Firmy, które nie pobierały podatku od bezpłatnego dowozu pracowników do zakładu, będą musiały uregulować zaległość. Pytanie, jak to zrobić, jeśli nie ewidencjonowały, kto jechał
Trybunał Konstytucyjny o świadczeniach / Dziennik Gazeta Prawna
Obowiązek zapłaty podatku potwierdził Naczelny Sąd Administracyjny w wyroku z 20 listopada 2014 r. (sygn. akt II FSK 2771/14). Nie miał wątpliwości, że bezpłatny transport jest dla pracownika przychodem, a brak ewidencji nie zwalnia pracodawcy jako płatnika z obowiązku zapłaty podatku. Do takiego wniosku skłonił NSA wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 8 lipca 2014 r. (sygn. akt K 7/13).
Problem jest podobny jak przy pakietach medycznych – wiele firm również nie odprowadzało od nich zaliczek na PIT. O ile jednak wtedy nie było problemów z ustaleniem, kto korzystał z abonamentów (z reguły – imiennych), o tyle teraz może być kłopot ze wskazaniem, kto jechał firmowym autobusem, jeśli pracodawca nie prowadził ewidencji.
Sąd nie dał żadnych wskazówek, w jaki sposób obliczyć wysokość zaliczek. Tym bardziej że każdy z pracowników może zaprzeczyć, że jechał. Ponadto każdy może być objęty inną stawką PIT – 18 lub 32 proc. Dlatego zdaniem ekspertów wyrok NSA nie zakończy sporów.
Kto to zapłaci
Zdaniem Pawła Fałkowskiego, partnera w FL Tax, skoro nie wiadomo, kto jechał, i tym samym, kto uzyskał przychód, to nie wiadomo, komu potrącić z wynagrodzenia zaległą zaliczkę. W takiej sytuacji – według eksperta – pracodawcy będą musieli zapłacić PIT z własnej kieszeni, i to z odsetkami. Ewentualnie, jeśli później zdobędą dowody na to, kto jechał, kiedy i na jaką odległość, to będą mogli mieć roszczenie do pracownika, ale już na drodze cywilnej – wyjaśnia ekspert. W praktyce może to być jednak trudne do udowodnienia.
Łukasz Bączyk, doradca podatkowy w Crido Taxand, nie wyklucza, że część pracodawców będzie próbowała szybciej przerzucić ciężar podatku na pracowników, np. potrącając uiszczone przez siebie kwoty z ich bieżących wynagrodzeń. Nadal jednak pozostaje problem, jak wyliczyć kwotę do zapłaty. Zdaniem części ekspertów organy podatkowe wybiorą najprostsze rozwiązanie – będą chciały oszacować przychód pracowników, dzieląc miesięczne koszty przejazdów poniesione przez pracodawcę przez liczbę dni roboczych i liczbę pracowników. Pytanie tylko których – czy tych, którzy skorzystali, czy wszystkich zatrudnionych w firmie.
Z tego powodu – zdaniem Konrada Piłata, doradcy podatkowego w kancelarii KNDP Kolibski Nikończyk Dec & Partnerzy – nie jest możliwe szacowanie przychodu pracowników.
– Nie ma podstaw do tego, aby organ podatkowy określił wysokość zaległej zaliczki w sposób uproszczony, tj. dzieląc kwotę zapłaconą za wynajęcie autobusu przez liczbę pracowników – mówi ekspert. Określając wysokość zaliczki, trzeba bowiem m.in. wziąć pod uwagę stawkę podatku, według której powinna być obliczana zaliczka. Należałoby również uwzględnić nieobecności w pracy, czyli urlopy lub zwolnienia lekarskie.
Eksperci wskazują, że organy podatkowe powinny sięgnąć po całkiem inny przepis, mówiący o odpowiedzialności płatnika za niedobrane zaliczki na podatek.
– W takiej sytuacji będzie miał zastosowanie art. 26a par. 1 ordynacji, który wyłącza odpowiedzialność pracownika jako podatnika – wskazuje Konrad Piłat.
– To oznacza, że decyzja wydana przez organ powinna wskazywać nie tylko ogólną kwotę, którą powinien uiścić płatnik z tytułu swojej odpowiedzialności za niedobrane zaliczki, ale także kwoty przypadające na poszczególnych pracowników – wyjaśnia ekspert. W przeciwnym razie to samo świadczenie mogłoby zostać opodatkowane dwukrotnie – raz u płatnika (z tytułu jego odpowiedzialności), a drugi raz u pracownika – na zasadach ogólnych.
Będzie zmiana
Problem opodatkowania dojazdów do pracy zakończy się wraz z nowym rokiem. Od 1 stycznia 2015 r. pojawi się w ustawie o PIT zwolnienie dla pracowników z tytułu organizowanego przez pracodawcę dowozu do pracy transportem zbiorowym (autobusem, busem). Nie zakończy to jednak sporów w sprawach dotyczących przewozów organizowanych do końca 2014 r.