Fiskus pozwala najeść się do syta i zaliczyć w koszty podatkowe wydatki na gastronomię. Jednak jest jeden warunek: podatnik nie może pokazywać w pełni, na co go stać.
Staropolskie zastaw się, a postaw się, nie wchodzi w grę. Musi przyjmować klienta biznesowego na lunchu ze skromnością i taktownie. Można zjeść obiad i porozmawiać o interesach, ale trzeba zachować umiar w jedzeniu i piciu. W interpretacjach ministra finansów taki pogląd dominuje, mimo że przepisy przewidują trochę inne możliwości. Od razu widać, że minister finansów to światowy człowiek i wie, że głodny klient to niepewny kontrahent.
Pozostało
0%
treści
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama