Nie wystarczy, że przedsiębiorca zna zapisy odpowiedniej umowy o unikaniu podwójnego opodatkowania. Powinien znać wszystkie jej wersje językowe.
Wersje językowe umów o unikaniu podwójnego opodatkowania / Dziennik Gazeta Prawna
Umowy międzynarodowe o unikaniu podwójnego opodatkowania zawierane są w dwóch (np. polsko-niemiecka) albo w trzech wersjach językowych (np. polsko-chorwacka), gdzie trzecim językiem najczęściej jest angielski. W pierwszym przypadku opatrzone są zapisem, że oba teksty mają taką samą moc, a w drugim – że wszystkie wersje są autentyczne, ale to postanowienia jednej z nich (zazwyczaj angielskiej) są rozstrzygające.
Rozbieżności w tłumaczeniach wcale nie są rzadkością. Dla polskich przedsiębiorców – trzymających się w dobrej wierze polskiej wersji, gdy inna została wskazana jako rozstrzygająca – oznacza to kłopoty z fiskusem.

Różne wyroki

Problemem rozbieżności językowych zajął się Naczelny Sąd Administracyjny. W wyroku z 2 lutego 2012 r. (sygn. akt II FSK 1398/10) odniósł się do polsko-szwedzkiej umowy o unikaniu podwójnego opodatkowania (Dz.U. z 2006 r. nr 26, poz. 193). Jej art. 11 dotyczący opodatkowania wypłaty odsetek w wersjach szwedzkiej i angielskiej, ale nie w polskiej, przewiduje klauzulę uprawnionego odbiorcy (beneficial owner). Zgodnie z nią, aby skorzystać z preferencji podatkowych, odsetki, dywidendy lub należności licencyjne powinny być wypłacane podmiotowi, który faktycznie czerpie z nich korzyści, a nie pośrednikowi. Sąd orzekł, że skoro umowa określiła angielską wersję jako rozstrzygającą i przewiduje ona klauzulę uprawnionego odbiorcy, to od wypłaty odsetek przez polską spółkę pośrednikowi z siedzibą w Szwecji należy pobrać podatek u źródła według 20-proc. stawki. Gdyby trzymać się literalnie wersji polskiej, to w ogóle nie byłoby daniny w Polsce, ponieważ umowa przewiduje opodatkowanie odsetek w kraju siedziby odbiorcy.
Podobne wnioski zawarł NSA w wyroku z 7 grudnia 2010 r. (sygn. akt II FSK 1277/09) dotyczącym starej wersji umowy polsko-norweskiej (Dz.U. z 1979 r. nr 27, poz. 157 z późn. zm.). Podkreślił, że przed wypłatą odsetek za granicę należy badać każdą wersję językową umowy międzynarodowej, aby być pewnym, że zawierają odpowiednie rozwiązania pozwalające pobrać niższy podatek u źródła.
Przychylniejszy dla podatników był Wojewódzki Sąd Administracyjny w Warszawie, który zajmował się kwestią opodatkowania pracowników na podstawie umowy polsko-węgierskiej (Dz.U. z 1995 r. nr 125, poz. 602 z późn. zm.). Podatnik powołał się na polską wersję art. 15 ust. 3 konwencji, zgodnie z którą praca na pokładzie samolotu powinna być opodatkowana tylko tam, gdzie znajduje się siedziba przedsiębiorstwa (w tym przypadku na Węgrzech). Organ podatkowy wskazał, że z angielskiej wersji wynika, że prawo do pobrania podatku w takim przypadku ma także Polska. Sąd w wyroku z 10 lipca 2009 r. (sygn. akt III SA/Wa 101/09) stwierdził, że fiskus nie może wymagać od polskiego podatnika, aby na własną rękę zapoznawał się z treścią obowiązujących przepisów prawa polskiego w języku obcym lub też dokonywał przekładów innych niż opublikowane we właściwym organie zawierającym tłumaczenia aktów urzędowych.

