Obowiązujący od 1 lipca 2021 r. pakiet e-commerce nie rozwiązał do końca problemu nieuczciwości chińskich sprzedawców towarów oferowanych na portalach aukcyjnych. Nadal mają miejsce tanie zakupy z Azji, bo bez cła i podatku.

Winne są nie tyle przepisy, ile szara strefa, w której działają pozaunijni sprzedawcy.

Towary, które zamawiają kupujący np. z Polski czy Francji za pośrednictwem platform internetowych, najczęściej znajdują się już w magazynie na terytorium Unii Europejskiej, co przyśpiesza ich dostawę.

– Jeżeli towary znajdują się w unijnym magazynie, to można założyć, że przeszły odprawę celną, co jest związane z powstaniem obowiązku celnego i podatkowego. Jeśli jednak nie doszło do odprawy, to mamy do czynienia z nielegalnym wprowadzeniem towarów na terytorium UE, czyli przemytem – tłumaczy ekspertka celna dr Izabella Tymińska (patrz: opinia).

Jej zdaniem szarą strefę należy diagnozować na przejściach granicznych, takich jak: Hamburg, Rotterdam, Antwerpia czy Gdańsk. – Trzeba też zwiększyć liczbę kontroli – mówi.

Problem potwierdza skarbówka, czego dowodem jest niedawna odpowiedź wiceministra finansów Mariusza Gojnego na poselską interpelację nr 39044.

Niby z Chin, a z UE

Poseł, który wystąpił z interpelacją, przywołał sygnały od polskich sprzedawców internetowych. Wynika z nich, że chińskie podmioty handlujące na internetowych platformach sprzedażowych wysyłają swoje towary z terytorium UE, a nie z Chin. Jednocześnie, działając w szarej strefie, unikają cła i należnych podatków. Dla polskich, legalnie działających przedsiębiorców oznacza to nieuczciwą konkurencję.

Wiceminister Gojny przyznał, że Krajowa Administracja Skarbowa rzeczywiście zaobserwowała taki „schemat sprzedaży”: azjatyckie przesyłki są odprawiane w innych krajach UE i po dopuszczeniu do obrotu trafiają „do strumienia przesyłek w obrocie wewnątrz UE”.

Inne metody

Kolejny mechanizm oszustwa opisał jeden z internautów w mediach społecznościowych. Podał przykład zakupu chińskiej kamery na znanym portalu sprzedażowym (dostawa miała zająć do czterech dni roboczych). W opisie firmy sprzedawcy można przeczytać, że ma ona numer podatkowy w Polsce i tu płaci podatki. Nie jest to jednak prawda. Szybkie sprawdzenie podanego numeru pomaga ustalić, że jest to numer, pod którym firma widnieje w chińskim rejestrze sądowym.

Jeżeli pozaunijny sprzedawca wprowadził platformę sprzedażową w błąd, to powinien rozliczyć VAT. Ale czy unijny fiskus ma realne możliwości skontrolowania podmiotu z Chin?

Sprzedawca informuje też, że nie wystawi kupującemu faktury, bo… chwilowo nie może tego zrobić.

Za kamerę nie można zapłacić przelewem, bo sprzedawca nie ma konta w polskim ani w żadnym innym unijnym banku (wymagałoby to założenia unijnej filii, a pozaunijny sprzedawca chce uniknąć problemów z ewentualnymi kontrolami fiskusa). Z pomocą przychodzi tu portal sprzedażowy, który umożliwia płatność np. Blikiem.

Towar, choć trafia do unijnego kupującego z chińską fakturą, to bez dokumentów potwierdzających odprawę celną. Z reguły od dawna znajduje się już w unijnym magazynie, wysłany za pomocą opcji dostawy DDP. To najczęściej oznacza, że jeśli w ogóle doszło do odprawy celnej, była ona zbiorcza i podano nieodpowiednie kody celne towarów.

Dlaczego nie pakiet

– Gdyby sprzedawca podał w swojej ofercie rzetelne dane, to w opisanej sytuacji podmiotem odpowiedzialnym za zapłatę VAT mogłaby być platforma sprzedażowa jako tzw. deemed supplier – wskazuje Piotr Leonarski, adwokat i doradca podatkowy w kancelarii B2R Law Jankowski Stroiński Zięba i Partnerzy.

