Cieszyli się, gdy wygrali przetargi, w których inwestorem był Skarb Państwa. Dziś płaczą, bo fiskus chce od nich milionów podatku.
Fragment pisma Urzędu Morskiego w Gdyni / Dziennik Gazeta Prawna

Najpierw ogłosili przetarg na prace zwolnione z podatku, a później kazali go firmom zapłacić. Z własnej kieszeni

Fiskus każe zapłacić podatek kilkunastu firmom, które na zlecenie urzędów morskich realizowały inwestycje hydrobudowlane. Ale gdy startowały one do przetargów, trzeba było złożyć ofertę bez VAT. Urzędnicy twierdzili, że to roboty nieopodatkowane. Oferty z 23-proc. podatkiem były odrzucane z powodu błędnie skalkulowanej ceny.

Teraz inni urzędnicy zajmujący się kontrolami skarbowymi twierdzą, że inwestycje nie mają związku z ochroną środowiska morskiego i że VAT się należy. Żądają od wykonawców, aby uiścili od kilku do kilkunastu milionów złotych zaległego podatku. – Oczywiście z własnej kieszeni, bo urzędy morskie w ogóle nie przewidziały w budżecie środków na ten cel – wyjaśnia radca prawny Katarzyna Wicher-Kluczkowska, która reprezentuje dwie spośród kontrolowanych spółek.

Co więcej, znaczna część roszczeń przedsiębiorców względem urzędów morskich już się przedawniła, bo tu termin jest znacznie krótszy – wynosi 3 lata, a nie 5, jak w przypadku zobowiązań podatkowych.

Zaległy podatek to niejedyny problem wykonawców. Mając zaległość podatkową sięgającą milionów złotych, nie mogą oni liczyć na zaświadczenia o niezaleganiu w podatkach, a bez tego nie mogą brać udziału w kolejnych przetargach. Tracą więc źródło zarobkowania. Nie mogą też zaciągnąć kredytów, mimo że decyzja UKS w sprawie VAT nie jest jeszcze ostateczna. – Wobec niektórych spółek urzędy prowadzą także postępowania karnoskarbowe, zarzucając im nierzetelne prowadzenie ksiąg rachunkowych i narażenie budżetu na uszczuplenie – zwraca uwagę Wicher-Kluczkowska.

Żaden z organów państwa nie czuje się kompetentny do zajęcia stanowiska w tym sporze. – Każdy twierdzi, że sprawa leży poza jego kompetencją – mówi radczyni i pokazuje otrzymane od urzędników odpowiedzi. Wynika z nich, że sprawą nie zajmie się ani prezydent, ani Najwyższa Izba Kontroli, ani departament podatku od towarów i usług Ministerstwa Finansów. Podjęcia czynności odmawiają także Prokuratura Generalna, minister infrastruktury i rozwoju, podległy mu dyrektor departamentu transportu morskiego i bezpieczeństwa żeglugi i minister środowiska.

Urzędy kontroli skarbowej każą zapłacić od kilku do kilkunastu milionów złotych VAT firmom, które na zlecenie urzędów morskich realizowały inwestycje hydrobudowlane. Rzecz w tym, że inwestorem był Skarb Państwa, a działające w jego imieniu urzędy morskie płaciły przedsiębiorstwom cenę bez VAT. Odrzucały oferty, w których był uwzględniony podatek, bo twierdziły, że inwestycje mają związek z ochroną środowiska morskiego.
Dziś fiskus liczy na to, że firmy dopłacą daninę z własnej kieszeni.
– Pierwszy raz mam do czynienia z sytuacją, gdy jeden organ działający na zlecenie państwa (urząd morski) każe nie naliczać podatku i stoi na stanowisku, że inwestycja jest związana z ochroną środowiska morskiego, a drugi (UKS) żąda jego zapłaty. I to w sytuacji, gdy ten pierwszy nie zapłacił podatku i nawet nie przewidział w budżecie środków na ten cel – mówi radca prawny Katarzyna Wicher-Kluczkowska, która reprezentuje dwie spośród kontrolowanych spółek.
Chodzi o realizowany w latach 2008–2012 Program Ochrony Brzegów Morskich. Inwestycję współfinansowała Unia Europejska i Skarb Państwa, w imieniu którego działały urzędy morskie. Te były przekonane, że ochrona brzegów Bałtyku ma związek z ochroną środowiska morskiego i w związku z tym należy do niej stosować zerową stawkę VAT.
– Po to, by móc konkurować w przetargu, trzeba było złożyć ofertę bez VAT. Zapisy o zerowej stawce podatku znajdowały się również w umowach – mówi Katarzyna Wicher-Kluczkowska, .
Na potwierdzenie przedstawia pismo Urzędu Morskiego w Gdyni, z którego wynika, że oferty z 23 proc. VAT były odrzucane ze względu na błędnie skalkulowaną cenę.
W piśmie tym urząd stwierdza, że zgodnie z art. 89 ust. 1 pkt 6 prawa zamówień publicznych zamawiający odrzuca ofertę, jeżeli zawiera ona błędy w obliczeniu ceny. Takim błędem było – według urzędu – przyjęcie przez wykonawcę stawki VAT w wysokości 23 proc. Urząd wskazał, że w wyjaśnieniach do specyfikacji istotnych warunków zamówienia zamieścił przecież informację, że usługa jest związana z ochroną środowiska morskiego.
Przedsiębiorcy składali więc oferty zgodnie ze wskazaniami urzędu, a za wykonane prace wystawiali faktury bez VAT. Po latach okazało się jednak, że popełnili błąd.
Kontrole UKS
Od 2012 r. dyrektorzy izb skarbowych zaczęli wydawać interpretacje stwierdzające, że ochrona brzegów morskich nie ma nic wspólnego z ochroną środowiska morskiego i powinna być opodatkowana podstawową stawką VAT. W ślad za interpretacjami ruszyły kontrole UKS. Inspektorów nie przekonywał argument, że urzędy morskie twierdziły inaczej. Nie pomogły nawet wydawane przez nie zaświadczenia, w których jeszcze dziś urzędy twierdzą, że Program Ochrony Brzegów Morskich miał związek z ochroną środowiska morskiego.
Organy kontroli skarbowej stoją na stanowisku, że urzędy morskie nie są organami podatkowymi i w związku z tym nie mają uprawnień do określania wysokości VAT. Przypominają natomiast, że obowiązek stosowania właściwej stawki ciąży na podatniku. Jeśli ten ma wątpliwości, to powinien wystąpić o indywidualną interpretację prawa podatkowego.
– Fiskusa nie obchodzi to, z czego wykonawcy mają go zapłacić – mówi Katarzyna Wicher-Kluczkowska.
NSA nie pomoże
W sprawie VAT wykonawcy nie mają co liczyć na Naczelny Sąd Administracyjny. 14 kwietnia 2015 r. sąd kasacyjny orzekł, że interpretacja wydana przez dyrektora Izby Skarbowej w Warszawie, nakazująca stosować 23-proc. stawkę VAT do tego typu inwestycji, jest słuszna. – Jedne ekspertyzy potwierdzają pozytywny wpływ takich działań na środowisko, a inne nie – stwierdził sędzia Roman Wiatrowski, uzasadniając wyrok (sygn. akt I FSK 1493/14).
NSA nie rozważał jednak sprawy w kontekście działań urzędów morskich i wymogów stawianych przez nie przedsiębiorcom. Zajął się wyłącznie interpretacją przepisu podatkowego.
Jeden organ działający na zlecenie państwa nie chciał VAT, teraz drugi żąda jego zapłaty