W ciągu dwóch lat obowiązywania rozprawy podatkowej i podatnicy, i fiskus niechętnie z niej korzystali. Nic dziwnego.
Aby rozprawę przeprowadzić, trzeba zaangażować w to sztab ludzi: podatnika (najlepiej z pełnomocnikiem), przedstawiciela organu prowadzącego postępowanie podatkowe, pracownika organu odwoławczego, protokolanta. Gdy już do rozprawy dojdzie, często sprowadza się ona do tłumaczeń podatnika, który zamiast mieć możliwość konfrontacji z urzędnikiem, jest przesłuchiwany. Kto sam podda się lustracji fiskusa? Nikt. Dla podatników rozprawa miała być ułatwieniem, a jest niemiłym przeżyciem. Tworząc takie regulacje, warto przewidzieć ich skutki. Bez tego wprowadzanie rzekomych ułatwień jest zwykłym uszczęśliwianiem na siłę.