Od 1 stycznia 2014 r. przedsiębiorcy użytkujący w prowadzonym przez siebie biznesie samochody osobowe nadal będą mogli odliczać przy ich zakupie, najmie, dzierżawie czy leasingu tylko część VAT. Jaką? To zależy od tego, czy zacznie obowiązywać znowelizowany jeszcze w 2010 roku art. 86a ustawy o VAT, czy też Ministerstwu Finansów uda się do końca 2013 roku uzyskać zgodę Rady UE na derogację, czyli odstępstwo od dyrektywy (zmodyfikowany wniosek w tej sprawie wysłało do Komisji Europejskiej w czerwcu 2013 roku) i uchwalić zgodne z nią polskie przepisy.

W pierwszym przypadku nadal będzie można odliczyć 60 proc. podatku naliczonego, nie więcej niż 6000 zł. W drugim – zgodnie z propozycją MF przy zakupie, najmie, dzierżawie i leasingu samochodu osobowego ma przysługiwać odliczenie 50 proc. VAT, tyle samo można też będzie odliczyć od nabywanego do tego auta paliwa (obecnie i według nowelizacji z 2010 roku bez prawa do odliczeń) oraz od innych wydatków eksploatacyjnych (obecnie i zgodnie z nowelizacją z 2010 roku nie ma tu ograniczeń, więc można odliczać je w całości). Na zgodę Rady UE wciąż czekamy, a branża motoryzacyjna i przedsiębiorcy nadal nie wiedzą, co czeka nas po 1 stycznia 2014 r. Ponieważ sprawa ta w dalszym ciągu budzi kontrowersje, zorganizowaliśmy debatę, w której swoje opinie wyrazili eksperci z branż motoryzacyjnej i podatkowej. Obok przedstawiamy najciekawsze wątki.

