W wielu sprawach sądy administracyjne stają konsekwentnie po stronie podatników, w innych orzecznictwo jest niejednolite – raz przegrywa fiskus, a raz przedsiębiorca.
W przypadku obu kategorii urzędy skarbowe doświadczają jednak porażki, tyle że w pierwszej niemal zawsze, a w drugiej – często. Przykładem może być opodatkowanie akcjonariuszy spółek komandytowo-akcyjnych, które są popularnym narzędziem optymalizacji podatkowej. Konsekwentna i jednoznacznie korzystna dla firm i osób uczestniczących w SKA w roli akcjonariuszy postawa sądów zmusiła Ministerstwo Finansów nie tylko do zaakceptowania ich stanowiska, ale i zmiany własnej praktyki. Poprzez tzw. ogólne interpretacje podatkowe minister zobowiązał wszystkich swoich urzędników do stosowania i interpretowania przepisów z korzyścią dla podatników.
Jeśli chodzi o drugą kategorię spraw, w przypadku których górą jest raz urząd, a raz przedsiębiorca, jako przykład można podać spory dotyczące możliwości zaliczania wydatków na spotkania z kontrahentami (np. w restauracji) do kosztów podatkowych czy nawet kwestie odliczania VAT naliczonego zapłaconego z tytułu dostawy towarów i usług zrealizowanej przez nieuczciwego podatnika, który nie zapłacił VAT należnego (dopiero ostatnio wyraźną przewagę zyskują podatnicy, ale główna w tym zasługa Trybunału Sprawiedliwości UE, który wskazał kierunek orzekania polskim sądom).
Fiskus źle znosi porażki i najwyraźniej wie, jak wziąć odwet – przynajmniej w sprawach, w których nie jest uzależniony od przepisów unijnych czy wyroków TSUE. Ma narzędzie, z którym nic nie może się równać – inicjatywę ustawodawczą. W połączeniu z poparciem parlamentarnym staje się ona bronią atomową w sporach z podatnikami. Innymi słowy, wystarczy zmienić przepisy, by sądy nie mogły orzekać po myśli płacących podatki. Przykładów jest wiele. Począwszy od spółek komandytowo-akcyjnych po regulowanie zobowiązań pieniężnych (np. z tytułu dywidendy) w naturze (chodzi o to, by spółka płaciła PIT od różnicy między wartością rynkową wydawanych rzeczy a ceną ich zakupu czy wartością bilansową, uwzględniającą amortyzację podatkową). Samo w sobie uszczelnianie systemu podatkowego nie jest złe. Problem jest tylko jeden: używając owej broni atomowej i definitywnie kończąc spory fiskus najczęściej naprawia błędy popełnione wcześniej przez siebie samego lub przez wspierającego go ustawodawcę.