Z informacji MF na temat przekazanego 1 proc. podatku za 2014 rok wynikają ważne wnioski. Pierwszy: rośnie zainteresowanie tą formą wsparcia. Drugi: bardziej przekonują nas indywidualne dramaty niż organizacje.



Według stanu na dzień 15 września 2015 r. łączna kwota 1 proc. należnego podatku przekazana na rzecz organizacji pożytku publicznego z rozliczenia za 2014 r. wyniosła 557,6 mln zł i stanowiła 0,74 proc. należnego podatku dochodowego” – czytamy w informacji. Ministerstwo Finansów przypomina, że w pierwszym roku obowiązywania regulacji w zakresie przekazywania organizacjom pożytku publicznego 1 proc. należnego podatku dochodowego od osób fizycznych 80 tys. podatników, tj. 0,3 proc. podatników ogółem, przekazało kwotę w wysokości 10,4 mln zł, co stanowiło 0,03 proc. podatku należnego. W kolejnym roku uczyniło to już ponad 680 tys. podatników (ok. 3 proc. uprawnionych), a kwota przekazana organizacjom wzrosła do 41,6 mln zł i stanowiła 0,14 proc. podatku należnego. Liczba podatników, którzy w zeznaniach za 2014 r. złożyli wnioski o przekazanie 1 proc. należnego podatku na rzecz organizacji pożytku publicznego, wyniosła 12,5 mln, co stanowiło 47 proc. ogólnej liczby podatników (57 proc. liczby podatników wykazujących w zeznaniach należny podatek). Widać więc olbrzymi wzrost zainteresowania wskazywaniem beneficjentów, choć można by się zastanawiać, dlaczego pozostałe 43 proc. obywateli nie decyduje się na współdecydowanie o przeznaczeniu podatków, które odprowadzają.
Ministerstwo wylicza, że podatnicy PIT, którzy w zeznaniach za 2014 r. złożyli wniosek o przekazanie 1 proc. należnego podatku, przekazali organizacjom pożytku publicznego przeciętnie kwotę 45 zł. Łączna kwota (557,6 mln zł), która trafiła do beneficjentów rozkłada się jednak od lat bardzo nierównomiernie. Na niemal 8 tys. organizacji, które Polacy zdecydowali się wesprzeć, zdecydowana większość otrzymała niewielkie kwoty. Rekordzista in minus – fundacja z pozycji 7888. – otrzymał... 70 gr. Absolutny rekordzista in plus – Fundacja Dzieciom „Zdążyć z pomocą” – zbiera najwięcej z 1 proc. od wielu lat. Za rok 2014 fundacja ta otrzymała 136 189 516,87 zł. Między nią a kolejną na liście Fundacją Pomocy Osobom Niepełnosprawnym „Słoneczko” wynosi aż 115 472 964,11 zł.
Te cyfry sugerują dwie przeciwstawne tendencje. Z jednej strony nadmierne rozproszenie (wiele organizacji otrzymuje z 1 proc. kwoty, które w żaden sposób nie mogą się przyczynić do realizowania ich zadań statutowych). Z drugiej zaś (i to również się potwierdza od lat) bardzo dużą koncentrację wpływów. Organizacje z czołówki listy zbierają ok. 80 proc. całej kwoty przekazywanej przez naczelników urzędów skarbowych.
Jak wytłumaczyć olbrzymią różnicę między fundacjami pierwszą na liście i kolejnymi? Powiedzieć, że wynika ona ze sprawności marketingowej tej pierwszej, byłoby zbyt daleko idącym uproszczeniem, choć nie jest tajemnicą, że umiejętność dotarcia do „darczyńców” i przekonania ich do przekazania wsparcia jest bardzo istotna i działanie nawet w najsuszej sprawie nie wystarczy, by podatnicy wybrali daną organizację pożytku publicznego. Największa różnica polega na liczbie podopiecznych, która przekłada się na łączny wynik fundacji.
Ustawodawca zezwala na pozyskiwanie pieniędzy z 1 proc. podatku należnego na konkretnych potrzebujących. Jednocześnie jednak wskazał, że do zbierania 1 proc. są uprawnione wyłącznie organizacje pożytku publicznego, czyli takie organizacje pozarządowe i inne podmioty prowadzące działalność pożytku publicznego, którym na podstawie ustawy o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie z 24 kwietnia 2003 r. (Dz.U. nr 96, poz. 873) oraz ustawy – Przepisy wprowadzające ustawę o działalności pożytku publicznego i o wolontariacie (Dz.U. nr 96, poz. 874) przyznano specjalny status (aktualną listę publikuje ministerstwo właściwe ds. pracy). Aby więc zbierać środki na potrzeby konkretnych osób, organizacje te tworzą specjalne subkonta. To na nie wpływa gros wskazywanych przez podatników pieniędzy.
Przeciwnicy takiego rozwiązania twierdzą, że instytucja 1 proc. miała służyć rozwiązywaniu problemów społecznych, a nie finansowaniu konkretnych osób, nawet najbardziej potrzebujących. Zwolennicy odwołują się do argumentu, że w ten sposób zapewniają pomoc ludziom, których oficjalny, państwowy system pomija. I ten argument najwyraźniej trafia do Polaków bardziej niż pierwotna idea wprowadzonego rozwiązania.