Trybunał Konstytucyjny został powołany, aby orzekać o zgodności z ustawą zasadniczą tekstów innych ustaw i aktów prawnych. Jako że bubli i niedoróbek legislacyjnych nie brakuje, na brak pracy nie narzeka.
Jednak wydając orzeczenia o niekonstytucyjności przepisów, z jednoczesnym odraczaniem wejścia w życie swoich wyroków, stawia się w pozycji supersądu. Kształtuje prawo, mówiąc, że coś jest konstytucyjne do jakiegoś momentu, a potem już nie. Wydawałoby się, że z konstytucyjnością przepisów powinno być jak z hamletowskim pytaniem: być albo nie być. Przepis jest konstytucyjny albo nie jest od samego początku swojego istnienia. Jednak nie. Takiej jednoznaczności nie ma. Okazuje się, że rozterki młodego Hamleta są niczym w porównaniu z orzeczeniami o konstytucyjności przepisów podatkowych.