Jaka jest ocena projektu MF

Jakub Faryś, prezes Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego : To, kiedy i jaką decyzję podejmie Komisja Europejska w sprawie polskiego wniosku derogacyjnego dotyczącego VAT od samochodów, jest rzeczą wtórną w stosunku do sytuacji na naszym podwórku, na którym od lat dzieje się rzecz dla mnie niezrozumiała. Wszystkie kolejne rządy, a było ich już chyba cztery albo pięć, nie potrafiły zdecydować o opodatkowaniu samochodów raz na zawsze. I nie chodzi tylko o VAT, ale i o podatek uzależniony od parametrów ekologicznych, który zastąpiłby obecną akcyzę. Wiem, że znalezienie rozwiązania, które zadowoli wszystkich, może być trudne, ale nie jest niemożliwe. Za to mniej więcej raz na pół roku zmieniają się przepisy fiskalne dotyczące szeroko pojętych samochodów, co nie służy ani państwu, ani klientom, ani branży motoryzacyjnej. Oczekuję, że znajdzie się w końcu ktoś, kto spróbuje to uporządkować. Jaka będzie decyzja KE? Nie wiem. Spodziewam się, że ze względu na dziurę budżetową Ministerstwo Finansów dołoży wszelkich starań, żeby utrzymać stan minimalizujący możliwość odliczenia podatku.
Marek Konieczny, prezes Związku Dealerów Samochodów: Wracamy do kratki?
J.F.: Nie. Zostajemy bez kratki.
M.K.: Ze względów ekonomicznych rozwiązanie 50:50:50, czyli odliczenie połowy kwoty VAT przy kupnie aut, od paliwa i od kosztów eksploatacyjnych, ale bez górnego limitu, jest zdecydowanie gorsze dla budżetu niż obecne. Możemy się spierać, czy ubytek dochodów budżetowych wyniesie 2, 3 czy 4 mld zł, ale nie zmienia to faktu, że do tego rozwiązania państwo będzie musiało dołożyć.
J.F.: Nie należy używać słowa „dołoży”. Od dawna walczymy o pełne odliczenie VAT, przedstawiamy wyliczenia, z których wynika, że wprowadzenie tego rozwiązania w pierwszym roku powinno kosztować około 1 mld zł, ale w długim okresie, w ciągu 2–4 lat, będzie opłacalne dla budżetu. Ono jest naprawdę sensowne i stanowi faktyczne uproszczenie prawa, a mimo to od lat nie można go wprowadzić. Aż tu nagle ministerstwo wychodzi z propozycją odliczenia VAT od paliwa, co będzie kosztowało dużo więcej i nie wpłynie na poprawę sytuacji żadnej innej branży niż paliwowa, która i tak w stu procentach jest w rękach państwa.
Wojciech Drzewiecki, prezes Instytutu Badań Rynku Motoryzacyjnego Samar: Ale odliczenie VAT od paliwa będzie dotyczyło wszystkich aut: używanych i nowych. Z punktu widzenia populizmu, jakim w jakiejś części kieruje się każdy rząd, przyznanie każdemu Kowalskiemu prowadzącemu działalność gospodarczą możliwości odliczenia jest działaniem na jego korzyść.
J.F.: To dajmy też odliczenie VAT przy kupnie używanych aut.
W.D.: Powiedziałeś, że nie ma nikogo, kto by zdecydował się zrobić z tym porządek, ale przecież wszystkie partie przed objęciem rządów deklarowały, że wprowadzą tego typu rozwiązania. Niestety objęcie władzy zmieniało perspektywę. O deklaracjach zapominano. Czy wynikało to z materiałów dostarczanych przez urzędników, czy też brak było woli politycznej?
J.F.: Myślę, że nie jest to kwestia urzędników, tylko decyzji politycznej. Wszystkie partie polityczne zgadzają się, że pełne odliczenie VAT jest dobrym rozwiązaniem, ale nic z tego nie wynika.
Marta Szafarowska, doradca podatkowy, partner w MDDP: Obawiam się, że ministerstwo bardzo mocno zawiedzie się na tym rozwiązaniu. Podatnikom prowadzącym działalność gospodarczą będzie się opłacało stanąć pod stacją benzynową i zbierać paragony fiskalne, by potem na ich podstawie otrzymać na tej stacji fakturę za paliwo rzekomo kupione do danego auta, co już jest widoczne na stacjach. To jest czysty zysk z perspektywy nieuczciwych przedsiębiorców.
M.K.: To rozwiązanie dla ludzi kreatywnych.
W.D.: Kolejna patologia.
M.S.: To jest zaproszenie do patologii, co do tego nie mam najmniejszych wątpliwości. Druga rzecz to propozycja obcięcia do 50 proc. odliczenia VAT od kosztów eksploatacyjnych. Pomijając to, że wciąż nie wiemy, o jakie koszty będzie chodziło, to Kowalski, który do tej pory naprawiał samochód w miejscu, które dawało mu na tę usługę fakturę, teraz na pewno z tego zrezygnuje.
W.D.: Budżet firmy jest budżetem Kowalskiego, który zawsze dąży do optymalizacji kosztów.
M.S.: Skoro będzie mógł odliczyć tylko 50 proc. kwoty VAT z takiej faktury, to po co mu w ogóle ten wydatek? Propozycja MF może skutkować zepchnięciem jeszcze szerszej grupy Kowalskich do szarej strefy w zakresie napraw samochodów.



