Dwie stawki i kwota wolna – tak zapewne będzie wyglądała danina od handlu. Nie będzie nią objęta sprzedaż w internecie.
Wszystko wskazuje na to, że w tym tygodniu poznamy ostateczną wersję podatku handlowego. Na stole leżą dwa rozwiązania: podatek liniowy oraz progresywny z dwiema stawkami, ale wypowiedzi członków rządu odpowiadających za politykę gospodarczą sugerują, że decyzja jest praktycznie podjęta.
Zwolennikami podatku progresywnego są szef komitetu stałego rządu Henryk Kowalczyk i minister finansów Paweł Szałamacha. – Jestem zwolennikiem takiej formy, bo bierze ona pod uwagę zdolność płatniczą poszczególnych podatników – mówił minister w wywiadzie dla piątkowego DGP. A celem podatku oprócz wzrostu dochodów budżetu ma być zmniejszenie przewagi konkurencyjnej dużych podmiotów nad małym i średnim handlem. Rząd wyłączy z podatku handel w internecie, co potwierdził Szałamacha.
Do rozstrzygnięcia pozostaje kwestia odrębnej wyższej stawki podatku w weekendy. Na razie nie są znane propozycje stawek, wiadomo jedynie, że mają być inne niż w pierwotnej wersji. Przewidywała ona stawki podstawowe 0,7 i 1,3 proc. od obrotu z progiem 300 mln zł obrotu miesięcznie i weekendową stawkę 1,9 proc. Zwolniony z podatku miał być obrót poniżej 18 mln zł rocznie. Progresja ma jednak zasadniczą wadę: możemy znaleźć się na celowniku Brukseli.
Zdaniem Komisji Europejskiej taka forma opodatkowania może zaburzać konkurencję i być ukrytą formą pomocy publicznej. Takie sygnały otrzymał rząd i Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Resort finansów zdaje sobie z tego sprawę, czego dowodem było przygotowanie przez niego drugiego wariantu, czyli podatku liniowego. Wydaje się jednak, że Kowalczyk i Szałamacha uznali, iż warto zaryzykować. Wpływy z podatku nie będą miały dużego udziału w dochodach, w skali roku ma on przynieść 2 mld zł. To powoduje, że gdyby został zakwestionowany, ewentualne ubytki nie będą duże.
– Jeśli minister finansów jest pewien, że obronimy to w Brukseli, to pewnie ma jakieś przesłanki ku temu. Nasz zespół też początkowo proponował progresję. Ostatecznie mamy dwa równorzędne projekty: ze stawkami progresywnymi i ze stawką liniową z bardzo wysoką kwotą wolną – mówi DGP poseł Adam Abramowicz (PiS), przewodniczący sejmowego zespołu na rzecz wspierania przedsiębiorczości i patriotyzmu ekonomicznego. – Projekt z progresją zarekomendowaliśmy rządowi jako pierwszy. Pozostaje się cieszyć, że ta koncepcja wraca – dodaje poseł. Gorzej z innym pomysłem, o którym mówił DGP minister, czyli zwolnieniem z podatku handlu w sieci.
Abramowicz zastanawia się, czy Szałamasze nie chodziło o handel prowadzony zza granicy. – Podmioty zarejestrowane w kraju płacą podatki i rejestrują obroty, więc nie ma powodu, żeby je traktować w specjalny sposób. Jeśli obrót przekroczy ustalony poziom, sklep powinien zapłacić podatek. Wyłączenie powodowałoby nierówne traktowanie podmiotów na rynku. Ci, którzy prowadzą handel przez internet, konkurują przecież ze stacjonarnymi sklepami – analizuje. Jego zdaniem problem sam by się rozwiązał, gdyby wprowadzić drugi projekt zespołu, czyli podatek liniowy 0,9 proc., ale z kwotą wolną rzędu 200 mln zł obrotów rocznie. – Większość sklepów internetowych byłaby z podatku zwolniona ze względu na zbyt niskie obroty – ocenia poseł.
MF z pewnością nie może liczyć na wsparcie branży. Dyrektor Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji Andrzej Faliński mówi, że większość środowiska jest zniecierpliwiona trzymaniem się rozwiązania progresywnego, negatywnie ocenianego przez KE. – Wprowadzi ono podatek powyżej rentowności obrotu w naszym segmencie, wbrew posiadanym informacjom, argumentom i wynikom debat – argumentuje Faliński, dodając, że progresja i kwota wolna spowodują natychmiastowe zaostrzenie form konkurencji i próby przerzucania kosztów na inne podmioty.
– W pierwszej kolejności na dostawców. Firmy będą szukały optymalizacji dostaw, czyli zmniejszą asortyment, ograniczą liczbę dostawców. Będą reagować zgodnie ze swoim interesem. Po jakimś czasie podatek prawdopodobnie zacznie wpływać również na ceny detaliczne – ocenia dyrektor POHiD. Duże sieci nie zamierzają jednak odpuszczać. Według Andrzeja Falińskiego będą „używać środków prawnych”, by skłonić rząd do zmiany zdania. – Myślę o trybunale w Strasburgu i Komisji Europejskiej. Będziemy wskazywać, że stosowanie progresji jest nierównym traktowaniem podmiotów w formie dyskryminacji wprost, ale też nieuprawnioną pomocą publiczną. To spowoduje natychmiastowe działanie Komisji. Jeżeli Ministerstwo Finansów chce spróbować tego rozwiązania, niech próbuje. My będziemy działać – zapowiada.
Jemu również nie podoba się pomysł zwolnienia z podatku handlu w internecie, bo – jak mówi – to tylko zaostrzy problem. – MF nie przyjęło naszych argumentów nie dlatego, że ich nie zrozumiało, ale dlatego, że je zlekceważyło. Będziemy się bronić wszelkimi dostępnymi środkami, bo to są dla nas wielomiliardowe straty. I wcale nie traktujemy kwoty podatku jako głównego źródła tych strat. One powstaną gdzie indziej i później. Zwłaszcza w łańcuchach dostaw. Zaczną się bankructwa, wymuszone konsolidacje. Skutki będą przykre dla całej gospodarki – podkreśla Andrzej Faliński.