O tym, że uzależnienie od tytoniu jest niezdrowe nie trzeba nikogo przekonywać. Okazuje się, że papieros równie skutecznie co organizm, może wyniszczać funkcjonowanie zakładu pracy. Stąd pracodawcy coraz częściej muszą nie tylko motywować podwładnych do wykonywania obowiązków, ale także do zmiany trybu życia.

Nie ważne, czy mówimy o osiedlowym salonie fryzjerskim czy o dużej korporacji. Wyjście na papierosa to rytuał obecny niemal w każdej firmie. Zaspokojenie nałogu dla pracodawcy może oznaczać zmarnowany czas, a dla kolegów palacza być powodem do frustracji i w efekcie psucia się relacji w zespole.

Palenie zajmuje pracownikowi ponad 40 minut podczas 8-godzinnego dnia pracy. W ciągu tygodnia daje to 3,5 godziny, a w ciągu roku 22 dni puszczone z dymem. W efekcie na papierosie pracownik spędza drugi urlop - wynika z szacunków Polskiego Towarzystwa Programów Zdrowotnych. Potwierdza to WHO, której raport mówi wprost, że miejsca wolne od dymu tytoniowego sprzyjają większej wydajności pracowników.

Pracodawca w takiej sytuacji ma związane ręce. Chociaż od kilku lat nie ma obowiązku tworzenia palarni, a za palenie w miejscu pracy można ukarać grzywną w wysokości 500 złotych, to nikt nie może zarządzać tym jak pracownik wykorzystuje przerwy. Tych przysługuje kilka: przede wszystkim 15-minutowa, dla osób, które pracują ponad 6 godzin na dobę, oraz 5-minutowa po każdej godzinie pracy przed monitorem. Sytuację może opanować odpowiednie skonstruowanie regulaminu pracy, ale od jakiegoś czasu popularniejsza od nieustannej walki staje się praca u podstaw, czyli system motywacyjny i specjalne programy antynikotynowe.

Najprostszą metodę zastosował urząd miejski w Morągu niedaleko Olsztyna. Kiedy część pracowników ogarniała wściekłość, gdy spadały na nich obowiązki kolegów, którzy co godzinę wychodzili na papierosa, burmistrz postanowił rozwiązać problem dodatkiem do pensji dla osób, które z papierosa zrezygnowały. Pomysł z powodzeniem jest realizowany od 2011 roku.

„Dodatek ustalono w wysokości 100 zł miesięcznie brutto i jest on wypłacany pracownikowi po złożeniu przez niego oświadczenia o niepaleniu w godzinach pracy. W przypadku stwierdzenia palenia dodatek jest cofany ze skutkiem od początku miesiąca, w którym stwierdzono palenie” – wyjaśnia Jan Zambrzycki, sekretarz Gminy Morąg.

Jak się dowiedzieliśmy, chociaż dodatkowe pieniądze zmotywowały kilkanaście palących osób (w urzędzie łącznie zatrudnionych jest 70) do zadeklarowania niepalenia w godzinach pracy, to na początku nie było łatwo i kilku pracownikom cofano dodatek. „Obecnie wszyscy pracownicy Urzędu Miejskiego w Morągu nie palą w godzinach pracy” – zapewnia Zambrzycki i dodaje: „Wprowadzony dodatek jest bardzo skuteczny i wyeliminował wiele problemów, takich jak opuszczanie stanowiska pracy, przygotowanie miejsca dla palących, ale także w sposób realny przyczynił się do realizacji zapisów ustawy o ochronie zdrowia przed następstwami używania tytoniu i wyrobów tytoniowych”.

Dodatkowe pieniądze nie zwiększają funduszu wynagrodzeń urzędu, ponieważ dodatek wypłacany jest jako element systemu wynagradzania. Podobne bonusy wprowadziło starostwo powiatowe w Kołobrzegu.

Inne zakłady pracy, a zwłaszcza prywatne firmy, zamiast dawać pieniądze do rąk pracowników, inwestują je w ich zdrowie. "W naszej firmie została zorganizowana i zasponsorowana jednorazowa sesja warsztatowa dla osób chcących rzucić palenie. Rozmawiałam z uczestnikiem owej sesji – spośród kilkunastu osób, które wzięły w niej udział – trzy definitywnie rzuciły palenie. Ci, którzy rzucili nałóg nie potrzebowali kolejnej sesji wzmacniającej" - mówi Ewa Sankowska-Sieniek, rzecznik prasowy sieci Play.

Na podobne warsztaty, prowadzone według metody Allena Carra zdecydowało się wiele dużych firm działających w Polsce. „PZU należy do tych firm, które podjęły działania wspierania pracowników w rzucaniu palenia” – mówi szef działu Sponsoringu, Prewencji i CSR w PZU Piotr Glen. „Gdy zapadła decyzja o tym, że w budynku PZU będziemy likwidować palarnie, w zamian za to postanowiliśmy zrealizować projekt, pomagający pracownikom zmierzyć się z nałogiem. Dzięki niemu palenie rzuciło około 100 pracowników Centrali PZU. Sukces projektu na poziomie centrali sprawił, że firma podjęła decyzję o jego kontynuacji w pozostałych oddziałach PZU” – dodaje.

Sesja grupowa organizowana przez Allena Carra to koszt ponad 1000 złotych. Firma organizuje także seminaria dla firm. Ceny tych są ustalane indywidualnie. Pracodawcy jednak coraz częściej traktują taki wydatek jako oczywistą inwestycję we własne interesy.

Także mniejsze kliniki coraz częściej przygotowują swoje oferty z myślą o przedsiębiorstwach. Normą w cennikach jest specjalna oferta dla firm, w której większe grupy mogą liczyć na atrakcyjne rabaty. „Wymagane minimum 5 osób koszt 350 zł, dla każdej kolejnej osoby koszt terapii wynosi 50 zł” – zachęca ogłoszenie terapeuty ze Szczecina.
O płuca pracowników dbają także organizacje medyczne. Podlaski Wojewódzki Ośrodek Medycyny Pracy sam zwrócił się do lokalnych firm z programem "Miejsce pracy wolne od dymu tytoniowego", w ramach którego osoby zarządzające zespołami dowiedziały się „jak minimalizować zjawisko palenia”.

Pieniądze na odzwyczajanie od kłopotliwego nałogu powoli stają się standardem w budżetach zakładów pracy. Poza zdrowiem i świeżym powietrzem to także sposób na ograniczenie strat finansowych. Jeżeli wierzyć raportowi WHO właśnie w ten sposób w Wielkiej Brytanii co roku oszczędza się 430 milionów funtów.