Trybunał Sprawiedliwości UE uznał, że handel na giełdach długów nie podlega VAT. To oznacza u nas konieczność płacenia PCC.
W ostatnich miesiącach coraz większą karierę w internecie robią wirtualne giełdy długów. To funkcjonujące w sieci tablice ogłoszeń skierowane do osób zainteresowanych sprzedażą lub kupnem wierzytelności. Reklamy zachęcają: „każdy towar ma swojego nabywcę. Dłużnicy też mają swoich wierzycieli. Wielu z nich chętnie kupi twoją wierzytelność”.
Jak rozliczyć sprzedaż wierzytelności / DGP
Problem jednak w tym, że takimi transakcjami coraz częściej interesuje się też fiskus. Jest to o tyle zrozumiałe, że nie są one podatkowo obojętne.
– Skutki podatkowe mogą powstać na płaszczyźnie podatków dochodowych, VAT-u czy podatku od czynności cywilnoprawnych – ostrzega Aleksandra Gołda, prawnik w Kancelarii Kolibski, Nikończyk, Dec & Partnerzy.

Działanie giełdy

Zainteresowanie giełdami długów rośnie systematycznie od około dwóch lat. Jedną z przyczyn jest oczywiście kryzys gospodarczy. Robert Grabowski z firmy windykacyjnej Grabowski Inkasso potwierdza w rozmowie z „DGP”, że w tym czasie wzrost liczby zapytań o wystawione do sprzedaży długi jest wyraźnie zauważalny. Coraz więcej osób szuka też w takich informacji w wyszukiwarkach internetowych (np. Google). Rośnie też poziom świadomości, jeśli chodzi o to, jak szukać dłużnika. Więcej osób wie już dziś, że nie wystarczy w poszukiwaniu długu wpisywać tylko np. „Jan Kowalski”, ale zapytania w zestawieniu ze słowem związanym z zadłużeniem, a więc np. „Jan Kowalski wierzytelności”, „Jan Kowalski dług” itp. Kłopot w tym, że większość spośród tych osób to łowcy okazji. Osoby nastawione na szybki zysk.
– Większość potencjalnych nabywców wierzytelności wystawionych na naszej giełdzie oferuje tak niskie ceny (10 – 20 proc. kwoty głównej wierzytelności), że nie mamy o czym z nimi rozmawiać – podkreśla Robert Grabowski.
Dodaje, że rzadko trafi się ktoś, kto gotów jest zapłacić powyżej 50 proc. kwoty głównej wierzytelności. Z reguły taka osoba to ktoś, kto ma wiedzę o majątku dłużnika i chce zarobić na odzyskaniu długu lub chce dokonać potrącenia z długiem, który sam ma w stosunku do dłużnika, którego należności chciałby wykupić.
– W takim stanie rzeczy giełda spełnia przede wszystkim swą, powiedzmy, nieformalną funkcję – piętnuje dłużników w internecie wpisami o nich i ich długach, które to wpisy są świetnie zaindeksowane przez wyszukiwarki internetowe. I w sumie więcej dłużników spłaciło przez to swoje długi, niż odnotowaliśmy transakcji kupna-sprzedaży takich zobowiązań – podsumowuje Robert Grabowski.

Długi firmowe

Z punktu widzenia przepisów podatkowych zbycie wierzytelności własnej związanej z prowadzoną działalnością gospodarczą nie generuje przychodu. Jest tak dlatego, że podatnik wykazuje go już wcześniej jako przychód należny (należności są rozliczane z fiskusem, pomimo że nie nastąpiła faktyczna zapłata).
Natomiast w przypadku podmiotów prowadzących działalność gospodarczą w zakresie obrotu wierzytelnościami – jak podkreśla Aleksandra Gołda – nabywca wierzytelności uzyskuje przychód dopiero w chwili jej zbycia ich innemu podmiotowi lub w chwili otrzymania należności od dłużnika.
– Obrót profesjonalny wierzytelnościami jest też opodatkowany podatkiem od towarów i usług. Z kolei zbycie wierzytelności własnej nie podlega ustawie o VAT – podkreśla Aleksandra Gołda.
Według naszej rozmówczyni przedmiotem opodatkowania może być jednak jej nabycie, jeżeli pozostaje w związku z odpłatną usługą, np. jej dalszą odsprzedażą lub windykacją długu. Jeżeli natomiast transakcja nie jest w żaden sposób powiązana ze świadczeniem usług, podlega podatkowi od czynności cywilnoprawnych. Wówczas pobierany jest 1-proc. podatek, zaś za podstawę opodatkowania należy przyjąć cenę, jaką nabywca zapłacił za wierzytelność.



