W sobotę wchodzi w życie nowelizacja Ordynacji podatkowej, likwidująca zwolnienie z 19-proc. podatku Belki niektórych lokat bankowych. Eksperci nie spodziewają się ani gwałtownego odpływu klientów z banków, ani wojny między bankami na oprocentowanie depozytów.

Podatku Belki można było uniknąć, zakładając lokatę z dzienną kapitalizacją odsetek. Podstawę opodatkowania, jak i podatek zaokrąglało się do pełnych złotych w ten sposób, że kwoty poniżej 50 groszy pomijało się, a powyżej 50 groszy podwyższało do pełnego złotego. Jeżeli więc podstawa opodatkowania (np. zysk z lokaty) wynosiła 2,49 zł, to nie powodowało to obowiązku zapłaty podatku dochodowego (19 proc. z tej kwoty daje 0,47 gr).

Nowelizacja Ordynacji podatkowej przewiduje zmianę zasad zaokrąglania, tak że lokaty z dzienną kapitalizacją odsetek nie pozwolą uniknąć zapłaty podatku Belki.

Zdaniem Przemysława Barbricha ze Związku Banków Polskich, banki są przygotowane do zmiany. "Zmiana będzie ewolucyjna. Tego typu produkty w zasadzie już zniknęły z rynku, ponieważ ich likwidacja została zapowiedziana dużo wcześniej, z odpowiednim vacatio legis. Czekamy na wygaśnięcie wcześniej podpisanych umów zakładających rozwiązania antypodatkowe" - powiedział Barbrich PAP.

Według niego banki konkurują między sobą ofertami lokat średnioterminowych i długoterminowych, a także produktami opartymi o WIBOR, czyli związanymi ze stopą inflacji. Barbrich zaznaczył, że produkty oferowane przez banki są bezpieczne, gwarantowane przez Bankowy Fundusz Gwarancyjny i restrykcyjnie opisane, a wpłata pieniędzy do banku zawsze kończy się ich odzyskaniem wraz z należnymi odsetkami.

"Nie spodziewamy się gwałtownego odpływu klientów"

Zwrócił uwagę, że działające na rynku instytucje parabankowe, które przyjmują depozyty, nie mają gwarancji BFG. "Nie spodziewamy się gwałtownego odpływu klientów, choć mamy świadomość, że lokaty bankowe spośród instrumentów oferowanych na rynku finansowych nie są na pierwszym miejscu pod względem zwrotu z kapitału, ale są na pierwszym miejscu pod względem bezpieczeństwa wkładu" - podkreślił.

Według analityka Open Finance Michała Sadraka głównym zadaniem instytucji finansowych na najbliższe miesiące będzie zachowanie oszczędności zdeponowanych przez klientów na lokatach z kapitalizacją dzienną.

Sadrak uważa, że rynkowi nie grozi wojna depozytowa, bowiem terminy zapadalności depozytów antypodatkowych są rozłożone w czasie na co najmniej kilka najbliższych miesięcy.

"Zagrożeniem dla banków mogliby być natomiast klienci, którzy będą domagać się po 31 marca zerwania istniejących lokat bez utraty naliczonych odsetek" - ocenia analityk.

Zdaniem Sadraka na lokatach antybelkowych może leżeć co piąta złotówka z 477,3 mld zł zgromadzonych w bankach przez gospodarstwa domowe na koniec lutego br. Z każdym dniem, kiedy dobiegać końca będą kolejne okresy umowne lokat terminowych, przybywać będzie klientów, którzy szukają nowego miejsca dla oszczędności.

"Ci, którzy nie są skłonni do poniesienia większego ryzyka muszą liczyć się z niższymi zyskami" - zwraca uwagę analityk.

Według niego zarówno tradycyjne lokaty, jak i tzw. polisolokaty dają zarobić mniej niż depozyty antypodatkowe zwolnione z podatku Belki. Atrakcyjnie wygląda oferta dziesięcioletnich obligacji skarbowych z marcowej oferty resortu finansów. Dają one zarobić 6,5 proc. w pierwszym rocznym okresie odsetkowym, a oprocentowanie po roku ma być wyższe od inflacji o 2,75 pkt proc. "Można mieć jednak duże wątpliwości, czy resort finansów powinien za pieniądze podatników rywalizować z instytucjami komercyjnymi" - ocenił.

Z zaprezentowanych w minionym tygodniu badań TNS Pentor przeprowadzonych na zlecenie Komisji Nadzoru Finansowego wynika, że wysokość oprocentowania jest podstawowym kryterium wyboru klientów przy podejmowaniu decyzji o tym, gdzie zdeponować swoje pieniądze.

Przewodniczący KNF Andrzej Jakubiak pytany był podczas publikacji sondażu, czy po likwidacji "lokat antybelkowych" nie będzie zagrożenia, że część klientów banków przejdzie do instytucji parabankowych, które co prawda obiecują wyższe odsetki niż banki, ale nie podlegają nadzorowi KNF. Powiedział, że komisja zwróciła się do banków, aby przygotowały się na ewentualną utratę części depozytów. "Banki takie plany sporządzają, przygotowują stosowaną ofertę, która ma zachęcić klientów do pozostawienia w nich swoich środków" - mówił.