Co interesuje ministerstwo

M.K.: Nie zgadzam się z opinią, że propozycja Ministerstwa Finansów jest podbudowana elementem ekonomicznym.
To jest doraźny model, pozornie sprawiedliwy i spełniający wymogi uporządkowania sytuacji, tyle że bez przemyślanych konsekwencji jego wdrożenia. To niestety przejaw arogancji władzy, która wie lepiej, ale tylko raz na rok, gdy trzeba coś podpisać. W okresach między decyzjami w ogóle się nad tym nie zastanawia. Nie próbuje ani czytać, ani robić analiz.
W.D.: Minister finansów analizuje sytuację na podstawie materiałów przygotowanych w resorcie. W jednym z wywiadów wyraźnie stwierdził, że nie ufa zewnętrznym ekspertom, dlatego nasze materiały, w naszej ocenie rzetelnie przygotowane, nie mają dla niego większego znaczenia.
J.F.: W Polskim Związku Przemysłu Motoryzacyjnego zrobiliśmy podobne opracowanie jak Samar. Podobne były też wnioski. Położyliśmy je ministrowi finansów na biurku z prośbą, aby się do tego odniósł. No i otrzymaliśmy pismo, ale nie było w nim odniesienia do kwestii merytorycznych, a jedynie drobne uwagi do pewnych założeń, niemające znaczenia przy skali problemu i nie rozwiązujące go generalnie.
W.D.: No właśnie. Minister podważył założenia, więc nie musiał zajmować się materiałem w całości. My też otrzymaliśmy uwagi z ministerstwa. W naszym przypadku stwierdzono, że dane nie obejmują całości rynku. Uwzględniliśmy więc dane ministerstwa, i co? Ponowne obliczenia potwierdziły, że korzyści wynikające z naszej propozycji będą jeszcze większe w stosunku do propozycji rządowej.
Jerzy Martini, doradca podatkowy, partner w Martini i Wspólnicy: Wszyscy się zgadzamy, że wersja 50:50:50 jest dla budżetu gorsza niż pełne odliczenie VAT przy kupnie aut, ale bez możliwości odliczenia podatku od paliwa. Nie możemy jednak oczekiwać, że minister przyzna rację i powie: wprowadzamy pełne odliczenie przy kupnie. Problemem jest paliwo. Z końcem 2013 roku kończy się derogacja umożliwiająca wprowadzenie zakazu odliczania VAT od paliwa i, jak rozumiem, nie było zgody na kolejną derogację.
M.S.: Przedłużenie derogacji na paliwo było dokonywane w porozumieniu z unijnym Komitetem ds. VAT już dwa razy. Czy nie można było tego pociągnąć, skoro derogacja dotycząca paliwa ma bardziej nieformalną procedurę niż derogacja dotycząca VAT od zakupu samochodów?

Co da zmiana przepisów o homologacji

W.D.: Ministerstwo proponuje ograniczenie poziomu odliczenia głównie z powodu tzw. kratek, które do tej pory zapewniały pełne odliczenie. Kratki to jednak patologia, która powoli znika z rynku. Jeżeli nie zmienią się przepisy, z roku na rok będzie ich coraz mniej. Z drugiej strony pozostałe auta osobowe, w przypadku których takiej możliwości do tej pory nie było, taką możliwość zyskają. Mówimy o liczbie aut wynoszącej mniej więcej 1,8 mln, a więc o bardzo dużym koszcie dla budżetu, którego do tej pory ten budżet nie ponosił. Taka decyzja w czasach, gdy liczy się każda złotówka?
J.M.: MF zakłada, że jak się zmienią przepisy homologacyjne, to wszystkie samochody, które spełniałyby stare kryteria homologacyjne, nie będą miały prawa do odliczenia. To założenie nieprawidłowe i nie da się go obronić.
M.S.: Homologacja dotyczy danego typu pojazdu i on z nią może dalej funkcjonować.
J.M.: Powiedziałbym więcej: jeśli analogiczny model spełniałby, hipotetycznie, takie wymogi, też ma prawo do pełnego odliczenia, jeśli ma zadziałać klauzula stałości. Tymczasem według MF stare samochody nie będą spełniały nowych wymogów homologacyjnych, nie będą mogły być „kratkami” w nowym ujęciu, nie ma więc problemu. Z tym oczywiście nie można się zgodzić, bo jeśli auta spełniają stare wymogi, to nadal mają pełne odliczenie VAT od paliwa.
J.F.: Przez tych parę lat zmieniły się jednak całkowicie modele samochodów i trzeba by to analizować przez porównywalność samochodu jako narzędzia czy przedmiotu o pewnej funkcji. Roztrząsamy tu detale z punktu widzenia MF, a ja wolę to analizować z perspektywy zdrowego rozsądku. Rozumiem, że stworzenie dobrych przepisów w konsultacji ze wszystkimi zainteresowanymi może potrwać 2–3 lata. Usiądźmy z ministerstwem i spróbujmy – uwzględniając wszystkie uwarunkowania – opracować takie rozwiązanie, które kiedyś wejdzie w życie. Bo wszelkie zmiany dokonywane obecnie co pół roku bardzo źle wpływają na branżę motoryzacyjną i na podatników, którzy kupują to, co w danym momencie daje prawo do odliczenia.
M.S.: Czyli to, co się opłaca.

