W identycznej sytuacji jedna osoba, która złamie ustawę o grach hazardowych, może ponieść odpowiedzialność karną, a inna nie
Zgodnie z ustawą (Dz.U. z 2009 r. nr 201, poz. 1540 ze zm.) od 2010 r. urządzenia nazywane potocznie jednorękimi bandytami mogą stać tylko w kasynach, a w innych miejscach – wyłącznie na podstawie zezwolenia wydanego do końca 2009 r. Biorąc to pod uwagę, Sąd Okręgowy w Suwałkach utrzymał 15 stycznia 2015 r. w mocy wyrok sądu I instancji (sygn. akt II Ka 397/14) skazujący przedsiębiorcę, który w dwóch lokalach ustawił automaty do gier, na bezwzględną karę 8 miesięcy pozbawienia wolności oraz karę grzywny w wysokości 11,2 tys. zł. Sąd nie tylko stwierdził, że doszło do naruszenia przepisów, ale ocenił też, że nie ma powodów, by odmawiać ich stosowania, skoro pozostają w obrocie prawnym. W ten sposób odniósł się do sporu branży hazardowej z rządem, czy regulacje zawarte w ustawie są w ogóle skuteczne. Chodzi o to, że Komisja Europejska nie została powiadomiona o zamiarze ich wprowadzenia (notyfikacja). Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej zajmował się problemem, ale go nie rozstrzygnął: ocenę, czy są to przepisy techniczne (a takie podlegają notyfikacji), pozostawił polskim sądom.
Co więc te robią? Zazwyczaj zawieszają postępowania karnoskarbowe i pytają TK o zgodność niezgłoszonych Komisji Europejskiej przepisów z ustawą zasadniczą. Niektóre jednak, nie czekając na jego rozstrzygnięcie, ferują wyroki. Uniewinniające lub – jak sąd w Suwałkach – skazujące.
Jasnej odpowiedzi na pytanie, czy karać za organizowanie gier na automatach o niskich wygranych, nie daje też Sąd Najwyższy. W postanowieniu z 27 listopada 2014 r. (sygn. akt II KK 55/14) oddalił kasację na niekorzyść oskarżonych (tym samym wyrok uniewinniający się uprawomocnił) i stwierdził jednoznacznie, że ich działania nie są karalne, bo Polska nie dopełniła obowiązku notyfikowania przepisów technicznych zawartych w projekcie ustawy o grach hazardowych. Co za tym idzie, nie mogą być one – jako bezskuteczne – podstawą odpowiedzialności.
Inne podejście SN zaprezentował 3 grudnia 2014 r. Na temat konsekwencji braku notyfikacji bezpośrednio się nie wypowiedział (bo był związany granicami kasacji), ale odsyłając sprawę do ponownego rozpoznania, wskazał, że sąd rejonowy powinien zwrócić uwagę na postanowienie SN z 28 listopada 2013 r. (sygn. akt I KZP 15/13). Wówczas Sąd Najwyższy odmówił wydania uchwały w odpowiedzi na pytanie, czy dopuszczalne jest pociągniecie do odpowiedzialności karnoskarbowej za naruszenie zakazów określonych w ustawie o grach hazardowych, w sytuacji gdy nie doszło do notyfikacji jej przepisów. Wyjaśnił, że jeśli w konkretnym przypadku sąd dochodzi do wniosku, że brak notyfikacji oznaczał naruszenie trybu ustawodawczego, może nie stosować przepisów ustawy – ale tylko w ten sposób, że zawiesi postępowanie i skieruje pytanie prawne do Trybunału Konstytucyjnego o zgodność tego naruszenia z ustawą zasadniczą. Do tego czasu lub do czasu rozstrzygnięcia problemu przez TK brak jest podstaw do tego, by ustawy nie stosować.
To stanowisko wykorzystało Ministerstwo Finansów, by po raz kolejny zaakcentować w komunikacie na stronie internetowej, że nie ma podstaw, by odmawiać celnikom prawa do konfiskaty automatów do gier. Nie odniosło się jednak do naszych pytań o rozbieżną praktykę sądów w sprawach odpowiedzialności karnoskarbowej osób łamiących przepisy o grach hazardowych.
Krzysztof Budnik, adwokat z kancelarii Budnik Posnow & Partnerzy, stoi na stanowisku, że praktyka wymiaru sprawiedliwości powinna być jednolita, a w świetle postanowienia SN z 27 listopada 2014 r. nie ma wątpliwości, że naruszono obowiązek notyfikacji przepisów.
– Tym samym nie mogą być one podstawą karania czy stosowania jakichkolwiek sankcji – twierdzi. Według niego również w świetle stanowiska SN z 28 listopada 2013 r. wyrok Sądu Okręgowego w Suwałkach jest rażąco sprzeczny z prawem.
Inni eksperci zwracają uwagę, że stanowisko TSUE, a także SN wyrażone w postanowieniu z 28 listopada 2013 r. (do którego SN odesłał w zeszłym miesiącu), wskazuje, że sądy – do czasu aż Trybunał Konstytucyjny orzeknie w tej sprawie – mogą, rozpatrując konkretny przypadek, swobodnie oceniać, czy przepisy miały techniczny charakter. Jeśli dochodzą do wniosku, że tak – powinny zawieszać postępowania i pytać TK o skutki ich uchwalenia bez notyfikacji. Jeśli uważają, że nie – mogą orzekać na niekorzyść oskarżonych. Najlepiej by zaś było, aby problem został jak najszybciej rozstrzygnięty przez trybunał.