Fiskus mógłby wykorzystać narastające poczucie niesprawiedliwości wśród podatników, którzy rzetelnie się z nim rozliczają
Od 2007 r. spadek procentowy wpływów z polskiego CIT w porównaniu z PKB wyniósł aż 33 proc. Jest nawet większy niż w przypadku ubytku w VAT – alarmował w kwietniu MFW. To prawda, że podobną tendencję obserwujemy w innych krajach europejskich, lecz w Polsce problem jest wyjątkowo duży, może stanowić potencjalne ryzyko – przestrzegali autorzy raportu. Efektywność podatkowa w Polsce pogarsza się od czasu wybuchu kryzysu w 2008 r. Wtedy podatki dochodowe łącznie z VAT dawały ok. 16 pkt proc. PKB, rok później – 14 pkt, w 2013 r. było to już ledwie 13,1 pkt. A inne kraje Starego Kontynentu po pierwszym szoku zdołały się otrząsnąć i ich dochody podatkowe wróciły do stanu przedkryzysowego – zwracał uwagę MFW.
Luka w VAT sięgnie w tym roku rekordowego poziomu 53 mld zł, czyli ok. 3 proc. PKB – wyliczyła we wrześniu firma doradcza PwC. O tyle więcej powinno trafiać do budżetu przy obecnej koniunkturze gospodarczej. W CIT brakuje nam aż 42 mld zł – ocenił pod koniec września prof. Dominik Gajewski z SGH na zlecenie Komisji Europejskiej. To potężny ubytek, biorąc pod uwagę, że w ubiegłym roku łączne wpływy z tego podatku wyniosły poniżej 30 mld zł.
Nie da się wytłumaczyć problemów z podatkami gospodarczą dekoniunkturą. Gospodarka ma się nieźle, wyniki przedsiębiorstw są bardzo dobre, firmy siedzą na pieniądzach (na samych depozytach w bankach zgromadziły rekordowe 233 mld zł). Gorszych wyników podatkowych nie da się też uzasadnić zmianami systemowymi. Stawka CIT nie była zmieniana od 2003 r., w podatku nie przybyło ulg. A w VAT mamy podwyższone stawki od 2010 r. Gorsza efektywność podatkowa to dowód na to, że polski system podatkowy jest dziurawy jak sito. Fiskus jest bezradny wobec oszustw w VAT (to one są przyczyną rekordowo dużej luki) i tzw. optymalizacji podatkowej w CIT (czyli zmniejszania obciążeń podatkowych przy zastosowaniu legalnych metod, np. transferu zysków do innych krajów).
„Nie” dla podatkowych oszustw
Ale gdyby tylko chciał i umiał, mógłby przynajmniej częściowo problem rozwiązać dość prostymi metodami. Sprzyjałby temu powszechny w Polsce społeczny brak zgody na oszustwa podatkowe. Grubo ponad połowa Polaków (63 proc.) mówi: nigdy i w żadnych okolicznościach nie ma usprawiedliwienia dla oszukiwania fiskusa. Kolejne 20 proc. też się na to nie godzi, choć nie jest tak rygorystyczne w ocenach. To wyniki Europejskiego Sondażu Społecznego, cyklicznego badania – jedną z jego edycji poświęcono moralności podatkowej w Europie. Mówiąc krótko: w walce o większe wpływy z podatków aparat skarbowy nie byłby sam.
Pod względem moralności podatkowej Polska szczególnie się nie wyróżnia. Małgorzata Niesiobędzka, profesor Uniwersytetu Gdańskiego zajmująca się badaniami nad skłonnością do płacenia danin fiskusowi na naszym krajowym gruncie, mówi, że jesteśmy pod tym względem – na tle Starego Kontynentu – średniakiem. Czyli rygoryzm moralny mamy wysoki, lecz niektórzy – jak Szwajcarzy, Austriacy czy Niemcy – są jeszcze bardziej zasadniczy. Duży odsetek uczciwych tłumaczy samym sposobem zadania pytania: ankietowani mieli się wypowiedzieć na temat oszukiwania, a więc czynu jednoznacznie moralnie nagannego. Gdy zada się pytanie bardziej neutralne, odsetek spada, ale nadal jest wysoki.