Co dalej z leasingiem

Andrzej Sugajski, dyrektor generalny Związku Polskiego Leasingu: 60 proc. samochodów osobowych wykorzystywanych w działalności gospodarczej jest finansowanych przez firmy leasingowe, dlatego też od wielu lat wspólnie z Polskim Związkiem Przemysłu Motoryzacyjnego, ze Związkiem Dealerów Samochodów i innymi organizacjami wspieramy wszelkie inicjatywy służące rozwojowi branży motoryzacyjnej, w tym również te dotyczące pełnego odliczenia VAT od samochodów wykorzystywanych w działalności gospodarczej. Proponowane przez nas zmiany nie tylko mają służyć branży motoryzacyjnej czy leasingowej, przede wszystkim mają zachęcić przedsiębiorców do inwestowania w rozwój swoich firm odzyskanych tą drogą środków. Ważne jest przy tym, aby regulacje podatkowe w tym zakresie cechowała stabilność.
Przez ostatnie lata głównym czynnikiem sterującym podażą i popytem na tym rynku były decyzje ministra finansów. Wystąpienie w tym roku przez MF z kolejnym wnioskiem derogacyjnym, którego treści się tylko domyślamy, już spowodowało zamieszanie na rynku leasingu. W ostatnich miesiącach wzrosty obrotów w segmencie aut firmowych przekraczały nawet poziom 30 proc. W dużej mierze jest to spowodowane niepewnością przedsiębiorstw co do przyszłego kształtu przepisów, a dotychczasowe ich doświadczenia przemawiają za tym, że skoro szykowane są zmiany, to zapewne na gorsze, więc - póki jeszcze jest czas - chcą wyleasingować samochód i mieć prawo do odliczenia na dotychczasowych warunkach.
M.S.: Propozycje MF nie tylko kreują kierunki popytu, ale i zaburzają konkurencję. Bo klienci firm leasingowych, jak wszyscy klienci, stawiają dostawcom określone wymagania. Firmy leasingowe, które mogą postrzegać oferowanie bankowozów czy aut pomocy drogowej jako zbyt ryzykowne, tracą klientów, którzy zawierają umowę tam, gdzie stosunek do ryzyka jest nieco luźniejszy. W efekcie dziurawe przepisy, oparte na wielu wyłączeniach, których efektów nie da się przewidzieć, skutkują zaburzeniem konkurencji wśród przedsiębiorców, co nie powinno mieć miejsca.
A.S.: Dotychczasowa polityka w zakresie odliczania VAT od aut firmowych prowadzi do swego rodzaju patologii, kiedy przedsiębiorcy w poszukiwaniu rozwiązań umożliwiających pełne odliczenia VAT, sięgają po bankowozy, czy samochody pomocy drogowej, w sytuacji kiedy specjalne przeznaczenie tych pojazdów nie jest wykorzystywane przez nich w działalności gospodarczej. Tego typu praktyki wpływają niewątpliwie negatywnie na opinię w odniesieniu do całej branży leasingowej.



