Gminy łakomym okiem patrzą na majątki prywatnych firm, które działają na ich terenie, bo chciałyby mieć większy udział w fiskalizacji dochodów wypracowywanych przez przedsiębiorstwa.
Trudno temu się dziwić. Administracja rządowa ceduje na samorządy coraz to nowe zadania, nie zapewniając środków na ich realizację. Jednak w państwie prawa nie można łupić podatników metodą napaści zza winkla z żądaniem: kup pan cegłę. A tę jako żywo przypomina użycie prawa budowlanego do pokątnej de facto nowelizacji ustawy o podatkach i opłatach lokalnych. Wszak ma ona dać gminom narzędzie do taksowania firm w sposób podwójny: i od powierzchni budynków wykorzystywanych na działalność, i od wartości zgromadzonego w nich majątku produkcyjnego.
Kolejny raz mamy do czynienia z niezmiennie piętnowaną przez nas praktyką zmieniania prawa podatkowego przez najprzeróżniejsze ustawy branżowe, wskutek partykularnych nacisków różnych grup interesów, do których tym razem dołączyły gminy. Tak prawa tworzyć nie wolno. Jeśli bowiem społeczne racje przemawiają za zwiększeniem obciążeń fiskalnych, to zmiany w podatkach trzeba wprowadzić. Ale przez nowelizację ustaw podatkowych, a nie metodą na zmylenie podatnika.