– W moich badaniach pytałam o opinie na temat różnych sposobów unikania podatków, np. o przyjmowanie wynagrodzenia w gotówce, korzystanie z ulg, do których się nie ma prawa itp. I ponad połowa badanych uznała, że takie praktyki są niedopuszczalne. Z tego wniosek, że osobiste standardy moralne podatników mamy wysokie i większość badanych twierdzi, że nie powinno się uchylać od płacenia podatków – mówi prof. Niesiobędzka.
Podatkowy sprzeciw
Jarosław Neneman, były wiceminister finansów odpowiedzialny za podatki, ocenia, że narasta też poczucie niesprawiedliwości związane z tym, że ci, których na to stać, mogą unikać opodatkowania kosztem innych. Kosztem, bo ich wkład do państwowej kasy jest nieproporcjonalnie mniejszy niż tych, którzy rozliczają podatki w pełnym zakresie.
– Pod tym względem świadomość społeczna się zmienia na zasadzie „skoro ja uczciwie płacę podatki, to każdy powinien” – uważa Neneman. Przykład takiego społecznego niezadowolenia to efekty nagłośnienia transferu znaków towarowych do rajów podatkowych przez jedną z czołowych firm odzieżowych. Skończyło się awanturą w prasie i konsumenckim bojkotem w mediach społecznościowych. – Dobrze, że tak się stało, bo opinia publiczna zwróciła uwagę na problem optymalizacji – kwituje były wiceminister.
Sam Neneman wywołał w połowie tego roku burzę, nazywając stosowanie agresywnej optymalizacji podatkowej niemoralną i nieuczciwą, nawet jeśli jest legalna. – Staram się zrozumieć, dlaczego przedsiębiorcy w Polsce uciekają od podatków. Przecież stawka podatku od firm czy liniowy PIT dla prowadzących działalność gospodarczą to 19 proc. Pracownik zatrudniony na etacie może zapłacić nawet 32 proc. Można zrozumieć, że ktoś taki jak francuski aktor Gerard Depardieu uciekał przed 75-proc. stawką aż do Rosji, ale trudno pojąć stosowanie rozmaitych sztuczek i schematów optymalizacyjnych, by nie zapłacić 19 proc. – mówi dziś w rozmowie z DGP.
Według niego opinia publiczna zaczyna to dostrzegać. Stąd np. bardzo trudno namówić kogoś z przedstawicieli dużych firm doradczych na publiczne wypowiedzi o optymalizacji. Niby jest legalna, ale jednak pomoc w jej stosowaniu wizerunku już nie poprawia. Jeszcze kilka lat temu podatek w powszechnym odczuciu był zwykłym kosztem, który – w imię dobrego gospodarowania – należało obniżyć. Dziś stawia się znak równości między optymalizacją a cwaniactwem i naciągactwem. Optymalizacja odbierana jest pejoratywnie.
Były wiceminister uważa, że momentem przełomowym był ostatni kryzys, a zmiana przyszła do nas z Zachodu. To w Europie Zachodniej z publicznych pieniędzy ratowano banki. Podatnicy widzieli, że to z ich podatków finansuje się programy ratunkowe i że to oni ponoszą główne koszty kryzysu. To był wstęp do całej dyskusji o optymalizacji podatkowej, która dała rządom mocny mandat do walki z optymalizacją. Przykład? Niemcy i ich stanowcza polityka wobec rajów podatkowych, np. Liechtensteinu.