Kiedy pełne odliczenie

M.S.: Pytanie, dlaczego dotąd MF nie zdecydowało się na wprowadzenie pełnego odliczenia VAT od samochodów osobowych kupowanych na firmę.
J.M.: Auta to towar polityczny. O samochodach nie dyskutuje się rzeczowo i normalnie, ale przez pryzmat postrzegania wyborców, a ci widzą samochód u przedsiębiorców jako element luksusu, wykorzystywany głównie do celów prywatnych, a nie jak zwykłe narzędzie pracy.
M.K.: To sprowadza dyskusję na manowce. Jeśli wszystko pójdzie po myśli ministerstwa, i będziemy mieć odliczenie 50:50:50, bez górnego limitu, to nagle okaże się, że kupujący drogie samochody będą odliczali VAT w wysokości 50 proc., co w niektórych przypadkach będzie kwotą idącą w setki tysięcy złotych.
J.F.: Samochody luksusowe to margines sprzedawanych aut, kilka procent. Nie demonizowałbym tego. Dziś największym problemem jest to, że rząd nie chce się zająć generalnym rozwiązaniem kwestii podatków samochodowych i zastanowić się nad konsekwencjami zaproponowanych przez siebie rozwiązań. Inna rzecz – dlaczego.
Krzysztof Zaręba, naczelnik wydziału w departamencie innowacji i przemysłu Ministerstwa Gospodarki: Od lat jesteśmy za pełnym odliczeniem VAT od samochodów osobowych wykorzystywanych do działalności gospodarczej, bo samochód traktujemy jak każde inne dobro, które jest narzędziem pracy. Według naszych analiz rozwiązanie takie jest korzystne dla polskiej gospodarki.

Jakie skutki dla rynku

W.D.: W ostatnich latach znacznie wzmocniła się pozycja ministra finansów, który dziś nie pełni już tylko funkcji kontrolnej i strażnika budżetu, ale sam tworzy budżet. Rola ministra gospodarki została ograniczona. W połowie lat 90. sytuacja była odwrotna: to minister gospodarki wyznaczał kierunki rozwoju, a minister finansów tylko kontrolował, czy ich realizacja nie przyczyni się do powstania strat. Dzięki tej polityce przyciągnęliśmy inwestorów, rynek się szybko rozwijał, państwo zarabiało. Dzisiaj jest zdecydowanie gorzej. Nie zgadzam się, że minister nie wie, jakie mogą być konsekwencje zaproponowanych rozwiązań. Wie dobrze. Być może traktuje je jako mniejsze zło.
J.F.: Nie mam żadnej gwarancji, że sam minister Rostowski przeczytał przekazane mu materiały. W Czechach i na Słowacji, gdzie wprowadzono pełne odliczenie VAT, nastąpił wzrost rynku motoryzacyjnego. Potwierdzają to również tamtejsze ministerstwa finansów. Wyobrażam sobie, że nasz minister finansów może nam nie wierzyć, ale powinien popatrzeć na to, co się dzieje dookoła. Jeżeli wszyscy uparcie od kilku lat o tym rozwiązaniu mu mówią, to powinien to sprawdzić. Jeżeli otrzymałby od swoich odpowiedników z Czech, Słowacji i z Niemiec informacje, że w praktyce to rozwiązanie się sprawdza, to powinien wyciągnąć wnioski. W interesie państwa i obywateli jest spowodować, za pomocą instrumentów podatkowych, jak zrobiło to kilkanaście krajów europejskich, wzrost liczby nowych samochodów. I to z co najmniej trzech powodów: dochodów budżetowych – te by wzrosły, bezpieczeństwa na drogach – dziś wydajemy dziesiątki miliardów rocznie na likwidowanie konsekwencji wypadków i odnawiania parku samochodowego – bo mamy jeden z najstarszych w Europie.
W.D.: Rozwój rynku aut firmowych dałby świeże dostawy w miarę nowych aut na rynek wtórny, co automatycznie – bez jakichkolwiek barier – wpłynęłoby na stopniowe ograniczenie importu używanych samochodów. Dziś Kowalski w prowadzonej przez siebie działalności gospodarczej wykorzystuje pojazdy używane mające średnio 8 lat, ale jeśli ten Kowalski będzie miał pełne odliczenie VAT, to być może po podliczeniu dostępnych środków rozważy zakup nowego auta. MF miałoby pełną kontrolę nad obrotem i nad wpływami.
M.S.: Dla MF to ciągle jest kwestia polityczna. Niepopularne jest też opodatkowanie prywatnego użytku. Myślę, że ministerstwo obawia się odsunięcia w czasie przychodów, bo po wprowadzeniu pełnego odliczenia VAT budżet dostawałby tylko pieniądze z opodatkowania prywatnego użytku od aut, przy zakupie których przedsiębiorcy odliczyli pełną kwotę VAT. Opodatkowanie prywatnego użytku aut, od których przedsiębiorcy przy ich zakupie odliczyli 50 czy 60 proc. VAT, budziłoby wątpliwości co do zgodności takiego rozwiązania z konstytucją.
J.F.: Jest na to prosty sposób. Wystarczy, że określonego dnia wprowadzimy ryczałt w PIT od prywatnego użytku służbowych aut. Takie rozwiązanie zaproponowało zresztą jakiś czas temu Ministerstwo Gospodarki. Była w nim mowa o czterdziestu paru złotych miesięcznie. Niech to będzie nawet i 100 zł dla pracownika, to i tak jest to kwota do przyjęcia w zamian za komfort jazdy służbowym autem w celach prywatnych, nawet przy jej opodatkowaniu VAT. Budżet zyskałby 300 mln zł i raz na zawsze skończylibyśmy dyskusję na temat prywatnego użytku i VAT.
M.S.: Myślę, że MF nie obawia się reakcji firm posiadających duże floty pojazdów, lecz osób prowadzących indywidualną działalność gospodarczą, a więc wyborców.
W.D.: Osoby fizyczne i spółki cywilne to mniej więcej 1,2 mln aut.
M.S.: Obaw tych nie można tłumaczyć większą trudnością kontrolowania PIT i VAT od prywatnego użytku. Skoro można weryfikować brak odliczenia VAT od paliwa i 60-proc. odliczenia VAT przy nabyciu auta na firmę, to z równym powodzeniem może być kontrolowane opodatkowanie prywatnego użytku.
J.F.: Gdyby stawka ryczałtu była ustalona na poziomie małej łyżeczki, a nie chochli, to większość podatników dla świętego spokoju opodatkowałaby prywatny użytek. Oczywiście, zawsze znajdą się tacy, którzy tego robić nie będą, ale będzie ich niewielu.

