Ukryty hurtownik, obrotny pośrednik i odbiorca, który azjatycki towar sprzedaje w detalu. Jego niska cena finalna to nie tylko brak zapłaconego VAT.



Kilka dni temu Krajowa Administracja Skarbowa pochwaliła się zajęciem dużej gotówki i zablokowaniem rachunków bankowych firm. W ręce funkcjonariuszy wpadł milion złotych, a zamrożenie objęło 3,3 mln zł. Czerwona lampka zapaliła się fiskusowi, gdy obserwował operacje na kontach przeprowadzane przez cztery podmioty.
Sprawa rozegrała się w jednym z podłódzkich centrów handlowych, gdzie zajęto pieniądze pośredników obracających przesyłkami. To biznes, którego symbolem jest jednak podwarszawska Wólka Kosowska.
Chodzi głównie o handel tekstyliami z Chin, Wietnamu, Turcji czy Bangladeszu. Skarbówka, policja i służby walczą z tym procederem od lat 90. Udało im się już de facto zlikwidować tzw. nocny obrót towarami z przemytu czy podróbkami, które na masową skalę były sprzedawane na targowiskach. Tamtejsze życie biznesowe nie znosi jednak próżni i co jakiś czas pojawiają się nowe, udoskonalane metody ukrywania obrotu towarami.
Zebranie podatków z działalności, która kręci się na Wólce i w wielu podobnych miejscowościach z takiego typu centrami handlowymi, wciąż jest dla skarbówki wyzwaniem.
Ostatnie zajęcie pieniędzy to przykład wyłapania modus operandi, które zyskuje na popularności.
– Oceniamy, że jest to proceder wart setki milionów złotych, w którym ukrywany jest obrót towarami pochodzącymi głównie z Azji – mówi DGP Arkadiusz Łaba, dyrektor departamentu nadzoru nad kontrolami w MF.