Skarbówka musi się zmienić
Profesor Niesiobędzka uważa, że poczucie niesprawiedliwości podatkowej ma wpływ na postawę podatników. I nie chodzi tylko o to, że podatki powinni płacić wszyscy proporcjonalnie do swoich dochodów. Ważna jest też sprawiedliwość proceduralna, czyli poczucie, że podatki – nawet wysokie – zostały ustanowione sprawiedliwie dla wszystkich. – Im silniejsze poczucie sprawiedliwości proceduralnej, tym lepiej. Znaczenie mają jakość i ilość informacji ze strony aparatu skarbowego, ale też poczucie uczestnictwa, czyli np. szerokie społeczne konsultacje przy zmianach podatkowych. Wtedy poczucie sprawiedliwości proceduralnej jest wyższe. Dzięki temu poprawia się nie tylko moralność podatkowa, ale też skłonność do płacenia podatków – mówi. Przez lata podejście urzędników skarbowych do podatnika było jednak inne. Fiskus przede wszystkim był aparatem opresji. – Rzeczywiście relacja aparatu skarbowego i podatnika była typowa: urzędnik – petent. Ten drugi był na gorszej pozycji. Ale to się zmienia – mówi Neneman.
W tym roku przeprowadzono eksperyment, którego celem było sprawdzenie, jak podatnicy potraktują fiskusa z ludzką twarzą. Pierwszym krokiem była zmiana sposobu komunikowania się urzędu z podatnikiem zalegającym z podatkiem. Standardowo jest to list polecony z zawoalowaną groźbą sankcji za unikanie opodatkowania. Pomysł był taki, żeby nie wysyłać do ludzi urzędowo brzmiących druków, które ci nie do końca rozumieją i których się boją. List miał być napisany „po ludzku”, bez uciekania się do paragrafów. – A poza tym chcieliśmy wstawić do tych listów treści odwołujące się do poczucia patriotyzmu i moralności – opowiada Neneman.
Wydzielono trzy grupy badawcze. Do jednej w ogóle nie wysłano żadnej korespondencji. Do drugiej – typowe upomnienia. Do trzeciej – nieformalne listy, w których oprócz innego sposobu komunikowania się duży nacisk kładziono na polubowne załatwienie sprawy, np. przez propozycje odroczenia należności czy rozłożenia na raty. – W grupie, która dostała przyjazny list, więcej podatników zapłaciło zaległość i zrobiło to nieco szybciej niż w tej, w której korespondencja była sformalizowania. Niewiele więcej, o kilka punktów procentowych. To nie jest dużo, ale korzyści są. Bo okazuje się, że można ludzi mobilizować do płacenia podatków mniejszym kosztem. A poza tym kreuje się przyjazny obraz służb skarbowych, co też ma znaczenie – mówi ekonomista. Jego zdaniem eksperyment należałoby powtórzyć, by dokładnie opracować formułę listu, dowiedzieć się, co akcentować mocniej, co słabiej. Czy np. bardziej działa odwołanie się do patriotyzmu, czy do poczucia moralności.
W eksperymencie nacisk położono na jeszcze jeden element: podatnika informowano, że grupa podobnych jemu spóźnialskich nie jest liczna. – Chodziło o to, żeby pokazać: nie zapłaciłeś podatku, a inni zapłacili – dobrze się z tym czujesz? – mówi były wiceminister. Z pozoru wydaje się to banalnym chwytem – ale w przypadku skłonności do unikania podatków w Polsce ma duże znaczenie. Bo problem w tym, że o ile podatnik ma dobre zdanie o samym sobie, to o innych podatnikach jego opinia jest już zła. Ci sami ankietowani prof. Niesiobędzkiej, którzy kategorycznie odrzucali podatkowe nadużycia, byli przekonani, że zaledwie co dziesiąty Polak myśli jak oni. A co czwarty odrzuca unikanie podatków pod pewnymi warunkami.
Wszyscy kradną
Mit pod tytułem „wszyscy kradną” ma kolosalne znaczenie dla rzeczywistych (a nie deklarowanych) postaw w relacjach podatników z fiskusem. „Skoro inni nie biorą faktur od ekip budowlanych, to ja też mogę” – tak działa ten mechanizm. – Przekonanie, że inni kombinują na podatkach, pomaga usprawiedliwić własną postawę i zachować dobre samopoczucie. Tak, mam wysokie standardy moralne, dobrze się z tym czuję i powinienem ich się trzymać. Ale po co, skoro inni oszukują – mówi prof. Niesiobędzka.
