Firma faktoringowa może dochodzić swoich należności na podstawie wyciągu elektronicznego, tylko jeżeli zawiera on konkretne kwoty zaliczek wypłaconych jej klientowi i należności zapłaconych tej firmie przez kontrahentów klienta - uznał w środę Sąd Najwyższy.

Sąd Najwyższy orzekł, że wyciąg zawierający tylko ogólny bilans rozliczeń między firmą faktoringową (faktorem) a jej klientem nie jest dowodem na istnienie długu.

Początek tej sprawie dała umowa tzw. faktoringu niezupełnego z regresem, którą Janusz U. zawarł w 2003 r. ze spółką "Polfactor" SA jako faktorem.

W umowie faktoringu niezupełnego z regresem firma faktoringowa zobowiązuje się skupywać należności klienta (przedsiębiorcy) wynikające z faktur za towary i usługi dostarczone jego kontrahentom. Na skutek takiej umowy kontrahenci muszą spłacać należności wynikające z faktur bezpośrednio na konto faktora. Ten, nie czekając na zapłatę, wypłaca klientowi od razu, po otrzymaniu faktury, zaliczkę w wysokości np. połowy należności wynikającej z tej faktury. Resztę klient otrzymuje po zapłaceniu faktury przez swojego kontrahenta, czyli dopiero, gdy pieniądze wpłyną na konto faktora. Faktorowi należy się za świadczenie takiej usługi wynagrodzenie.

Jeśli jednak kontrahent klienta nie zapłaci w terminie ustalonym w umowie faktoringu (w ciągu np. 40 dni od upływu terminu płatności faktury), klient musi zwrócić faktorowi zaliczkę. Jest to tzw. regres. Ryzyko niezapłacenia faktury obciąża więc klienta.

W sprawie rozpatrywanej przez SN, Janusz U. podpisał dodatkową umowę z "Polfactorem", która pozwalała na elektroniczną wymianę danych z faktury oraz o terminach, wypłatach i wpłatach.

Po pewnym czasie "Polfactor" przedstawił Januszowi U. wyciąg zawierający bilans rozliczeń. Obejmował on łącznie kwotę zaliczek, jaką Janusz U. miał zwrócić "Polfactorowi", a także wynagrodzenie za świadczenie usług faktoringowych. Chodziło w sumie o 124 tys. zł.

Przedsiębiorca nie chciał zapłacić. Faktor wystąpił przeciwko niemu do sądu i jako dowód dołączył wyciąg. Sąd I instancji nakazał Januszowi U. zapłatę kwoty wynikającej z wyciągu.

Janusz U. złożył sprzeciw, argumentując, że nie ma obowiązku zwracania zaliczek, bo jego kontrahenci zapłacili faktorowi

Janusz U. złożył sprzeciw, argumentując, że nie ma obowiązku zwracania zaliczek, bo jego kontrahenci zapłacili faktorowi. Twierdził, że faktor nie rozliczył dochodzonych kwot, bo z wyciągu nie wynika, jaka część dochodzonych kwot to wynagrodzenie faktora, a jaka zwrot zaliczek, i do jakich należności te zwroty przypisać.

Wyrok był niekorzystny dla niego. Sąd I instancji uznał wyciąg za wystarczający dowód istnienia długu. Przyjął, że ze względu na ilość operacji w ramach umów faktoringu realizowanych przez "Polfactora", rozliczenie zaliczek na podstawie wyciągu jest wystarczające.

Sąd II instancji był innego zdania. Uznał, że faktor nie udowodnił wysokości swoich roszczeń. Nie wynika ona z wyciągu, stanowiącego w istocie bilans rozliczeń.

Jeśli elektroniczny system wymiany danych nie pozwala na zidentyfikowanie należności, zaliczek, a zwłaszcza nie pozwala ustalić, jak część należności wpłacił kontrahent klienta, to jest to winą faktora - argumentował sąd.

W środowym wyroku (sygn. II CSK 70/11) Sąd Najwyższy przypieczętował przegraną faktora. Także w ocenie tego sądu, jeśli nie da się zidentyfikować wierzytelności i ich wysokości na postawie wyciągu, to nie da się na jego podstawie ich udowodnić.

"Wystarczy, że przeciwnik powie, że one nie istnieją" - mówił sędzia Jan Górowski. "Trzeba więc dopracować system" - dodał.