Zamiast narażać podatników na dalsze konsekwencje swojej błędnej wykładni, Ministerstwo Finansów powinno już teraz od niej odstąpić. Nowelizacja ustawy o VAT zajmie w najlepszym razie kilka tygodni, jeśli nie miesięcy.
W tym czasie podatnicy, którzy paragony z NIP nabywcy wystawione na kwotę nieprzekraczającą 450 zł (lub 100 euro) zamieniają na zwykłe faktury, wciąż będą ryzykować zapłatą podwójnego VAT.
Dziś kończą się ogłoszone niecały tydzień temu przez Ministerstwo Finansów konsultacje w sprawie planowanej nowelizacji art. 106e ustawy o VAT. Resort tłumaczy, że jego decyzja „ma związek z rozwojem pandemii w Polsce, utrudniającej prowadzenie działalności gospodarczej”.
Zadziwiające, jak łatwo można dziś pandemią uzasadnić każdą zmianę, nawet gdy kryje się za tym dewaluacja dotychczasowej wykładni. Zamiast taić intencje za fasadą pandemii i „dialogu z biznesem” (to kolejne uzasadnienie przytoczone przez MF), wystarczyłoby po prostu przyznać się do błędu.
Tylko jak tu się przyznać, gdy przez ponad 10 miesięcy pozostawało się głuchym na wszelkie argumenty, a kolejne pytania (również naszej redakcji) zbywało się mglistymi stwierdzeniami w rodzaju: „nie ma konieczności”, „brak jest uzasadnienia”. Ministerstwo udawało, że problem sam zniknie. Nie znikł i widać to jak na dłoni.
Pandemia nie ma tu nic do rzeczy, bo jeszcze 16 października br., gdy koronawirus szalał już w najlepsze, minister finansów twierdził, że nie można wystawić zwykłej faktury, gdy paragon z kasy fiskalnej został wystawiony z NIP nabywcy i dokumentuje sprzedaż na kwotę nieprzekraczającą 450 zł (lub 100 euro). W wydanych tego dnia objaśnieniach minister napisał wprost: „W takim przypadku sprzedawca musi odmówić kupującemu wystawienia faktury standardowej. Jedna sprzedaż nie może bowiem być dokumentowana dwiema fakturami (fakturą uproszczoną – paragonem z NIP oraz fakturą standardową)”.
Wykładania ta wydaje się nielogiczna z kilku powodów. Po pierwsze, dlaczego sprzedaż na kwotę 451 zł da się udokumentować paragonem fiskalnym, który następnie można wymienić na zwykłą fakturę, a nie jest to możliwe przy transakcji wartej 1 zł mniej? Przecież wystarczy, że klient, żądając faktury, odda paragon, który sprzedawca podepnie następnie do kopii faktury i okaże w razie ewentualnej kontroli. Jeżeli da się uniknąć podwójnego dokumentowania tej samej transakcji na kwotę 451 zł, to równie dobrze można to zrobić przy kwocie 450 zł.
Po drugie, w całym tym zamęcie związanym z dokumentowaniem obrotu warto przypomnieć, co było przyczyną zmiany wprowadzonej od 1 stycznia 2020 r. Bynajmniej nie chodziło w niej o to, czy paragon fiskalny ma być fakturą uproszczoną. Celem było przecież zapobieżenie lewemu obrotowi paragonami, które wskutek banalnie prostej, acz oszukańczej zamiany na fakturę dawały prawo do podatkowych odliczeń.
Zasadniczym warunkiem wymiany paragonu na fakturę miało być więc od 1 stycznia 2020 r. wprowadzenie obowiązku dodawania NIP nabywcy. Wystawienie paragonu na kwotę nieprzekraczającą 450 zł w żadnej mierze nie niweczy tych założeń. Nie ma więc sensu uporczywe twierdzenie, że takiego paragonu nie da się zamienić na zwykłą fakturę.
Po trzecie – i myślę, że to argument niebagatelny – Ministerstwo Finansów przyznało w końcu samo przed sobą, że trudno kontrolować odliczenia VAT, gdy odzwierciedleniem zawartych przez sprzedawcę transakcji jest zbiorczy raport z kasy fiskalnej. Upór MF w sprawie dokumentowania obrotu zwykłymi paragonami fiskalnymi przeczy idei, która od lat przyświeca zmianom uszczelniającym system podatkowy. W końcu nie po to fiskus prześwietla każdą fakturę, a sądy administracyjne – nie mogąc odnosić się do zarzutów karnych (bo to domena sądów powszechnych) – chwytają się koncepcji nierzetelności ksiąg podatkowych, by MF podważało tę skrupulatność swoim nieprzejednaniem w sprawie paragonów. Które – podkreślmy to wyraźnie – blakną po kilku miesiącach.