W ostatni czwartek prezydent Bronisław Komorowski podpisał nowelizację ustawy o VAT oraz niektórych innych ustaw, która nakłada na nabywców towarów wrażliwych (paliwa, stali czy złota) solidarną odpowiedzialność za długi podatkowe sprzedawcy.
Zmiany te obejmą tylko hurtowy handel tymi wyrobami, których obrót jest szczególnie narażony na oszustwa podatkowe. Są wprowadzane po to, by te nadużycia ograniczyć.
W praktyce solidarna odpowiedzialność w obrocie gospodarczym będzie oznaczała, że jeśli nieuczciwy sprzedawca towaru wrażliwego nie zapłaci podatku, to będzie go musiał uregulować za niego nabywca.
Nabywca będzie też odpowiadał majątkiem za zobowiązania podatkowe sprzedawcy, gdy ten ostatni nie zapłaci podatków lub będzie utrudniał egzekucję ze swojego majątku. Wówczas decyzję o solidarnej odpowiedzialności za zobowiązania dostawcy otrzyma nabywca towarów wrażliwych.
Rozwiązanie to może się okazać strzałem w dziesiątkę, bo uderzy oszustów podatkowych w samo serce, czyli po kieszeni. Jest tylko jedno małe ale.
1 października 2013 r., czyli w dniu, kiedy zaczną obowiązywać nowe przepisy, liczba tych, których te rozwiązania prawne powinny dotyczyć, może wydatnie się skurczyć. I wcale nie dlatego, że nagle postanowią być uczciwi i poczuwając się do odpowiedzialności za wspólne dobro, zaczną płacić podatki należne budżetowi państwa. Tylko dlatego, że przerzucą się na inny rodzaj działalności, inne branże i inne towary. Zaczną działać tam, gdzie takich ograniczeń nie ma. O tym, że szczyt wyłudzeń VAT w obrocie złomem i stalą mamy już za sobą, mówią policjanci zwalczający zorganizowaną przestępczość ekonomiczną i eksperci ds. bezpieczeństwa gospodarczego. Widzą to już nawet inspektorzy kontroli skarbowej. Dziś z perspektywy oszustów najbardziej intratnym interesem jest obrót elektroniką, granulatami srebra i złota, samochodami luksusowymi czy tworzywem sztucznym typu PEEK.
Dlaczego nie widzi tego Ministerstwo Finansów?
Trudno oprzeć się wrażeniu, że ministerialni urzędnicy mają refleks szachisty. Reagują poniewczasie. Pytanie, dlaczego ministerstwo zamiast zapobiegać nowym nadużyciom, woli gasić pożar tam, gdzie i tak już on wygasa.
W MF jak w soczewce widać podstawowy problem całej administracji podatkowej: brak przepływu informacji. O ile urzędom skarbowym zainteresowanie się podatnikiem zajmuje z reguły cztery miesiące – po takim mniej więcej czasie sprawdzają, dlaczego nie złożył deklaracji podatkowej w VAT – to w przypadku ministerstwa proces ten liczony jest w latach.
Przecież izby skarbowe i urzędy kontroli skarbowej powinny sygnalizować pojawiające się problemy i zagrożenia. Temu ma zresztą służyć analiza ryzyka. Czy nie przekazują swojej wiedzy ministerstwu, czy może nikt nie chce ich słuchać w MF? Zresztą nie tylko ich. Branży stalowej zajęło prawie trzy lata przekonanie resortu finansów, że jest problem ze złomem, i zmuszenie go do podjęcia kroków przeciwdziałających nadużyciom.
Nie chce mi się wierzyć, aby opieszałość MF była celowym działaniem, ale na pewno nad tym stanem rzeczy nie można przejść do porządku dziennego.