Nie trzeba liczyć godzin przeznaczonych przez naukowców lub inżynierów na opracowywanie innowacji, żeby skorzystać z ulgi badawczo-rozwojowej.
Ważne, żeby byli oni zatrudnieni do realizacji działalności badawczo-rozwojowej (B+R) i faktycznie wykonywali takie zadania. Potwierdzają to najnowsze interpretacje dyrektora Krajowej Informacji Skarbowej (KIS) z 20 marca br. (nr 2461-IBPB-1-3.4510.1086.2016.2.TS i nr 2461-IBPB-1-3.4510.1184. 2016.1.TS).
Problem dotyczy tego, jak rozumieć art. 26e ust. 2 pkt 1 ustawy o PIT i art. 18d ust. 2 pkt 1 ustawy o CIT. Jako koszty kwalifikowane (które można dodatkowo potrącić w ramach ulgi) przepisy te wymieniają wynagrodzenia i składki na ubezpieczenie społeczne pracowników „zatrudnionych w celu realizacji działalności badawczo-rozwojowej”.
W obu interpretacjach fiskus potwierdził, że pracownik nie musi poświęcać całego swojego czasu pracy działalności B+R, aby można było w ramach ulgi odliczyć 50 proc. jego pensji i zapłaconych składek do ZUS.
Dyrektor KIS przyznał też, że przepisy nie określają, z jakich dokumentów powinno wynikać, że pracownik został zatrudniony do prac badawczo-rozwojowych. Wskazał, że najbardziej oczywistym sposobem określenia takiego celu jest zawarcie odpowiednich zapisów w umowie o pracę, zwłaszcza w części poświęconej zakresowi obowiązków. Z interpretacji nie wynika jednak, żeby było to bezwzględnym warunkiem skorzystania z ulgi.
Wolta fiskusa
To kolejna już zmiana w podejściu organów, tym razem na korzyść podatników. Jeszcze na przełomie roku fiskus kazał liczyć godziny przeznaczone na projekty B+R (pisaliśmy o tym w artykule „Ulga na B+R wymaga biurokracji”, DGP nr 18/2017). Twierdził, że wynagrodzenie jest kosztem kwalifikowanym tylko w tej części, jaką pracownik faktycznie poświęca na badania i rozwój, co należy wykazać za pomocą prowadzonej ewidencji. Jeżeli było to 80 proc. jego czasu pracy, to ulga przysługuje przedsiębiorcy tylko w odniesieniu do takiej części wynagrodzenia. Takie stanowisko wyrazili np. dyrektorzy izb skarbowych w Warszawie w interpretacji z 27 grudnia 2016 r. (nr 1462 IPPB5.4510.1087.2016.1.MR) i w Katowicach w interpretacjach z 9 stycznia 2017 r. (nr 2461-IBPB-1-2. 4510.875.2016.2.MS) i 16 grudnia 2016 r. (nr 1462-IPPB 5.4510.960.2016.2.MR).
Wcześniej w połowie 2016 r. fiskus nie był tak restrykcyjny. Twierdził, że nie ma znaczenia, ile czasu naukowiec przeznacza na badania i rozwój. Kosztem kwalifikowanym i tak będzie pełne 50 proc. jego wynagrodzenia, łącznie z tym płaconym za czas choroby i urlopu. Potwierdził to dyrektor IS w Katowicach w interpretacji z 12 lipca 2016 r. (nr IBPB-1-2/4510-633/16/KP).
Niepełne 100 proc.
Teraz organy wracają do takiej wykładni. W jednej z wymienionych interpretacji z 20 marca dyrektor KIS przyznał, że za pracowników zatrudnionych „w celu realizacji działalności badawczo-rozwojowej” można uznać także tych, którzy choć uczestniczą w tych pracach, nie przeznaczają na nie 100 proc. swojego czasu pracy.
Spółka, która wystąpiła z pytaniem, tłumaczyła, że pracownicy zajmują się nie tylko realizacją działalności B+R, ale też np. wymianą korespondencji służbowej, uczestnictwem w spotkaniach z zarządem, w szkoleniach i konferencjach, wyjeżdżają w delegacje służbowe.

Zasady odliczania ulgi od 1 stycznia 2017 r.

Koszty kwalifikowane, które mogą być dodatkowo odliczane od podstawy opodatkowania.

● Mikroprzedsiębiorcy oraz małe i średnie firmy:

– 50 proc wydatków związanych z działalnością badawczo-rozwojową

● Duże firmy:

– 50 proc. kosztów osobowych i 30 proc. pozostałych wydatków związanych z działalnością badawczo-rozwojową