Jednostki naukowe muszą płacić podatek, wnosząc wyniki badań aportem do spółki. Pomogłoby wprowadzenie mechanizmu odwrotnego obciążenia.
Wyniki badań i prac rozwojowych / Dziennik Gazeta Prawna
Podatki utrudniają komercjalizację innowacyjnych rozwiązań tworzonych przez polskich naukowców. Z takim problemem boryka się obecnie np. jeden z instytutów Polskiej Akademii Nauk. Stworzył materiał o unikalnych właściwościach, który powinien znaleźć zastosowanie w wielu branżach. Prace nad technologią trwały wiele lat. Produkcja może być prowadzona z wykorzystaniem urządzeń posiadanych przez instytut, które w dodatku nie są już przydatne do celów naukowych.
Instytut zamierza skomercjalizować wyniki swoich badań. Aby tworzyć i sprzedawać innowacyjne rozwiązania, założy spółkę z partnerem biznesowym. PAN wniesie do niej aportem urządzenia i technologię, a wspólnik wyłoży pieniądze na produkcję. Jednak są z tym problemy. Na przeszkodzie stoją m.in. formalności (rozporządzanie przez państwowe jednostki badawcze aktywami trwałymi o wartości powyżej 50 tys. euro wymaga zgody ministra skarbu, a uczestnictwo w spółkach – ministra nauki) oraz VAT, który PAN musi zapłacić, wnosząc aport do spółki.

Opodatkowany aport

– Jeśli patent lub technologia (wnoszone w formie aportu) zostaną wycenione np. na 10 mln zł, to instytut PAN będzie musiał zapłacić 2,3 mln zł VAT – podkreśla dr Marek Dietl, ekspert BCC ds. rozwoju przedsiębiorczości.
Grażyna Jędrzejewska, zastępca dyrektora ds. ekonomiczno-finansowych Instytutu Wysokich Ciśnień PAN, przyznaje, że zapłata tak dużej kwoty podatku jest dla jednostki poważnym problemem.
Jak więc wskazuje Marek Dietl, konieczność uiszczenia VAT zwiększa koszty komercjalizacji i powoduje, że znaczne środki (23 proc. wartości), które PAN otrzymuje z budżetu, nie są przeznaczane na rozwój innowacyjnych technologii, ale trafiają z powrotem do państwowej kasy.
Według Piotra Gaczyńskiego, starszego konsultanta w PwC, problem dotyczy również uczelni wyższych i w najbliższym czasie może się nasilić. Wiele z nich kończy obecnie badania, w przypadku których warunkiem finansowania ze środków unijnych było ich zakończenie komercjalizacją.
Tymczasem od 2012 r. ustawa – Prawo o szkolnictwie wyższym (t.j. 2012 r., poz. 572 z poźn. zm.) wymaga, aby następowała ona – niezależnie od źródła finansowania badań – poprzez tworzenie spółek celowych, które wyposaża się w innowacje, np. poprzez aport. Spółka zaś mogłaby komercjalizować patenty, np. poprzez ich sprzedaż czy udzielanie licencji.
Takich struktur – jak przyznaje Marek Dietl – zostało stworzonych zaledwie kilkanaście.

Odwrotne obciążenie

Piotr Gaczyński tłumaczy, że ustawodawca nie może po prostu wyłączyć takich aportów z opodatkowania VAT. Uniemożliwiają to przepisy unijne, zgodnie z którymi takie rozwiązanie jest dopuszczalne tylko w przypadku aportów w formie przedsiębiorstwa lub jego zorganizowanej części (ZORG).
– Uznanie jakiegoś patentu za ZORG jest w praktyce bardzo trudne – twierdzi jednak ekspert.
Wynika to z tego, że definicja zawarta w art. 2 pkt 27e ustawy o VAT (t.j. Dz.U. z 2011 r. nr 177, poz. 1054 z późn. zm.) jest bardzo precyzyjna. Zgodnie z nią ZORG jest to organizacyjnie i finansowo wyodrębniony w istniejącym przedsiębiorstwie zespół składników materialnych i niematerialnych, w tym zobowiązania, przeznaczonych do realizacji określonych zadań gospodarczych, który zarazem mógłby stanowić niezależne przedsiębiorstwo samodzielnie wykonujące te zadania.
Możliwym rozwiązaniem jest włączenie patentu do zespołu składników majątkowych wspólnie stanowiących ZORG – wtedy jego transfer pozostawałby poza VAT. Jednak w przypadku jednostek naukowych może to być w praktyce trudne do zrealizowania.
Zdaniem Piotra Gaczyńskiego rozwiązaniem byłoby wprowadzenie w tym przypadku mechanizmu odwrotnego obciążenia (reverse charge), w którym to nabywca odprowadza VAT do urzędu skarbowego. Wtedy podatek dla spółki, do której wnoszony byłby aport, stanowiłby zarówno VAT naliczony, jak i należny. Jednak aby wprowadzić ten mechanizm, rząd musi wystąpić o unijną zgodę. W tym celu powinien za pośrednictwem Komisji Europejskiej złożyć odpowiedni wniosek do Rady UE. – Rada wcale nie musi się jednak na to zgodzić – zastrzega Piotr Gaczyński.

Aby wprowadzić odwrotne obciążenie, rząd musi wystąpić o unijną zgodę