Biuro prasowe Ministerstwa Finansów poinformowało DGP, że Polska nawet nie rozważa opodatkowania przesyłu danych w sieci podobnie do rozwiązań planowanych na Węgrzech.

O szczegóły dotyczące tamtejszych regulacji DGP zapytało także biuro prasowe węgierskiego Ministerstwa Finansów. W odpowiedzi poinformowano nas, że nie chodzi o żaden nowy podatek, a raczej o rozszerzenie zakresu obowiązującego już od 1 lutego 2012 r. podatku od usług telekomunikacyjnych. Nie płacą go użytkownicy, a operatorzy. Danina dotychczas dotyczyła firm oferujących telefonię stacjonarnej i kablowej jak też rozmów i SMS wysyłanych z „komórek”. Jak wyjaśniło węgierskie MF taki podatek miał w zamyśle rządu zmusić międzynarodowe korporacje do wypełniania obowiązków publicznych wobec państwa. W tym celu nałożono także daninę na banki oraz na tzw. śmieciowe jedzenie.

Węgierskie ministerstwo zastrzegło, że jednym z powodów rozszerzenia zakresu dotychczasowych regulacji o Internet jest to, że dziś część operatorów płaci wprawdzie daninę od zwykłych rozmów telefonicznych (których popularność spada), ale nie od tych wykonywanych za pomocą Internetu (np. za pośrednictwem programu Skype). Po wejściu w życie zmian nie będzie takiej możliwości.

Biuro prasowe węgierskiego MF wyjaśniło także, że przewodniczący rządzącego na Węgrzech Fideszu (Antal Rogán) zasugerował wprowadzenie górnych limitów takiej daniny. Operator, który podpisze umowę z pojedynczym użytkownikiem nie zapłaci więcej niż 700 forintów (9,56 zł), a ten który podpisze subskrypcję z firmą nie więcej niż 5000 zł (68,31 zł). Bardzo prawdopodobne zresztą jest, że danina będzie ryczałtowa i płatna według takich stawek. Dodatkowo od podatku telekomunikacyjnego „internetowego” operatorzy będą mogli odpowiednio odliczyć CIT więc zdaniem węgierskiego MF nie poniosą dużych strat finansowych.

Rozszerzenie zakresu podatku telekomunikacyjnego według planów tamtejszego rządu dać miało dodatkowe wpływy rzędu 20 miliardów forintów (prawie 274 mln zł). To zdaniem biura prasowego MF pokazuje, że rząd od początku nie planował opodatkowania wszystkich transakcji internetowych.

Nowe rozwiązania są obecnie konsultowane w węgierskim parlamencie i jak podkreśla MF skutkiem tego było pojawienie się pomysłu górnych limitów daniny, niskiej liniowej stawki podatku niezależnej od zużycia danych itp. Rząd ma brać wszystkie te sugestie pod uwagę – zapewnia odpowiedź. Zdaniem węgierskiego MF za wcześnie jest także, aby sugerować, że firmy telekomunikacyjne przerzucą koszty rozszerzenia zakresu daniny na internautów. Resort wierzy jednak, że duża konkurencja na rynku odwiedzie operatorów od takich pomysłów.

Zapisy w pierwszej wersji wzbudziły jednak protesty węgierskich internautów. Wynikało z nich, że dostawcy internetu mieliby płacić 150 forintów, czyli ok. 2 zł za każdy gigabajt danych ściągniętych przez internautę. Zdaniem protestujących to spowodowałoby ogromny wzrost cen dostępu do sieci. Mimo złagodzenia regulacji protesty trwają i w ostatnich uczestniczyło nawet 10 tysięcy mieszkańców (na ulicach Budapesztu). Są już też pierwsze zatrzymania

O pomyśle OECD przeczytasz tu >>>

Wprowadzenie podatku bitowego jako jedno z lekarstw na zmniejszające się wpływy budżetowe rekomendowali także eksperci Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) we wrześniowych raportach podsumowujących prace nad tzw. projektem BEPS. Unikali wtedy szczegółów, ale wskazywali, że taka progresywna (nie ryczałtowa) danina powinna być nakładana na tych przedsiębiorców, którzy przekroczyliby pewien minimalny roczny próg transferu danych. Jednocześnie można by było o nią pomniejszać CIT. Jej stawki uzależnione miałyby być od obrotu danej firmy.