Rząd przyjął we wtorek projekt ustawy o podatku od sprzedaży detalicznej, zakładający wprowadzenie dwóch stawek tego podatku - 0,8 proc. od przychodu między 17 mln zł a 170 mln zł miesięcznie i 1,4 proc. od przychodu powyżej 170 mln zł miesięcznie.

Zdaniem premier Beaty Szydło projekt gwarantuje równe szanse dla polskich firm.

Projekt zakłada, że przedmiotem opodatkowania będzie przychód ze sprzedaży detalicznej, czyli sprzedaży dokonywanej na rzecz konsumentów (osób fizycznych nieprowadzących działalności gospodarczej oraz rolników ryczałtowych). Przychód ze sprzedaży detalicznej nie będzie obejmował należnego podatku VAT. W podstawie opodatkowania nie będzie uwzględniana sprzedaż na rzecz przedsiębiorców. Projekt nie przewiduje opodatkowania sprzedaży dokonywanej przez internet.

Nowy podatek mają płacić sprzedawcy detaliczni dokonujący zbycia towarów (rzeczy ruchomych lub ich części). Projekt nie zawiera szczególnych rozwiązań dotyczących sprzedawców działających w ramach sieci handlowych.

MF szacuje, że w tym roku z tytułu tej daniny do kasy państwa wpłynie 638,1 mln zł.

"Mogę powiedzieć, że udało się przygotować rozwiązanie - po dyskusjach - które w opinii przedsiębiorców, pracodawców, strony społecznej, i które w mojej ocenie - wypełnia wszystkie oczekiwania zainteresowanych stron. Jest dobrym rozwiązaniem. Przede wszystkim prowadzi (...) do zagwarantowania równych praw i równych szans dla polskich małych firm handlowych (w porównaniu) z tymi dużymi potentatami handlowymi" - powiedziała premier Beata Szydło na konferencji prasowej po posiedzeniu rządu.

"Chcę powiedzieć, że ta ustawa jest przykładem, iż potrafimy, że rząd potrafi rozmawiać i prowadzić dialog (...), bo właśnie, kiedy były przygotowane założenia do projektu, które nie do końca spełniały oczekiwania przede wszystkim przedsiębiorców, pracodawców, wówczas potrafiliśmy w tym dialogu wypracować kompromis, który dzisiaj stał się projektem ustawy przyjętym przez rząd" - powiedziała premier.

Historia przygotowywania podatku od sprzedaży detalicznej (tzw. podatku od marketów) jest długa i burzliwa. Daninę od hipermarketów PiS zapowiadało w kampanii wyborczej. Miała dotyczyć przede wszystkim zagranicznych sieci handlowych.

Pierwszą wersję podatku MF przedstawiło 2 lutego br. Zakładała ona, że podatek miał mieć dwie zasadnicze stawki. Stawka 0,7 proc. miała obciążać przychód nieprzekraczający w danym miesiącu kwoty 300 mln zł. Stawka 1,3 proc. miała być płacona od nadwyżki przychodu ponad 300 mln zł w miesiącu. Inne stawki podatku od sprzedaży miały obowiązywać w soboty, niedziele i święta - 1,3 proc. (dla uzyskujących przychód poniżej 300 mln zł miesięcznie) oraz 1,9 proc. (powyżej tego progu). Kwota wolna od podatku miała wynosić 1,5 mln zł miesięcznie (18 mln zł rocznie).

Propozycje te wzbudziły jednak protesty wielu zainteresowanych środowisk, przede wszystkim handlowców. Podczas posiedzenia Rady Dialogu Społecznego 18 lutego minister finansów Paweł Szałamacha przyznał, że wersja projektu z 2 lutego jest w trakcie przepracowywania, jest bowiem szereg kwestii, które MF musi brać pod uwagę, np. to, że Komisja Europejska zdecydowanie negatywnie wypowiada się o stawce progresywnej. Mówił też, że wiele było głosów za podwyższeniem kwoty wolnej powyżej 18 mln zł rocznie, co uznał za zrozumiałe. Dodał też, że należy zważyć argumenty o zniesieniu oddzielnej stawki weekendowej.

13 kwietnia, podczas posiedzenia kierowanego przez Adama Abramowicza zespołu parlamentarnego, szef Komitetu Stałego Rady Ministrów Henryk Kowalczyk oraz wiceminister Wiesław Janczyk przedstawili nowe założenia projektu. Zawierały one trzy progresywne stawki podatku: 0,4 proc. od miesięcznego przychodu między 1,5 mln i 17 mln zł, 0,8 proc. od przychodu między 17 mln i 170 mln zł, 1,4 proc. od przychodu miesięcznego ponad 170 mln zł. Kwota wolna miała wynosić 1,5 mln zł miesięcznie (18 mln zł rocznie). Nie było już - oprotestowanej przez handlowców - oddzielnej stawki weekendowej i opodatkowania sieci franczyzowych.

Minister Kowalczyk na zakończenie posiedzenia zespołu przyznał jednak, że w ostatecznej wersji projektu znajdzie się najprawdopodobniej jedna, liniowa stawka 0,9 proc. przy kwocie wolnej 17 mln zł miesięcznie (204 mln zł rocznie), bo za taką opcją wypowiedziała się większość uczestników spotkania. Dwa dni później w rozmowie z PAP wiceminister Janczyk zaznaczył jednak, że kwestia ta jeszcze nie jest rozstrzygnięta.

Wprowadzenie podatku od sprzedaży detalicznej miało w 2016 r. przynieść budżetowi 2 mld zł. Miało być jednym ze źródeł finansowania programu 500 plus. Dzisiaj uzyskanie tej kwoty jest już nierealne, niedawno minister Kowalczyk mówił o 1 mld zł, jeśli ustawa weszłaby w życie od 1 lipca