Ucieczka za granicę rozwiązywała wszystkie problemy z fiskusem. Przez lata dłużnicy podatkowi znikali z kraju, nie regulując swoich zobowiązań. Interpol skarbowy nie istniał, bo fiskus z każdego kraju unijnego dbał tylko o własne poletko.
Dłużnik mógł czuć się bezpiecznie, pracując w sprzyjającym klimacie zagranicznej wsi lub miasta, licząc na przedawnienie podatków, których nie zapłacił w Polsce. Sielanka jednak kiedyś musiała się skończyć. Kraje unijne rozszerzają współpracę w sprawach przesyłania informacji podatkowych. Kolaboracja administracyjna w dziedzinie opodatkowania ma przynieść korzyści fiskalne w obrębie wspólnoty.
Z jednej strony słuszna to koncepcja, bo pozwoli ścigać oszustów. Jednak zawiera większą groźbę dla zwykłych obywateli. Krąg podmiotów mających dostęp do dokumentów objętych tajemnicą skarbową powiększa się o podmioty zagraniczne. A im więcej osób ma dostęp do tajnych danych, tym większe prawdopodobieństwo przecieku.
Tajemnica skarbowa niedługo stanie się zwykłą fikcją, a my w Eurolandzie fiskalnymi kosmopolitami. Gdzie pojedziemy, będziemy się czuć jak w domu, bo uważny zagraniczny inspektor skarbowy powita nas i przypomni, że nie zapłaciliśmy jeszcze raty podatku od nieruchomości.
Oby tylko nie kazał nam płacić naszych należności we frankach szwajcarskich czy innej dobrze stojącej walucie kraju, do którego właśnie zawitaliśmy. W końcu nie będzie robił tego za darmo, a koszty egzekucji i upomnień też ktoś będzie musiał ponieść.