Kolejna przedwyborcza propozycja jest taka, aby zwolnić z PIT odsetki od lokat bankowych i obligacji. Zwolnienie z podatku dochodowego odsetek ma spowodować w Polakach chęć do oszczędzania. Według ministra Waldemara Pawlaka odstąpienie od opodatkowania dochodów z obligacji przełożyłoby się na ich większą płynność na rynku. Ma mieć też pozytywny wpływ na obsługę długu publicznego oraz płynność sektora finansów publicznych.
Dodatkowo jest to pomysł na przyspieszenie gospodarki, choć jak już niejednokrotnie słyszeliśmy, oparła się ona ogólnoświatowemu kryzysowi. Wszak autor tego pomysłu jest szefem Ministerstwa Gospodarki, więc wie, co mówi. Tylko czy inny szef jest podobnego zdania. Równie ważny boss odpowiedzialny za podatki może mieć odmienny pomysł. No i w końcu jest szef szefów, który ma decydujący głos w Radzie Ministrów. Czy oni rzeczywiście przystaną na taki plan. Wydaje się, że jest to mało prawdopodobne. Tym bardziej że pomimo zapewnień o naszym wyjątkowym oparciu się zapaści finansowej odczuwany skutki drożejących produktów.
Czy takie pomysły ze zwolnieniami z podatków to przemyślane słowa, czy rzucane na oślep chwytliwe hasła? Każdy musi to sobie sam zinterpretować. Niejednokrotnie ostatnio słychać o deklaracjach, które na prawo i lewo wygłaszają przedstawiciele różnych partii i frakcji politycznych. W tym beztroskim słowotoku brak jest tylko rzetelnej analizy i pokazania konsekwencji proponowanych zmian. Hasła są chwytliwe, ale o ich realności już nikt nie wspomina.
A odnosząc się do pomysłu, to wydaje się, że zwolnienie z PIT np. dla dwuletnich czy trzyletnich obligacji, to za mało, by gospodarka odczuła z tego wymierne korzyści. Jeśli już taki pomysł powstał, to trafniejsze jest zwolnienie np. pięcioletnich obligacji. W dłuższej perspektywie taki ruch mógłby przełożyć się na realny kapitał. Niedookreślona propozycja zwolnienia dla obligacji co najwyżej przełoży się na kapitał polityczny.