Polski Ład ma zaostrzyć przepisy dotyczące zagranicznych jednostek kontrolowanych. Trudniej więc będzie wyeliminować opodatkowanie dochodu zagranicznej spółki w Polsce.
Projekt Polskiego Ładu przewiduje kilka zmian w przepisach dotyczących zagranicznych jednostek kontrolowanych. W głównej mierze chodzi o spółki zakładane przez Polaków za granicą.
Dochód z nich może być opodatkowany w Polsce, mimo że funkcjonują one w innym kraju. Przepisy te obowiązują w całej Unii Europejskiej od 1 stycznia 2019 r., bo wymagała tego od krajów członkowskich unijna dyrektywa ATAD.
– To, co zaproponowano w Polskim Ładzie, oznacza jednak, że będziemy mieli surowsze
przepisy niż wymaga tego Unia – komentuje Krzysztof Sosnowski, partner w polsko-estońskiej kancelarii Thompson & Stein.
Jego zdaniem ewenementem na skalę
UE będzie rozszerzenie katalogu przychodów pasywnych o usługi niematerialne, takie jak: doradcze, księgowe, badania rynku itd.
Ale także inne projektowane zmiany dotyczące CFC utrudnią – zdaniem eksperta – zakładanie Polakom spółek za granicą. Trudniej będzie uniknąć opodatkowania w Polsce dochodu zagranicznej spółki, jeśli nie będzie ona prowadziła standardowej, czyli realnej działalności.
– W efekcie zaproponowanych zmian w znacznym stopniu zwiększy się liczba podmiotów spełniających warunek kontroli nad spółką – ostrzega Krzysztof Sosnowski.
Przypomnijmy, że przepisy (art. 30f ustawy o PIT i art. 24a ustawy o CIT) o zagranicznych jednostkach kontrolowanych (CFC) określają obowiązki polskich podatników w związku z posiadaniem udziałów w podmiotach zagranicznych i to niezależnie od wysokości ich przychodów. W praktyce polski
fiskus może zażądać zapłaty podatku od dochodu uzyskanego przez zagraniczną spółkę kontrolowaną np. w Czechach, Estonii, Holandii, na Cyprze, Malcie.
Jeśli zagraniczna spółka jest w raju podatkowym, to z automatu podlega przepisom o CFC. Jeżeli jest położona w na terenie
UE lub w kraju, z którym Polska ma podpisaną umowę o unikaniu podwójnego opodatkowania, to muszą być spełnione łącznie trzy warunki, aby uznać, że spółka zagraniczna jest CFC.
Chodzi o wymogi dotyczące: kontroli, źródła przychodów oraz poziomu opodatkowania.
Po pierwsze, podatnik – sam lub z podmiotami powiązanymi – musi posiadać ponad 50 proc. udziałów, 50 proc. praw głosu w spółce lub 50 proc. praw do zysku.
Po drugie, aby spółka była uznana za CFC, to co najmniej 33 proc. jej przychodów musi być przychodami pasywnymi. Obecnie są do nich zaliczane następujące przychody:
- z dywidend,
- ze zbycia akcji,
- odsetki,
- wierzytelności,
- prawa autorskie oraz
- przychody ze zbycia praw z instrumentów finansowych.
Katalog tych przychodów jest zamknięty.
Po trzecie, podatek zapłacony przez spółkę za granicą nie może być niższy od CIT, który byłby zapłacony w kraju. Jeśli jest niższy, to warunek jest spełniony.
– Z regulacji o CFC wyłączone są te spółki, które prowadzą realną działalność gospodarczą, a więc np. zatrudniają pracowników, posiadają na miejscu infrastrukturę biurową, mają wydatki typowe dla realnie funkcjonującego podmiotu i podejmują ryzyko biznesowe – podkreśla Krzysztof Sosnowski.
Projekt Polskiego Ładu zakłada nie tylko rozszerzenie obecnych warunków pozwalających na uznanie, że spółka jest CFC. Przewiduje też wprowadzenie nowych.
Przede wszystkim rozszerza się katalog przychodów pasywnych o świadczone usługi niematerialne, takie jak usługi: doradcze, księgowe, badania rynku, prawne, reklamowe, zarządzania i kontroli, przetwarzania danych, usługi rekrutacji pracowników i pozyskiwania personelu oraz świadczeń o podobnym charakterze.
Jeśli przychody z tych usług przekroczą 33 proc. przychodów spółki zagranicznej w danym roku, to zostanie ona uznana za zagraniczną jednostkę kontrolowaną.
– Spowoduje to konieczność analizy zupełnie nowego czynnika – mówi Krzysztof Sosnowski.
Problem – jak zauważa ekspert – polega też na tym, że projekt Polskiego Ładu nie ogranicza warunków dotyczących usług niematerialnych jedynie do świadczeń na rzecz podmiotów powiązanych. Wymóg kontroli nad spółką ma dotyczyć również podmiotów niepowiązanych.
