Komisja Europejska wstrzymywała się ze złożeniem odwołania od wyroku w sprawie podatku od sprzedaży detalicznej. W końcu jednak klamka zapadła.
Przypomnijmy, że firmy osiągające miesięczne obroty do 17 mln zł miałyby być z niego zwolnione, te z miesięcznymi obrotami do 170 mln zł zapłaciłyby według stawki 0,8 proc. obrotu, a najwięcej, bo 1,4 proc., zapłaciłyby sieci o miesięcznych obrotach powyżej 170 mln. Tak skonstruowany podatek Sąd UE uznał w maju za zgodny z regułami wspólnotowymi. Komisja jednak zdecydowała się zaskarżyć to rozstrzygnięcie.
Renata Juszkiewicz, prezes Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji, przyznaje, że informacja o tym, że KE złożyła odwołanie do Trybunału Sprawiedliwości UE, została upubliczniona dosłownie w ostatniej chwili. Jej zdaniem najistotniejsze jest to, że Komisja ma zastrzeżenia co do nowego podatku. Sama Bruksela ma przy tym nadzieję, że to sędziowie unijnego trybunału wyjaśnią sporne kwestie. – Liczymy na to, że TSUE ustali pewne standardy, które pomogą określać, czy dany środek pomocowy ma naturę selektywną (zarzutem było nierówne traktowanie podmiotów – red.). Wskazówki od trybunału przydadzą się więc przy każdej próbie zastosowania unijnych przepisów dotyczących pomocy publicznej wobec progresywnych podatków obrotowych – tłumaczy decyzję Brukseli Lucia Caudet, rzeczniczka Komisji Europejskiej.
Resort finansów w odpowiedzi na pytanie DGP zauważył tylko, że Bruksela skorzystała ze swoich uprawnień procesowych. „Polska, respektując uprawnienia Komisji, po otrzymaniu i dokładnym przeanalizowaniu treści odwołania podejmie odpowiednie działania, które są przewidziane w postępowaniu przed Trybunałem Sprawiedliwości UE” – czytamy.
„Non possumus”
Dla firm handlowych w Polsce najważniejsze jest to, że serial z opodatkowaniem został przedłużony na kolejny sezon. – Choć ciągle nie ma pewności, że rząd, mimo złożonego odwołania, nie zdecyduje się jednak wdrożyć podatku od stycznia 2020 r. Ta data wciąż widnieje w polskich przepisach i nie słychać, by miała ulec zmianie. Rząd ryzykuje, że w razie prawomocnego wyroku w tej sprawie będzie musiał zwrócić pobrane pieniądze, a to może rodzić trudności. Dlatego liczymy, że postanowi wstrzymać się ze swoją decyzją – wyjaśnia Renata Juszkiewicz.
Wśród ekspertów przeważa jednak stanowisko, że reaktywacja podatku handlowego w Polsce nastąpi dopiero wtedy, gdy zapadnie prawomocny wyrok. Na to zaś jeszcze poczekamy. Przyjmuje się, że procedury w TSUE potrwają kilka miesięcy. Niewykluczone, że rząd, zamiast kontynuować prace nad gotowym już projektem reanimacji podatku, będzie musiał niedługo opublikować inny dokument i przedłużyć okres zawieszenia jego poboru.
Liczą na to też same sieci. Szczególnie że miały zacząć płacić w czasie, kiedy wszystkie niedziele staną się wolne od pracy. Już teraz wiele z nich deklaruje, że ma problem z odrobieniem strat z tytułu trzech wolnych niedziel. Przykładem może być Biedronka. W I kw. br. jej sprzedaż w tych samych sklepach była o 1,1 proc. niższa rok do roku. Sieci mogą też odłożyć ustalanie planów mających obronić ich zyski po wejściu podatku. I tak na przykład Media Expert poszedł drogą, którą obrał niemiecki Media Markt: każdy sklep jest oddzielną spółką, co pozwoli uniknąć płacenia reaktywowanej daniny.
– Taki proces przeszło już kilkaset placówek – mówi Michał Mystkowski, rzecznik Media Expert. Prace nad wydzielaniem kolejnych spółek nie zostały wstrzymane, nawet gdy KE zgłosiła pierwsze zastrzeżenia do podatku. Eksperci sygnalizują, że w ślad za Media Ekspert mogą pójść inne firmy handlowe, zwłaszcza z branży RTV/AGD, gdzie podmioty operują na niskich marżach, oscylujących wokół 1,5 proc. Na razie jednak nie słychać, by inne sieci planowały taki krok.
Trudne zadanie
Odwołanie złożone przez KE ma też inne poważne skutki. Przede wszystkim jest to sygnał dla państw naszego regionu, które zaczęły przychylnie patrzeć na podatek handlowy. Słowacja zdążyła nawet wprowadzić taką daninę i wejść w podobny do naszego spór z Brukselą. Komisja obawia się, że wygrana Polski byłaby zielonym światłem dla opodatkowania sieci detalicznych nie tylko dla naszych południowych sąsiadów, ale też innych krajów regionu.
Brukselę czeka w TSUE niezwykle trudne zadanie. Tak jak pisaliśmy w DGP, w ostatnim czasie w sprawie podatków sektorowych przegrywa nie tylko z Polską, ale też z Węgrami. I tak Sąd UE uznał 27 czerwca 2019 r., że tamtejszy progresywny podatek od przychodów z reklam nie jest niedozwoloną pomocą państwa. Z kolei 13 czerwca rzeczniczka generalna TSUE uznała w opinii, że przepisów unijnych nie narusza węgierski podatek telekomunikacyjny. Wszystkie te daniny były skonstruowane podobnie do polskiego podatku handlowego, czyli przedsiębiorstwa o większych obrotach płaciły wyższy podatek.
Zagraniczne koncerny, np. Vodafone, twierdziły, że jest to środek skierowany przeciw nim, ale sędziowie odrzucili te argumenty. Wyższy podatek płaciły też węgierskie firmy, uzyskujące wysokie obroty. Trudno mówić o dyskryminacji zagranicznego koncernu, jeśli znajduje się on w porównywalnej sytuacji prawnej i faktycznej, a od innych firm różni go głównie zdolność finansowa i związana z tym możliwość minimalizacji podatku dochodowego przez agresywną optymalizację.
Jak podkreśliła rzeczniczka TSUE, sama progresja stawek, która w większym stopniu obciąża koncerny niż mniejsze firmy, jest też zgodna z unijną ideą państwa socjalnego i nie można jej traktować jako niedozwolonej pomocy państwa. Trudno wykluczyć, że w sprawie naszego podatku unijny trybunał przedstawi podobne argumenty, bo sytuacja Polski i Węgier jest bardzo podobna.
2 mld zł takich maksymalnych rocznych wpływów z podatku handlowego spodziewał się rząd
1,4 proc. tyle maksymalnie ma wynieść podatek handlowy od obrotu
1,7 mld zł taki podatek zapłaciłyby w sumie Auchan, Biedronka, Carrefour, Dino, Kaufland, Lidl, Netto, Tesco i Stokrotka, łącznie mające ok. 40 proc. rynku detalicznego handlu artykułami spożywczymi