MF każe korygować

Także w innych umowach międzynarodowych są rozbieżności. Dla przykładu przedsiębiorcy handlujący z najnowszym członkiem UE – Chorwacją powinni pamiętać, że art. 12 umowy polsko-chorwackiej (Dz.U. z 1996 r. nr 78, poz. 370) może wprowadzać w błąd. Chodzi o definicję należności licencyjnych. Zgodnie z rozstrzygającą angielską wersją są nimi także należności za użytkowanie urządzenia przemysłowego, czego nie ma w wersji polskiej. W konsekwencji polski podatnik wypłacający chorwackiemu kontrahentowi wynagrodzenie za używanie urządzenia przemysłowego, który zapoznał się tylko z ojczystą wersją językową, może np. uznać, że jest ono opodatkowane tak jak inne zyski przedsiębiorstw w Chorwacji (zgodnie z art. 7 umowy). Natomiast według angielskiej wersji są to należności licencyjne, od których wypłacający musi pobrać daninę u źródła.
Podobna sytuacja dotyczy umowy z Portugalią (Dz.U. z 1998 r. nr 48, poz. 304). Tu polska wersja stanowi, że należnością licencyjną, od której trzeba zapłacić podatek u źródła, jest także wynagrodzenie za użytkowanie programów komputerowych, czego nie ma w rozstrzygającej wersji angielskiej.
Ministerstwo Finansów zapytane o sytuację podatnika, który stosując się do polskiej wersji umowy, nie pobrał lub nie zapłacił daniny w odpowiedniej wysokości, podkreśliło, że musi on dokonać odpowiedniej korekty. Rzecznik resortu Wiesława Dróżdż dodała, że w odwrotnej sytuacji, gdy ktoś zapłacił zbyt wysoki podatek, może wystąpić o zwrot nadpłaty.

Polski najważniejszy

Weronika Missała, menedżer w PwC, zauważa, że rozbieżności w wersjach językowych umów o unikaniu podwójnego opodatkowania są skutkiem błędnych tłumaczeń. Jej zdaniem zapis o wiążącej mocy angielskiej (lub innej) wersji językowej umowy powinien mieć zastosowanie tylko w przypadku konfliktu między państwami sygnatariuszami. Podkreśla, że w relacji podatnik–organy podatkowe polski fiskus nie powinien się powoływać na treść umowy w obcym języku.
– Jeśli to czyni, narusza konstytucyjną zasadę pewności prawa i zapisaną w Ordynacji podatkowej (t.j. Dz.U. z 2012 r. poz. 749 z późn. zm.) zasadę prowadzenia postępowania w sposób budzący zaufanie do organów podatkowych – wyjaśnia Weronika Missała.
Przede wszystkim narusza jednak art. 6 ustawy o języku polskim (t.j. Dz.U. z 2011 r. nr 43, poz. 224), z której wynika, że to polska wersja umów międzynarodowych stanowi podstawę do ich wykładni.
– W relacjach państwo – obywatel zastosowanie ma jedynie to, co opublikowano w ojczystym języku w Dzienniku Ustaw, a podatnik nie jest zobowiązany ani do znajomości języków obcych, ani do stosowania aktów normatywnych w językach innych niż polski – wtóruje jej Łukasz Blak, doradca podatkowy w Certus LTA.
Ostrożniejszy jest Łukasz Szczygielski, menedżer w TPA Horvath. Zauważa, że aby nie narażać się na ryzyko popełnienia błędu w dokonywanych rozliczeniach, podatnik powinien znać języki obce i zapisane w nich wersje umowy, na którą się powołuje. Przypomina także, że błędy w polskich wersjach umów eliminowane są z obrotu prawnego za pomocą obwieszczeń ministra spraw zagranicznych o ich sprostowaniu. Tak było np. z polsko-litewską umową, która przewidywała, że stałą placówkę na Litwie ma podatnik przebywający w tym kraju przez okres nieprzekraczający 183 dni w ciągu 12 kolejnych miesięcy, podczas gdy z wersji angielskiej wynikało, że ma być to okres przekraczający 183 dni.
Natomiast Łukasz Blak, uważa, że minister finansów powinien wydać interpretację ogólną, aby rozwiać wątpliwości. Jego zdaniem najlepiej, aby wynikało z niej, że w razie różnic w wersjach językowych umów o unikaniu podwójnego opodatkowania należy stosować się tylko do polskiego tekstu.
Czasem nie wystarczy nawet znajomość wszystkich wersji językowych
Zdarza się, że podatnicy mają kłopoty także w sytuacji, gdy wersje językowe umów o unikaniu podwójnego opodatkowania są zgodne. Przykładem jest sprawa zakończona wyrokiem NSA z 14 marca 2012 r. (sygn. akt II FSK 1619/10). Chodziło o umowę polsko-cypryjską (Dz.U. z 1993 r. nr 117, poz. 523 z późn. zm.) i o sytuację, w której zagraniczny podmiot wnosił aportem nieruchomość do polskiej spółki. Fiskus i sąd wojewódzki były zdania, że pomimo iż art. 13 umowy mówi o „zyskach ze sprzedaży majątku”, to ważniejsza jest Modelowa Konwencja OECD, z której wynika, że opodatkowana w Polsce jest każda forma przeniesienia własności nieruchomości, nie tylko jej sprzedaż. Nie zgodził się z tym NSA, który uznał, że podatnik powinien się stosować do zapisu w umowie polsko-cypryjskiej.