Maksymalny mandat, jaki może nałożyć Służba Celna, wynosi ponad 3 tys. zł. Jeśli sprawa trafi do sądu, ten może nakazać przestępcy zapłatę nawet 16 mln zł.
Służba Celna interesuje się prowadzącymi blogi i inne witryny osobami, które skusiły się łatwym zarobkiem i promują bukmacherów. Muszą się liczyć z tym, że urzędnicy wyłączą im strony WWW i nałożą kary.

Efekt niewiedzy

Od 2013 r. celnicy wszczęli 174 postępowania karne skarbowe związane z nielegalną reklamą i promocją gier hazardowych w internecie. W 49 przypadkach sprawcy zostali ukarani grzywną, wyłączono 228 stron. Takie dane podał wiceminister finansów Jacek Kapica w odpowiedzi na interpelację poselską nr 27180/14.
Według Zbigniewa Sobeckiego, eksperta podatkowego w zespole ds. cła i akcyzy w KPMG, często osoby prowadzące strony, na których pojawiają się banery reklamowe, mogą nie wiedzieć, że w Polsce jest to nielegalne.
Niemniej przepisy ustawy z 19 listopada 2009 r. o grach hazardowych (Dz.U. nr 201, poz. 1540 ze zm.) formułują zakaz w zasadzie wszelkiej reklamy i promocji takich gier, a przepisy ustawy z 10 września 1999 r. – Kodeks karny skarbowy (t.j. Dz.U. z 2013 r. poz. 186) przewidują kary za naruszenie go w postaci grzywny, która może wynieść nawet ponad 16 mln zł. W przypadkach mniejszej wagi grzywna jest zdecydowanie niższa.
– W większości takich spraw kończy się na przyjęciu mandatu nakładanego przez urząd celny. W takim przypadku grzywna może wynieść maksymalnie 3360 zł – podkreśla Zbigniew Sobecki.
Dopiero jeżeli organ decyduje się wnieść sprawę do sądu (a więc ocenia, że chodzi o poważniejszy przypadek, albo podejrzany odmawia przyjęcia mandatu), istnieje ryzyko wyższych kar.
Również Wiesława Dróżdż, rzecznik ministra finansów, przypomina, że w Polsce zakazana jest wszelka reklama i promocja zakładów wzajemnych lub podmiotów je organizujących, które nie posiadają właściwego zezwolenia. Zakazana jest też reklama i promocja wszelkich innych rodzajów hazardu online.

Gramy na potęgę

Problemy z reklamami to konsekwencja przepisów ustawy o grach hazardowych, które zakazują w Polsce urządzania gier przez internet oraz uczestniczenia w nich. A jak twierdzi Agnieszka Durlik-Khouri, ekspert prawno-gospodarczy z Krajowej Izby Gospodarczej, tylko kilka procent krajowego rynku gier hazardowych w internecie stanowią firmy działające legalnie, tj. takie, które mają zarejestrowaną działalność, pozwolenie ministra finansów i odprowadzają podatki.
Pozostała część to podmioty działające w innych krajach, które nie płacą podatków w Polsce i nie stosują ograniczeń wynikających z polskich przepisów. Przez to dostęp do gier mają też nieletni. A szacuje się, że co roku z tego typu usług korzysta nawet 6 mln Polaków. – Do tego budżet państwa traci na tym miliardy złotych rocznie – mówi Agnieszka Durlik-Khouri.
Jak podkreśla, krajowe służby nie blokują dostępu do zagranicznych stron. – We Włoszech i w Danii funkcjonuje np. taki system, że jeżeli podmiot świadczący usługi hazardowe nie jest zarejestrowany i nie posiada zezwoleń, blokowany jest jego adres IP.
Jednak według rozmówczyni to niejedyna metoda walki z procederem. Polska mogłaby też obniżyć podatki i zachęcić zagraniczne podmioty do zarejestrowania swojej działalności. Wówczas państwo miałoby nad nimi kontrolę.
Rząd musi jednak podjąć działania legislacyjne, bo Komisja Europejska zarekomendowała, aby państwa Unii Europejskiej zwiększyły ochronę osób niepełnoletnich oraz wprowadziły miesięczne limity, które użytkownik może przeznaczyć na tego typu rozrywki w sieci.