Zwolnienie z podatku energii elektrycznej wykorzystywanej w procesach przemysłowych budzi mnóstwo wątpliwości. Zdaniem firm fiskus zawęża preferencję, tak że w wielu przypadkach jest ona martwa.
Padają nawet głosy, że poprzedni rząd tuż przed wyborami przyznał akcyzowy prezent polskiemu przemysłowi, którego skutki dla budżetu stara się ograniczyć obecna władza.
Z drugiej strony fiskus twierdzi, że huty zbyt szeroko rozumieją pojęcie procesu metalurgicznego, cementownie – mineralogicznego, a producenci akumulatorów – procesu elektrolitycznego. W konsekwencji żąda od nich dopłacenia akcyzy.
Miało być pięknie
Zwolnienie dotyczy podatników akcyzy, którzy wykorzystują energię elektryczną w procesach: elektrolitycznych, metalurgicznych i mineralogicznych. Z nowego art. 30a ust. 7 ustawy akcyzowej cieszyli się przedsiębiorcy, którzy wcześniej walczyli o podobną preferencję przed sądami administracyjnymi, ale przegrywali, i to masowo. Liczyli na to, że dzięki zwolnieniu produkcja przez nie wykonywana stanie się bardziej konkurencyjna wobec firm z zagranicy. Nie wszystkie ich nadzieje jednak się spełniły.
A są kontrole
Trudności mają m.in. huty, na co wskazuje interpelacja poselska nr 2083. W odpowiedzi na nią wiceminister finansów Wiesław Jasiński wyjaśnił, że kierunek interpretacji przepisów o zwolnieniu wyznaczy dopiero wyrok Trybunału Sprawiedliwości, który zapadnie w sprawie C-465/15 Hüttenwerke Krupp Mannesmann.
Do tego czasu – jak zapewnił wiceminister – resort finansów szczegółowo analizuje wydane już interpretacje i jeśli zaczną być one niejednolite, rozważy wydanie interpretacji ogólnej. Zdaniem Dominiki Dobek, doradcy podatkowego z Grant Thornton, argumentacja wiceministra, w tym odwołanie się do orzeczenia TSUE, które jeszcze nie zapadło, potwierdza tylko, że nowe zwolnienia budzą poważne wątpliwości. – A firmy, widząc podatkowe ryzyko, często w ogóle rezygnują ze stosowania zwolnień – podkreśla ekspertka.
Problemy z metalurgią
Wnioski o interpretacje dotyczą głównie opodatkowania procesów metalurgicznych, które nie są zdefiniowane w ustawie. Fiskus w większości przypadków uznaje, że firmy nie mają prawa do zwolnienia bądź stosują je zbyt szeroko. Dotyczy to np. przedsiębiorców, którzy w ogóle nie mają koncesji na obrót energią elektryczną, a w konsekwencji nie są podatnikami akcyzy. Tymczasem zwolnienie jest przewidziane tylko dla tych ostatnich. Kto nie jest podatnikiem, nie może więc kupić bez akcyzy energii elektrycznej zużywanej w procesach przemysłowych. Potwierdzają to m.in. interpretacje dyrektora Izby Skarbowej w Katowicach z 17 marca 2016 r. (nr IBPP4/4513-23/16/EK) i z 2 marca 2016 r. (nr IBPP4-4513-14/16/PK).
Z kolei firmy, które mają koncesję, dowiadują się, że nie skorzystają ze zwolnienia np. w zakresie energii zużytej do oświetlania i wentylacji hal produkcyjnych (interpretacja dyrektora katowickiej IS z 30 marca 2016 r., nr IBPP4/4513-9/16/MK), prądu zużytego do odpylania sanitarnego służącego filtrowaniu powietrza (dyrektor katowickiej IS z 30 marca 2016 r., nr IBPP4/4513-239/15/BP).