Zwraca jednak uwagę na systemowy problem ze stosowaniem pakietu e-commerce. – Na unijnych platformach sprzedażowych sprzedają tysiące podmiotów z Azji. Sprawdzanie każdego z nich pod kątem tego, czy oferuje towary z magazynu w Chinach czy np. w Holandii, jest właściwie niemożliwe, szczególnie jeżeli transport towaru nie jest organizowany przez platformę, ale przez samego sprzedawcę – podkreśla ekspert.

Jednocześnie w sytuacji, w której pozaunijny sprzedawca wprowadził platformę sprzedażową w błąd, to on powinien rozliczyć VAT. – Ale czy unijny fiskus ma realne możliwości skontrolowania podmiotu z Chin, który nie dopełni takiego obowiązku i nie zapłaci VAT? – zastanawia się Piotr Leonarski.

Podobne spostrzeżenia ma internauta, który opisał cały proceder. – Urzędnikom łatwiej skontrolować Polaka lub innego obywatela UE pod kątem niezapłaconego ewentualnie cła, a także platformę sprzedażową pod kątem VAT, niż firmę zarejestrowaną w Chinach – mówi.

Walka od dekady

Przypomnijmy, że problemy związane z unikaniem przez azjatyckich sprzedawców unijnego cła i VAT nie są nowe. Systematycznie bowiem była zaniżana wartość importowanych przesyłek po to, aby korzystały one ze zwolnienia z cła (dla wartości do 150 euro) i nieobowiązującego już dziś zwolnienia z VAT (dla wartości przesyłki do 22 euro). W konsekwencji UE traciła miliardy na niepobranym cle, a budżety krajów członkowskich na unikaniu VAT. Proceder był na tyle głośny, że został opisany w opublikowanym w 2018 r. raporcie Europejskiego Trybunału Obrachunkowego. Już w 2015 r. Komisja Europejska zapowiadała podjęcie zdecydowanych działań, padły oskarżenia wobec celników brytyjskich oraz holenderskich, że bez odprawy celnej przepuszczają towary z Azji, które zamówili unijni konsumenci. Informowaliśmy o tym w artykule „Koniec z tanim towarem z Chin” (DGP nr 218/2015).

Jak to działa

Pomóc miały brexit (zniknął problem z brytyjskimi celnikami), a przede wszystkim wdrożenie od 1 lipca 2021 r. pakietu e-commerce. Składają się na niego przepisy dyrektyw 2017/2455 i 2019/1995 oraz czterech rozporządzeń wykonawczych. Zmiany objęły zarówno rozliczanie zakupów pozaunijnych towarów o wartości poniżej 150 euro, jak i rozliczanie wewnątrzwspólnotowej dostawy towarów na odległość (WSTO), która zastąpiła przepisy o sprzedaży wysyłkowej.

W pierwszym przypadku został wdrożony system IOSS (importowy punkt kompleksowej obsługi), który pozwala zarejestrowanym w nim podmiotom (np. sprzedażowym platformom internetowym) zapłacić VAT dopiero z chwilą sprzedaży towaru unijnemu konsumentowi. Przyjęto bowiem, że za rozliczenie daniny są odpowiedzialne platformy, a nie pozaunijny sprzedawca.

Nie jest więc pobierany podatek importowy ani nie ma odprawy celnej takiego towaru. Jeśli chodzi natomiast o WSTO, to do momentu przekroczenia limitu przychodów 10 tys. euro lub 42 tys. zł (limit jest stały) sprzedawca może rozliczać transakcje według zasad krajowych. Po przekroczeniu limitu powinien rozliczać się według zasad obowiązujących w kraju nabywcy.

Ułatwieniem jest możliwość rejestracji w ramach procedury VAT-OSS, składania kwartalnych deklaracji, w których będzie wykazywana wartość WSTO, i zapłaty należnego z tego tytułu podatku.

Zarówno KE, jak i polskie Ministerstwo Finansów ogłaszały już, że pakiet e-commerce okazał się sukcesem. Przełożył się bowiem na zwiększone wpływy do unijnego budżetu oraz do budżetów poszczególnych państw członkowskich. Okazało się jednak, że nieuczciwa konkurencja ma się dobrze nawet mimo reformy.

Nowa dyrektywa?

Czy taki proceder można zwalczyć? W odpowiedzi na interpelację wiceminister Gojny wyraził nadzieję, że pomoże wdrożenie unijnej dyrektywy 2021/514 (DAC7). Miało to nastąpić już w 2022 r., ale zarówno Polska, jak i 13 innych państw unijnych nie zdążyły na czas. Nową datą wdrożenia dyrektywy w naszym kraju jest 1 maja 2023 r.