Zagraniczną jednostką kontrolowaną (CFC) będzie więc taki podmiot, w którym nie tylko sam polski podatnik lub z podmiotami powiązanymi posiada bezpośrednio lub pośrednio ponad 50 proc. udziałów w kapitale lub ponad 50 proc. praw głosu w zarzadzaniu jednostką. Warunek ten będzie spełniony także wtedy, gdy polski podatnik posiada ponad 50 proc. udziałów lub praw głosu z innymi podatnikami mającymi miejsce zamieszkania albo siedzibę lub zarząd na terytorium Polski (tu jest nowość).
Tymi „innymi podatnikami mającymi miejsce zamieszkania albo siedzibę lub zarząd na terytorium RP” będą osoby, które posiadają co najmniej 25 proc. udziałów w kapitale lub co najmniej 25 proc. praw głosu w zarządzaniu jednostką lub 25 proc. prawa do uczestnictwa w zysku spółki.
– To oznacza, że jeżeli dwóch polskich podatników, niepowiązanych w żaden sposób ze sobą, posiada ponad 50 proc. udziałów w kapitale spółki zagranicznej, to warunek kontroli zostanie spełniony – tłumaczy Krzysztof Sosnowski.
Jego zdaniem taka zmiana w znaczący sposób poszerza zakres podmiotów CFC, a jednocześnie ułatwia kontrolę przez KAS (bo nie będzie już ona musiała ustalać powiązań)
– Struktury tworzone w oparciu o polskich rezydentów, którzy byli niespokrewnionymi wspólnikami, przestaną być wystarczającym rozwiązaniem – komentuje Krzysztof Sosnowski.
Projekt dodaje jeszcze dwa rodzaje zagranicznych jednostek kontrolowanych (obecnie w przepisach mamy trzy rodzaje). Chodzi o to, aby zapobiegać tworzeniu spółek wydmuszek.
W uzasadnieniu projektu czytamy, że chodzi o podmioty posiadające bardzo duże aktywa, ale niegenerujące w ogóle przychodu lub w bardzo małym zakresie.
Za spółkę wydmuszkę podlegającą CFC będzie więc uważana spółka, w której m.in. przychody pasywne będą niższe o 30 proc. od:
- posiadanych udziałów (akcji) w innych spółkach lub instytucjach wspólnego inwestowania,
- posiadanych przez nią aktywów ruchomych, nieruchomych, również używanych na podstawie umowy leasingu,
- posiadanych przez nią wartości niematerialnych i prawnych.
Musi być zarazem spełniony wymóg, aby aktywa ruchome, nieruchome, używane na podstawie umowy leasingu oraz wartości niematerialne i prawne stanowiły co najmniej 50 proc. wartości jej aktywów.
Piąty rodzaj zagranicznej jednostki kontrolowanej będzie odnosił się do stopy zwrotu z posiadanych aktywów. W przepisach pojawi się wzór na jej obliczenie.
– Określenie korelacji czy stopy zwrotu z posiadanych aktywów to ingerowanie w sposób prowadzenia biznesu – uważa Krzysztof Sosnowski.
Zwraca uwagę na to, że warunki te są rozliczane w ujęciu roku obrotowego, co przy długoterminowych projektach nie jest w żaden sposób adekwatne.
Zdaniem eksperta niezrozumiały jest również proponowany wzór uwzględniający roczne koszty zatrudnienia, zwłaszcza przy obecnej tendencji do korzystania z outsourcingu czy kontraktów B2B.
– Jest to kryterium mało dopasowane do rynku – ocenia nasz rozmówca.
Podobne regulacje w zakresie kontrolowania spółki przez rezydentów z tego samego kraju obowiązują już m.in. w Estonii, Norwegii i Niemczech.
Tyle że – jak zauważa Krzysztof Sosnowski – polskie regulacje o CFC nie przewidują żadnych wyłączeń kwotowych. Przykładowo w Estonii zasady CFC nie mają zastosowania dla podmiotów, które osiągnęły zysk mniejszy niż 750 tys. euro rocznie, czyli maksymalny możliwy limit wyłączenia wynikający z dyrektywy ATAD.
Zdaniem eksperta, po zmianach, aby nie podlegać przepisom o CFC, podmioty zagraniczne kontrolowane przez polskich rezydentów, które działają na warunkach rynkowych, powinny zadbać o utworzenie odpowiednich lokalnych struktur i gromadzić dowody pozwalające na ustalenie ich miejsca zarządu.
– To szczególnie ważne w czasie pandemii, gdzie standardem stały się kontakty online, na odległość – podkreśla Krzysztof Sosnowski.
Zwraca uwagę na to, że jakiś czas temu tworzenie zagranicznych struktur zostało skomplikowane i już teraz wymaga dogłębnej analizy oraz znalezienia odpowiednich rozwiązań.
– Natomiast w połączeniu z obecnością na rynkach zagranicznych, obsługą lokalnych projektów czy strukturami holdingowymi nie należy bać się zakładania zagranicznych podmiotów – uważa Krzysztof Sosnowski.