Podobne wnioski płyną z badań dr Moniki Pasternak-Malickiej z Politechniki Rzeszowskiej prowadzonych m.in. wśród przedsiębiorców. Wśród małych i średnich firm rośnie grupa tych, którzy próby ucieczki przed podatkami oceniają jako niedopuszczalne. O ile w 2013 r. stanowili oni 24,5 proc. badanych firm, to w tym roku jest tu już 31,2 proc. Doktor Pasternak-Malicka zwraca przy tym uwagę, że w codziennych relacjach biznesowych niektórzy przedsiębiorcy mogą czuć się zmuszani do obchodzenia obowiązków podatkowych. Bo działają w przeświadczeniu, że konkurent, oferując np. niższą cenę, zapewne unika podatków. By im dorównać, uczciwi przedsiębiorcy zaczynają robić to samo, bo to często jedyny sposób na cięcie kosztów.
Złe zdanie, jakie podatnicy mają o innych podatnikach, to skutek ogólnego braku zaufania społecznego. Pod tym względem jesteśmy w europejskiej czołówce. Stworzony w ramach badań Europejskiego Sondażu Społecznego tzw. indeks zaufania sytuuje Polskę w dole tabeli. Na czele są kraje skandynawskie. Eksperci wiążą to z poziomem życia, stosunkiem państwa do obywatela (model państwa opiekuńczego), niskim poziomem korupcji. – Zaufanie do innych podatników – że płacą rzetelnie podatki – oraz zaufanie do instytucji państwa są kluczowe. Jeżeli zaufanie jest wysokie, mamy do czynienia z rodzajem kontraktu między państwem a obywatelami. Dochodzi do wymiany: państwo daje mi dostęp do różnych usług – ochrony zdrowia, edukacji, mogę też korzystać z publicznych dróg. A moim wkładem są płacone przeze mnie rzetelnie podatki – uważa prof. Niesiobędzka.
Skoro podatnik traktuje urząd skarbowy jako potencjalnego wroga, może zadziałać drugi mechanizm usprawiedliwiania podatkowej nierzetelności. Kradzież rzeczy choćby o drobnej wartości będzie jednoznacznie gorzej oceniana niż unikanie podatku na wysokie kwoty. Bo w tym drugim przypadku ofiara nie jest identyfikowalna.– Tak naprawdę tracą wszyscy, ale nie ma takiej świadomości. Stąd jest to łatwiejsze do przełknięcia – ocenia ekspertka.
Jarosław Neneman wymienia jeszcze jeden mechanizm usprawiedliwiania wynikający z niskiego poziomu zaufania do państwa. – Widać to było podczas moich spotkań z przedsiębiorcami. Pokutowało przeświadczenie, że państwo zabiera nasze pieniądze i one przepadają w jakiejś czarnej dziurze. Więc będzie lepiej, jeśli ja – przedsiębiorca czy ogólniej podatnik – zaoszczędzę na podatkach. I skorzystam nie tylko ja, ale również społeczeństwo, bo przecież ja te pieniądze mógłbym zainwestować, kogoś za nie zatrudnić – mówi Neneman. Od tego już prosta droga do moralnego wybielania samego siebie: skoro państwo to worek bez dna, a ja lepiej wiem, jak zarządzać własnymi pieniędzmi, to unikanie podatków jest dopuszczalne.
I dlatego Jarosław Neneman jest pesymistą i rewolucyjnych zmian w zwyczajach podatkowych raczej się nie spodziewa. – Potrzebne są lata, żeby osiągnąć cel, jakim jest powszechne uświadomienie, że niepłacenie podatków jest złe. Pokolenia muszą przeminąć – podsumowuje.
Zaufanie do innych podatników – że płacą rzetelnie podatki – oraz zaufanie do instytucji państwa są kluczowe. Jeżeli zaufanie jest wysokie, mamy do czynienia z rodzajem kontraktu między państwem a obywatelami. Dochodzi do wymiany: państwo daje mi dostęp do różnych usług, a moim wkładem są płacone przeze mnie rzetelnie podatki