Będzie to oznaczać nowe obowiązki sprawozdawcze dla zarejestrowanych w poszczególnych krajach (np. Polsce) operatorów platform internetowych, za pośrednictwem których są oferowane towary i usługi oraz najem nieruchomości i wszelkich środków transportu. Będą oni musieli zbierać informacje m.in. o danych adresowych i identyfikacyjnych użytkowników, ich numerach VAT oraz NIP, dacie urodzenia (jeśli użytkownik to osoba fizyczna), numerach kont, na które wpływa wynagrodzenie użytkownika, kwotach wynagrodzenia, prowizjach i podatkach pobieranych przez platformę oraz danych adresowych i okresie wynajmu (jeżeli usługa dotyczy wynajmu nieruchomości). Jeśli internetowy sprzedawca nie przekaże takich informacji, to operator platformy zablokuje mu możliwość internetowego handlu oraz wstrzyma wypłatę wynagrodzenia.

– Po wdrożeniu dyrektywy DAC7 system mógłby zostać w 2024 r. domknięty, ponieważ zacznie wtedy funkcjonować również centralny europejski system informacji o płatnościach (CESOP). W ramach tego systemu dostawcy usług płatniczych przekażą organom podatkowym informacje o płatnościach transgranicznych. Fiskus zyska w ten sposób potężne narzędzie analityczne, dzięki któremu będzie łatwiej identyfikować nieuczciwych graczy na rynku – twierdzi Piotr Leonarski.

…i więcej urzędników

Zdaniem Macieja Hadasa, doradcy podatkowego i partnera w Grant Thornton, zapobieganie nadużyciom wywoływanym przez azjatyckich sprzedawców nie może i nie powinno sprowadzać się do nowych przepisów.

– To zadanie dla odpowiednich służb państw członkowskich, które są odpowiedzialne za wykrywanie i zwalczanie oszustw podatkowych. Tylko w ten sposób można realnie uderzyć w oszustów – podsumowuje ekspert. ©℗

opinia

Z nadużyciami trzeba walczyć już na przejściach

dr Izabella Tymińska ekspertka celna / Materiały prasowe

Podstawowym problemem związanym z funkcjonowaniem szarej strefy e-commerce nie jest to, w jaki sposób towary są sprzedawane na platformach sprzedażowych, ale to, w jaki sposób trafiły na terytorium UE. Jeżeli znajdują się w unijnym magazynie, to można założyć, że przeszły odprawę celną, co jest związane z powstaniem obowiązku celnego i podatkowego.

Nawet jeżeli towary te zostały zgłoszone z wykorzystaniem ułatwienia, czyli według jednej pozycji taryfy celnej, to ich łączna wartość w jednej przesyłce nie może przekraczać 1 tys. euro, a także należy je zgłosić zgodnie z klasyfikacją towaru objętego najwyższą stawką cła. Jeśli więc nie doszło do odprawy, to doszło do nielegalnego wprowadzenia towarów na terytorium UE (przemytu).

Szarą strefę należy zatem diagnozować na przejściach granicznych, takich jak: Hamburg, Rotterdam, Antwerpia czy Gdańsk, oraz zwiększyć liczbę kontroli poprzez nałożenie przez organy celne odpowiednich dyrektyw na sprowadzane towary. Podmiotem dokonującym tego procederu są spedytorzy, którzy organizują przewóz towaru na terytorium UE i powodują jego wprowadzenie poza wszelkimi należnymi formalnościami. Są oni – jako podmiot dokonujący takiego procederu (muszą mieć współpracowników po stronie UE) – solidarnie odpowiedzialni wraz z podmiotami z Chin za powstanie długu celnego.

Należy zatem przyjrzeć się takim przewozom, zwiększyć kontrolę towarów na warunkach DDP w postaci odpowiednich dyrektyw systemowych w UE oraz przenieść odpowiedzialność na inne podmioty biorące udział w przemycie towaru. Zwiększona kontrola przesyłek kurierskich i procedury DDP jest niezbędna, bo nieprawidłowości jest znacznie więcej.

W moim przekonaniu należałoby również zobowiązać platformy sprzedażowe, aby pozwalały na sprzedaż wyłącznie podmiotom zarejestrowanym w UE. W pozostałych przypadkach powinny przejąć odpowiedzialność za ich rejestrację i rozliczenia.