Za każdym razem, gdy Ministerstwo Finansów ogłasza, jakie będą wpływy z PIT, gminy i miasta muszą modyfikować swoje plany finansowe. Nie są to jedyne powody do ich nowelizacji.
Planowane dochody samorządów na 2013 r. / Dziennik Gazeta Prawna
Planowanie dochodów w samorządach, zwłaszcza z PIT i CIT, opiera się na danych, które jednostkom przekaże resort finansów. Według jego najnowszych wyliczeń prognozowana kwota wpływów z PIT będzie niższa o 5,9 proc. od kwoty przyjętej na początku tego roku. Mniejsze będą również wpływy z CIT, i to aż o 25,8 proc.
– Jeśli pierwotne założenia są zbyt optymistyczne, a w trakcie roku okazuje się, że środków z PIT i CIT będzie mniej, to samorządy muszą zmniejszyć dochody i wydatki budżetowe. W efekcie pojawia się problem m.in. z finansowaniem inwestycji, bo pieniędzy jest mniej, niż zakładaliśmy – tłumaczy Danuta Kamińska, skarbnik Katowic. Inwestycje są więc przesuwane na kolejne lata. Alternatywą jest zaciągnięcie kredytu na ich dokończenie. Nie każdy samorząd jednak na to stać. Najlepszym przykładem jest Mazowsze.
– Jeśli samorząd posiada możliwości pożyczkowe, to utrzymuje założony w budżecie poziom wydatków. Jeśli jednak nie może zaciągać nowych długów, tak jak my, musi je ciąć – stwierdza Marek Miesztalski, skarbnik Mazowsza. Województwo ma problem ze zbilansowaniem budżetu, bo spadek dochodów z CIT wyniesie w tym roku ok. 27 proc. Ponieważ wydatki były już ograniczane w poprzednich latach, teraz nie ma takiej możliwości. Można przerwać inwestycje, ale – jak mówi skarbnik – oznacza to konieczność wypłaty odszkodowań za zerwane kontrakty.

Częste nowelizacje

Andrzej Porawski, dyrektor biura Związku Miast Polskich, przyznaje, że budżet samorządów jest tak skomplikowanym dokumentem, że nawet w małej gminie zmiany mogą występować raz w miesiącu. W niektórych miastach jest on nowelizowany nawet na każdej sesji rady miejskiej, a tych w ciągu roku może być kilkadziesiąt.
Eksperci tłumaczą, że powodów do zmian budżetów samorządy mają wiele.
– Jeśli skarbnik zaobserwuje np., że wpływy z PIT, CIT, podatku od nieruchomości, rolnego czy sprzedaży majątku są inne niż prognozowane, to wymusi to modyfikację budżetu – mówi dr hab. Tomasz Strąk z Uniwersytetu Szczecińskiego.
Andrzej Porawski dodaje, że przy inwestycjach kwota zaplanowana i kwota wynegocjowana w przetargu to często różne wielkości.
– Pojawiają się również dodatkowe koszty. Gdy w Warszawie przy budowie metra doszło do zalania jednej ze stacji, to na pewno wydatków związanych z tym zdarzeniem nie przewidziano ani w kosztorysie, ani w warunkach przetargu – stwierdza Andrzej Porawski.
Modyfikować trzeba też wydatki bieżące, w tym nawet te związane z płacami dla urzędników.
– Nigdy nie da się dokładnie ustalić, ilu pracowników i na ile dni pójdzie na zwolnienia chorobowe – stwierdza dyrektor biura ZMP.
W budżecie trzeba też uwzględniać rozmaite zmiany w dochodach i wydatkach, które są wynikiem negocjacji. Przykładowo wójt lub burmistrz może zaproponować inną wysokość dotacji, ale później rada gminy czy miasta musi tę zmianę zatwierdzić i dostosować do niej plan finansowy gminy lub miasta.

Wadliwe planowanie

Skarbnik Mazowsza Marek Miesztalski podkreśla, że samorządy w praktyce nie mają możliwości szacowania wpływów z PIT i CIT, bo są one wpływami dochodu państwa, które pobierają urzędy skarbowe, a nie samorządy. Wszystkie narzędzia do szacowania ma więc minister finansów. Samorząd może się oprzeć na innych niż ministerialne danych, ale za chwilę będzie musiał wytłumaczyć się z tego regionalnej izbie obrachunkowej. W praktyce więc znakomita większość samorządów uwzględnia w swoich planach wyliczenia resortowe.
Dlatego przedstawiciele gmin przyznają, że minister powinien ostrożniej planować wpływy.
– Wolałabym, aby choć raz prognozy były mniej optymistyczne i bardziej realne, by w trakcie roku okazało się, że pieniędzy z PIT i CIT będzie więcej. To oznaczałoby, że miasto miałoby większe możliwości realizacji inwestycji w danym roku, a dodatkowo mniej problemów z realizacją zaplanowanych wydatków – mówi Danuta Kamińska.