Drzewiej lepiej bywało! Wydawałoby się, że to hasło ludzi w podeszłym wieku, którzy tęsknią za młodością i sprawnością. Jednak hasło to stosują coraz częściej doradcy podatkowi, i to także ci najmłodsi. Dzieje się tak za sprawą kolejnych nowelizacji prawa i wydawanych na ich tle interpretacji. Ustawodawca szumnie zapowiada znoszenie kolejnych barier, ale po ich likwidacji okazuje się, że jest trudniej, niż było. Może lepiej byłoby, gdyby zaczął te bariery wprowadzać? Dzięki lukom, których by się nie ustrzegł, dałoby się je zapewne obejść.
Jednym z przejawów nadmiernego fiskalizmu jest limit kosztów autorskich, a w zasadzie nie tyle sam limit, co związane z nim interpretacje. Zabawne jest to, że w skali budżetu jest to temat niszowy, bo osób, które przekraczają limit, nie jest wcale tak dużo. Było to więc przykręcenie śruby bez odczuwalnego skutku dla budżetu.
Omówienie wszystkich błędów i niedociągnięć, które można popełnić w dwóch krótkich przepisach (art. 22 ust. 9a i 10a ustawy o PIT – t.j. Dz.U. z 2012 r. poz. 361 ze zm.), zajęłoby dość dużo miejsca. Skupimy się na umowie o dzieło z prawami autorskimi.
Umowa o dzieło to umowa rezultatu. Prawa autorskie stosowane są w przypadku stworzenia utworu. Tym samym połączenie umowy o dzieło z prawami autorskimi było zawsze najbardziej naturalnym połączeniem. Dyskusyjne było jednak to, z jakiego źródła pochodzi wynagrodzenie wypłacane na podstawie takiej umowy – działalność wykonywana osobiście czy prawa majątkowe. Problem ten urósł do potęgi po wprowadzeniu limitu kosztów autorskich.
Umowa o dzieło z prawami autorskimi to wciąż umowa o dzieło. Bynajmniej nie jest to inny typ umowy. Tym samym rodzaj umowy wskazuje na działalność wykonywaną osobiście (art. 13 pkt 8 ustawy o PIT). Również przedmiot umowy wskazuje na działalność wykonywaną osobiście – na mocy art. 13 pkt 2 ustawy o PIT za przychody z tej działalności uznaje się m.in. przychody z osobiście wykonywanej działalności artystycznej, literackiej, naukowej, trenerskiej, oświatowej i publicystycznej, w tym z tytułu udziału w konkursach z dziedziny nauki, kultury i sztuki oraz dziennikarstwa.
Dopiero prawa autorskie do stworzonego dzieła wskazują na kapitały pieniężne i prawa majątkowe (art. 18 ustawy o PIT). Mamy więc 2:1 dla działalności wykonywanej osobiście. Bramki strzelone dla praw majątkowych jednak najwyraźniej liczą się potrójnie, bo w opinii organów podatkowych zwyciężają prawa majątkowe.
Powyższe skutkuje tym, że w opinii organów podatkowych w przypadku umowy o dzieło z prawami autorskimi nie ma możliwości zastosowania kosztów 20-proc., nawet jeśli nie można stosować kosztów 50-proc. z uwagi na przekroczenie limitu. Problem jednak w tym, że wynika to nie tyle z przepisów (te są dość enigmatyczne w tym zakresie), ile z profiskalnego podejścia organów podatkowych działających na zasadzie „wszelkie niejasności na szkodę podatnika”.
Koszty autorskie mają dość specyficzny charakter, nie są bowiem ściśle przypisane do źródła przychodów (można by je nazwać interźródłowymi). Mają one zastosowanie do praw majątkowych, ale też do stosunku pracy, a także działalności wykonywanej osobiście. W tym ostatnim przypadku po wprowadzeniu limitu organy podatkowe powszechnie negują taką możliwość, mimo że wcześniej dopuszczały wykazanie na PIT-11 umów o dzieło z prawami autorskimi w rubryce dotyczącej działalności wykonywanej osobiście.
Jak to już zostało wykazane, rodzaj i przedmiot umowy wskazuje na działalność wykonywaną osobiście, w przypadku której stosuje się koszty 20-proc. W szczególnym przypadku, gdy z umową związane są prawa autorskie, stosuje się 50-proc. Mamy więc przepis szczególny, który ma pierwszeństwo przed ogólnym. Jednak kiedy przepis szczególny przestaje obowiązywać (np. z powodu przekroczenia limitu), powinien być powrót do zasady ogólnej, czyli do 20-proc.
Dodatkowo warto zauważyć, że koszty autorskie w zamyśle miały być nagrodą za twórczość. Limit kosztów powiązany z przedstawioną interpretacją powoduje, że stały się karą za sukces. Jeżeli bowiem ktoś zarobi 1 mln, to koszty autorskie wyniosą nieco ponad 4 proc. tej kwoty. Jeżeli natomiast ktoś zarobi tę samą kwotę, kopiąc rowy – będzie miał 20 proc. kosztów. Tym samym obecnie dąży się do zminimalizowania honorariów w wynagrodzeniu na korzyść zwykłych umów.