W innej interpretacji (nr IBPP4/4513-239/15/BP) dyrektor tej samej izby wyjaśnił, że do procesów metalurgicznych można zaliczyć wyłącznie czynności, podczas których dochodzi do termicznej lub chemicznej obróbki metalu. Wszystkie inne, związane pośrednio z produkcją, są już opodatkowane.
Definicja nie pomogła
Problemy mają też firmy, które wykorzystują energię do procesów mineralogicznych. Zdaniem ekspertów jest to o tyle zaskakujące, że są one zdefiniowane w ustawie akcyzowej (art. 2 ust. 1 pkt 33). – Fiskus patrzy jednak na tę definicję bardzo wąsko i ocenia, czy dany proces jest stricte produkcyjny, czy dochodzi do przemiany fizykochemicznej itp. – zauważa Dominika Dobek. W konsekwencji organy uznają, że „proces mineralogiczny” to pojęcie bardziej wąskie niż sama produkcja sklasyfikowana w nomenklaturze.
Podobnego zdania jest Małgorzata Strycharska, konsultant w PwC. – Urzędnicy fiskusa oceniają, czy dana czynność wchodzi w zakres procesu mineralogicznego, choć nie posiadają ku temu odpowiednich kompetencji – uważa ekspertka. W jej opinii takiej oceny powinien dokonywać ktoś bardziej kompetentny, np. Główny Urząd Statystyczny. – Przedsiębiorca, który uzyskałby opinię w GUS, byłby bardziej pewny co do tego, czy przysługuje mu podatkowa preferencja – przekonuje Małgorzata Strycharska.
Tymczasem z interpretacji wynika, że zwolniona nie jest np. energia wykorzystywana przy magazynowaniu i pakowaniu cementu (z 11 marca 2016 r., nr IBPP4/4513-237/15/MK).
W innych dyrektor katowickiej izby wyjaśnił, że preferencyjnie opodatkowana jest tylko energia zużyta do tych czynności, które przyczyniają się do zmian fizykochemicznych surowca, w efekcie którego uzyskiwany jest dany produkt. Nie ma mowy o wykładni rozszerzającej (nr IBPP4/4513-238/15/EK, IBPP4/4513-170/15/PK).
Nie o to chodziło
Krzysztof Rutkowski, radca prawny i partner w KDCP, przypomina, że idea, która stała za wprowadzeniem zwolnienia, była prosta. Chodziło o zmniejszenie kosztów zużywanej przez przedsiębiorców energii. Tymczasem fiskus nakłada na podatników swoistą pułapkę.
– Gdyby organy interpretowały przepisy zgodnie z ich treścią i celem i zwalniały energię zużywaną przez dany rodzaj działalności, wówczas zwolnienie to byłoby tanie i proste w stosowaniu – wskazuje Krzysztof Rutkowski. – Ale skoro zdaniem urzędników przygotowanie surowca do danego procesu nie jest jego elementem, to w praktyce firma sama musi sobie odpowiedzieć na pytanie, w jakim zakresie przysługuje jej zwolnienie, gdzie kończy się i zaczyna wykonywany proces. Jest to zbędne, kosztowne i nieracjonalne – podkreśla ekspert.
Zdaniem Małgorzaty Strycharskiej najlepszym rozwiązaniem dzisiejszej sytuacji byłoby doprecyzowanie przepisów.
Szymon Parulski, doradca podatkowy w Parulski & Wspólnicy, podpowiada wzorzec niemiecki, gdzie przepisy wskazują bezpośrednio, które procesy są objęte preferencją. Z drugiej strony jednak ekspert obawia się, że takie podejście mogłoby jeszcze bardziej ograniczyć preferencje. Zwraca też uwagę, że ustawodawca wyasygnował na zwolnienie określoną pulę pieniędzy i dziś przez swoją wykładnię przepisów może chcieć ją ograniczyć. A tymczasem podatnicy i ich doradcy próbują poszerzyć preferencję ponad to, co zaproponował MF. Jest to tradycyjne przeciąganie liny, które w polskim systemie akcyzy jest powszechne – podsumowuje Szymon Parulski.