Jaka czeka nas przyszłość

M.K.: Skupiamy się na poradach, jak dobrze zbudować system odliczania VAT albo opodatkować prywatny użytek, a moim zdaniem trzeba wrócić do początku naszej dyskusji i problemu braku interlokutora. Bo to blokuje jakiekolwiek dyskusje.
J.F.: Dziś producenci, którzy inwestują, oczekują dwóch rzeczy: zaangażowania rządu kraju członkowskiego, w którym będą lokowali produkcję, i dużego rynku wewnętrznego. To powinni wreszcie dostrzec premier i minister finansów. Od 1999 roku poza jedną fabryką pojazdów ciężarowych w Polsce nie pojawiła się żadna nowa inwestycja kompletnych pojazdów. Mamy dużo szczęścia, że sporo tych inwestycji trafiło do Czech i na Słowację, bo przynajmniej rozrasta się nam biznes producentów części i podzespołów.
K.Z.: Niech tylko wreszcie przepisy będą stabilne.
W.D.: Ale przecież propozycja MF jest znów rozwiązaniem tymczasowym. A jeśli wprowadzenie odliczenia VAT od paliwa spowoduje straty dla budżetu, to zaczniemy mieć poważne problemy.
M.S.: To jest niefrasobliwa propozycja, która nie służy wyprostowaniu sytuacji, czyli umożliwieniu pełnego odliczenia VAT od samochodów w przyszłości.
K.Z.: Dlatego tak ważne jest budowanie dobrego klimatu wokół motoryzacji.
J.F.: Marzy mi się porozumienie ponad podziałami partyjnymi i politycznymi. Na zachodzie politycy kłócą się o różne dziwne rzeczy, ale są święte sprawy, które są poza dyskusją. W Niemczech, we Francji, we Włoszech czy w Hiszpanii jest to branża motoryzacyjna, bo tak jak u nas wnosi wielki wkład w gospodarkę. Chciałbym, aby tak było też w Polsce.