Francja proponuje, aby to unia fiskalna zajmowała się dzieleniem pieniędzy z polityki spójności i „koordynacją” europejskich CIT-ów. Poszłyby na walkę z bezrobociem w strefie euro i pomogły Sarkozy’emu wygrać wybory.
Niedługo po kompromisowej wobec krajów bez euro wersji porozumienia powołującego unię fiskalną Paryż podjął nową próbę przeforsowania zapisów korzystnych przede wszystkim dla Francji. Do projektu umowy międzyrządowej dodano dokument o promowaniu wzrostu i konkurencyjności. Zaproponowano w nim m.in. przenoszenie pieniędzy z polityki spójności na programy walki z bezrobociem w strefie euro. Z punktu widzenia Polski pomysł jest niekorzystny. Jak powiedziano nam wczoraj w Brukseli, trafi on jednak pod obrady szczytu UE zaplanowanego na koniec stycznia.

Zmiany w CIT to dla Polski likwidacja co najmniej 160 tys. miejsc pracy

Najważniejsza propozycja to ta dotycząca powołania funduszu wzrostu i konkurencyjności. Zasilałyby go euro z niewykorzystanych przez państwa UE (przede wszystkim Europy Środkowej) funduszy strukturalnych. Zarządzaniem pieniędzmi zajmowałaby się Komisja Europejska w porozumieniu z Europejskim Bankiem Inwestycyjnym. Start funduszu przewidziano na 2012 rok. Z funduszu korzystałyby państwa objęte programem unijnych bailoutów lub te, które „borykają się z poważnymi problemami gospodarczymi”. Cele funduszu są szczytne: chodzi np. o wsparcie dla małych i średnich firm.

Sarkozy gra va banque

Problem jednak w tym, że zgoda na przekierowanie pieniędzy z polityki spójności na walkę z bezrobociem, np. we Francji, to realna groźba szukania nowych definicji niewykorzystania funduszy strukturalnych. Takich, które uzasadnią konieczność ich przesunięcia. Nad Sekwaną trwa właśnie kampania wyborcza. Poważnym zagrożeniem dla reelekcji Nicolasa Sarkozy’ego jest prognozowane na 2012 wysokie – 10-proc. – bezrobocie. Prezydent zrobi wszystko, by je zbić. Najprostszym sposobem przy wysokim deficycie budżetowym Francji (5,3 proc. prognoza Eurostatu na 2012 r.) jest sięgnięcie po pieniądze unijne. Stąd propozycja, by fundusz wzrostu i konkurencyjności zaczął działać już w 2012 roku.
Kolejny niebezpieczny zapis dotyczy celowości wydawania pieniędzy unijnych przez wspierane funduszami UE firmy. Według zapisów dokumentu zaproponowanego przez Paryż mogą być one zablokowane, jeśli nie przyczyniają się do promowania wzrostu gospodarczego i konkurencyjności. Dotyczy to również obecnie finansowanych przez UE projektów (mają być sprawdzone pod kontem tego, czy wspierają wzrost i konkurencyjność). Problem jednak w tym, że nie ma jasnych kryteriów pozwalających ocenić, co do tego wzrostu się przyczynia. I kto właściwie miałby o tym decydować. Czy Komisja Europejska, czy może szczyty strefy euro (na razie nie ma gwarancji, że kraje bez wspólnej waluty będą w nich uczestniczyły).

Kładą rękę na podatkach

To niejedyne niepokojące zapisy proponowane przez Paryż. Francuzi nie rezygnują również z koordynacji polityki podatkowej w UE. Dokument tego nie precyzuje, ale chodzi o koordynowanie CIT w państwach, które podpisały umowę międzyrządową. To nie jest nowa propozycja. Już na początku ubiegłego roku pojawiła się w tzw. pakcie dla konkurencyjności przedstawionym przez Angelę Merkel i Nicolasa Sarkozy’ego.
Jak wyliczył irlandzki oddział firmy konsultingowej Ernest & Young na zlecenie rządu w Dublinie – w Irlandii obowiązuje najniższy CIT w strefie euro – 12,5 proc. – najwięcej na koordynacji CIT skorzysta Francja (wzrost zatrudnienia o 0,4 proc., dochody z podatku CIT zwiększyłyby się o 5 proc.). Wobec Niemiec ten pomysł jest neutralny. Z kolei – jak przekonuje E&Y – Polska musiałaby liczyć się z likwidacją 160 tys. miejsc pracy, gdyby zaakceptowała pomysł Paryża.
Van Rompuy kusi Tuska
Przewodniczący Rady Europejskiej namawiał Donalda Tuska do podpisania umowy międzyrządowej powołującej unię fiskalną. Polska swoją zgodę uzależnia od tego, czy będą w niej postanowienia o uczestnictwie na szczeblu szefa rządu i ministra w szczytach strefy euro (ze statusem obserwatora). Miejsce przy stole ma dotyczyć każdego szczytu a nie tylko jednego rocznie, by omówić kwestie techniczne. Nasz rząd chce też, by w umowie znalazła się formuła wygaszania – aby w określonej perspektywie postanowienia umowy trafiły do unijnych traktatów, tzn. zostały zaakceptowane przez 27 państw. Tak utrzymana zostałaby zasada konsensusu przy podejmowaniu kluczowych decyzji. Kolejny punkt dotyczy swobodnego przystępowania do umowy międzyrządowej. W obecnej wersji art. 15 przewiduje, że państwa tworzące unię fiskalną muszą się zgodzić na przyjęcie nowego kraju i możliwe jest np. zablokowanie przystąpienia do paktu Wielkiej Brytanii. Warszawa nalega, by przystąpienie do paktu nie było obwarowane zgodą państw, które założyły unię fiskalną.