Hurtownik znika

Na czym polega mechanizm, który od jakiegoś już czasu spędza sen z powiek funkcjonariuszom skarbówki? Jego źródło leży w procedurze 4200. Pozwala ona sprowadzić towar do Polski spoza Unii Europejskiej z zastosowaniem zwolnienia z VAT w momencie odprawy celnej. Czyli kontener z Chin wpływa np. do portu w Hamburgu, tam jest opłacane cło, które jest relatywnie niskim kosztem, który często „opłaca się” pokryć nawet podatkowym oszustom. Szczególnie że taki ruch pozwala przynajmniej na jakiś czas odwrócić uwagę fiskusa. Docelowym miejscem towaru jest zaś, dajmy na to, Wólka Kosowska. Więc VAT powinien zostać uiszczony do naszego budżetu państwa. Tyle że tak się często nie dzieje w przypadku dóbr „made in China”.
– W porcie towar fizycznie się znalazł, został oclony, a po drodze do Polski poprzez łańcuch firm-słupów został wprowadzony do obrotu bez VAT. Tak tworzy nam się równoległy obrót gospodarczy poza systemem podatkowym – podkreśla Łaba.
W tym procederze kluczowe jest wykorzystanie pośredników i legalnie działających firm kurierskich. Wina tych drugich jest żadna, są po prostu wykorzystywane jako ostatni element łańcucha.
Dyrektor z MF opisuje nam, jak wygląda dystrybucja. Towar nie trafia do Wólki Kosowskiej czy na inne duże targowisko, gdzie odbywa się handel hurtowy. Takie miejsca są już bacznie obserwowane przez funkcjonariuszy Służby Celno-Skarbowej. Wszystko idzie do magazynów, których wiele ulokowanych jest w okolicy Łodzi i Warszawy.
Stamtąd jest dostarczany w mniejszych partiach do wielkich hal targowych. Tam towar jest lokowany w boksach, z których sprzedaje się go hurtowo. To stąd chińskie koszulki czy buty odbiera pośrednik. Następnie przez dużą firmę kurierską nadaje je do odbiorcy, którym często jest jakiś handlarz detaliczny. Towar jest nadawany za pobraniem, więc zapłata uiszczana jest za pośrednictwem kuriera. Wpływy na konta są tak opisywane, aby uniemożliwić identyfikację tytułu wpłaty. Później, często w bardzo krótkich odstępach czasu, pieniądze są wypłacane w gotówce bądź przekazywane na prywatne rachunki osób, które obsługiwały punkty przyjmowania przesyłek.
– W tym mechanizmie wprowadzenie pośrednika powoduje, że prawdziwy nadawca znika. Odcięte zostaje połączenie sprzedawcy i kupującego. Nie ma też ewidencji obrotu pieniędzmi, one pojawiają się i następnie magicznie znikają – tłumaczy Łaba.
– Od jakiegoś czasu prowadzimy intensywne prace, aby ukrócić takie działania i skierować je na legalne tory, z normalną ewidencją sprzedaży bez żadnych pośredników, którzy maskują faktycznego nadawcę. Dzięki jednolitym plikom kontrolnym i STIR (system do monitoringu rachunków przedsiębiorców) jesteśmy w stanie bliżej przyglądać się takim transakcjom. Wiemy, że pośrednik ma ogromne przychody, obrót na rachunkach – dodaje dyrektor z MF. W przypadku ostatniej akcji KAS wyszło na jaw, że przez konta zaangażowanych w proceder podmiotów przepływały setki milionów złotych.
Postępowania skarbówki doprowadziły już w kilku przypadkach do zajęcia gotówki, zablokowania kont w bankach, zajęcia dokumentów, laptopów, telefonów czy elektronicznych nośników informacji. Funkcjonariusze muszą ustalić, czy pośrednik działał sam, a jeśli nie, to na czyje zlecenie. Szczególnie że z jego deklaracji wynika, że towar nie był jego.
– W tej sytuacji nie tyle chodzi o łapanie, a następnie karanie kogoś, ale doprowadzenie do sytuacji, w której każdy będzie się rozliczał tak jak powinien. Dla polskich producentów obuwia czy tekstyliów taka działalność jest zabójcza i nie mogą z nią konkurować – podkreśla Łaba.
Udało nam się porozmawiać z jednym z funkcjonariuszy, który zajmował się takim sprawami. Ze względu na charakter pracy musi pozostać anonimowy.
– U pośrednika znajdujemy listę, którą trudno jest nam rozszyfrować. Na niej sprzedawca hurtowy, który dystrybuuje towar z wykorzystaniem kurierów, jest ukryty pod nickiem. Jeśli pośrednik nie ujawni nam, kim on jest, trudno ustalić, kto wprowadza do obrotu dany towar – mówi.

Tanio, ale ryzykownie

Sprawa pośredników, którzy są coraz częściej wykorzystywani przez hurtowych sprzedawców, doprowadziła funkcjonariuszy do jeszcze innych, znaczenie poważniejszych wniosków. Towar z Azji jest tani nie tylko dlatego, że trafia do obrotu bez zapłacenia VAT.
– Przykład obuwia, odzieży, zabawek, które zabezpieczamy, pokazuje, że zawierają one szkodliwe środki chemiczne jak chrom sześciowartościowy czy substancje CMR. Mają silnie rakotwórczy wpływ oraz mogą prowadzić do bezpłodności. Dobrym przykładem są buty, przy produkcji których stosuje się tanie techniki garbowania skór, przez co ich cena jest bardzo niska – tłumaczy dyrektor w MF.
Łaba przyznaje, że w obecnych warunkach badanie próbek w setkach tysięcy punktów sprzedaży jest niewykonalne.
– Jest możliwe tam, gdzie mielibyśmy legalną i zorganizowaną dystrybucję. Jednak system z wykorzystaniem pośredników prowadzi do tego, że tracimy nie tylko podatki, ale nabywcy mogą stracić zdrowie – dodaje.
Zwraca też uwagę, że normalne, legalnie funkcjonujące marki odzieżowe czy obuwnicze dbają o jakość towaru, certyfikaty czy badania. Cel mają taki sam – maksymalizować zyski ze sprzedaży, ale wpadka z wykryciem np. chromu mogłaby doprowadzić ich biznes do upadku.
– W nielegalnym towarze jest to wpisane w ryzyko procederu, a cena pozostaje atrakcyjna – podkreśla szef departamentu zajmującego się nadzorowaniem kontroli.