We wtorek kończy się kolejny okres rozliczania ryczałtu, w tym ryczałtu od przychodów z najmu. Nieco wcześniej, bo w piątek 20 stycznia, minął termin składania oświadczeń o wyborze formy opodatkowania na kolejny rok.
Takiego oświadczenia nie składa się jedynie, gdy płaciliśmy już w jakiejś formie podatek i nie chcemy tego zmieniać. Inaczej mówiąc, gdy ktoś zdecydował się trzy lata temu, że podatek od wynajmowanego mieszkania będzie płacił w formie ryczałtu, kolejnego zgłoszenia nie składa tak długo, jak długo wynajmuje mieszkanie i nie zmienia formy płacenia podatku. Dotyczy to także małżonków.
Z reguły jest tak, że wynajmowane mieszkania stanowią własność małżonków. W takim przypadku, z punktu widzenia przepisów podatkowych, każdy z nich jest podatnikiem od swojej części wspólnego, małżeńskiego majątku. Aby im jednak nieco uprościć życie i by każde z nich nie musiało odrębnie się rozliczać, wprowadzono możliwość złożenia oświadczenia, że podatek za oboje będzie płacić tylko jedno z nich. To duża wygoda. Przez cały rok podatek wpłaca tylko jeden z małżonków. Na koniec roku składa się też tylko jedno zeznanie zamiast dwóch odrębnych. Aby z tego uproszczenia skorzystać, podobnie jak przy wyborze formy płacenia podatku, trzeba o tym poinformować naczelnika urzędu skarbowego. Robi się to w tym samym terminie, w którym dokonuje się wyboru formy opodatkowania.
Wydawać by się mogło, że tak długo, jak długo nic się nie zmienia, wystarcza oświadczenie złożone na początku rozliczeń. Otóż nic bardziej mylnego. Sąd administracyjny potwierdził ostatnio stanowisko fiskusa, że koniecznie trzeba robić to każdego roku od nowa. Jeśli o tym zapomnimy, przychody, podatek i całą resztę obowiązków znów trzeba dzielić na dwoje.
Przyznam, że to dość idiotyczna interpretacja, kłócąca się zupełnie z ideą opisanych przepisów. Zamiast upraszczać, utrudnia ona życie podatnikom. Wprowadza też niepotrzebny chaos. Wiele osób z pewnością nie zauważy tej subtelnej różnicy między dwoma składanymi równocześnie oświadczeniami. I na tych nieuważnych znów będzie mógł zapolować fiskus. A wystarczyło, żeby sąd zamiast bezmyślnie czytać przepis w oderwaniu od rzeczywistości, przeczytał go zgodnie z duchem i systemem przyjętym w tych regulacjach.
Obawiam się jednak, że w tym przypadku sędziom zabrakło co najmniej wyobraźni. O brak zdrowego rozsądku nie śmiem ich podejrzewać.