Zbycie wierzytelności

Sytuacji sprzedającego na giełdzie długów nie powinna być inna niż przy „zwykłej” sprzedaży wierzytelności. Marcin Kaczanowicz, młodszy konsultant podatkowy w Independent Tax Advisers, wyjaśnia nam, że obecnie istnieje ugruntowane stanowisko zarówno organów podatkowych, jak i doktryny (czyli nauki prawa), że czynność zbycia wierzytelności nie jest dla sprzedającego wierzytelność ani dostawą towarów, ani też świadczeniem usług.
– Czynność ta jest natomiast elementem szerszej usługi zakupu wierzytelności, świadczonej przez nabywcę długu. W konsekwencji czynność ta nie powoduje po stronie sprzedawcy konieczności rozliczenia VAT – tłumaczy Marcin Kaczanowicz.
Co więcej – jak dodaje ekspert – transakcja ta nie będzie podlegać również podatkowi od czynności cywilnoprawnych (PCC), gdyż jedna ze stron transakcji (w tym przypadku jest to nabywca długu) będzie albo podmiotem zwolnionym, albo podlegającym opodatkowaniu VAT. Tam zaś, gdzie trzeba, stroną transakcji jest podatnik VAT, nawet jeśli jest on z zapłaty tego podatku zwolniony, PCC płacić nie trzeba.
Więcej kontrowersji może budzić natomiast sprzedaż wierzytelności, gdy spojrzymy na nią z punktu widzenia podatku dochodowego. Według Marcina Kaczanowicza – do niedawna przyjmowano, że w momencie zbycia wierzytelności podatnik mógł do kosztów zaliczyć straco
ną część wierzytelności (w wartości netto), o ile tylko ta została wcześniej w całości zaliczona do przychodów. Sprzedaż wierzytelności poniżej jej wartości powodowała bowiem uzyskanie mniejszego przychodu niż ten, który zadeklarowano w rozliczeniu z fiskusem.
Obecnie – jak tłumaczy nasz rozmówca – sądy administracyjne zdają się przychylać do stanowiska, że w takiej sytuacji kosztem uzyskania przychodu będzie kwota brutto należności, natomiast przychodem będzie kwota uzyskana z jej sprzedaży. Przykłady takich orzeczeń to wyrok NSA z 22 marca 2011 r. (sygn. akt II FSK 1948/09) oraz wyrok WSA we Wrocławiu z 8 lipca 2010 r. (sygn. akt I SA/Wr 400/10).

Kłopoty z VAT

Paweł Satkiewicz, doradca podatkowy w kancelarii Parulski i Wspólnicy Doradcy Podatkowi, zwraca uwagę, że pewne kłopoty czekają też podatników przy rozliczaniu podatku od towarów i usług. Ustawodawca w art. 43 ust. 1 pkt 40 ustawy o VAT zwolnił z tego podatku usługi w zakresie długów oraz usługi pośrednictwa w świadczeniu tych usług. Zwolnienie to nie ma jednak zastosowania do czynności ściągania długów, w tym factoringu.
– Należy jednak podkreślić, że zwolnienie to nie jest tożsame z literalnym brzmieniem zwolnienia przewidzianego w dyrektywie VAT – tłumaczy ekspert.
Wątpliwości w tym zakresie powziął też Naczelny Sąd Administracyjny. Nie potrafił on rozstrzygnąć, jak powinna wyglądać odpowiedź na pytanie: czy nabycie wierzytelności pieniężnej w celu windykacji na podstawie umowy przelewu jest usługą ściągania długów w rozumieniu ustawy VAT. Dlatego odpowiednie pytanie skierował do Trybunału Sprawiedliwości UE (TS UE). Ten podobne pytanie dostał już jednak wcześniej w sprawie C-93/10 GFKL Financial Services AG (GFKL). Wyrok w tej właśnie sprawie zapadł 27 października.

Wyrok TS UE

Trybunał orzekł, że podmiot, który na własne ryzyko kupuje wierzytelności, jeśli te nie były spłacane terminowo, po cenie niższej od ich wartości nominalnej, nie świadczy odpłatnie usługi i nie dokonuje tym samym czynności z zakresu działalności gospodarczej objętej zakresem stosowania dyrektywy, jeżeli różnica między wartością nominalną tych wierzytelności a ceną ich sprzedaży odzwierciedla rzeczywistą ekonomiczną wartość tych wierzytelności w chwili sprzedaży. W związku z tym sprzedaż taka nie będzie ani opodatkowana VAT, ani też z VAT zwolniona, lecz będzie pozostawała poza zakresem tego podatku. Sprawa, którą zajmował się TS UE, dotyczyła jednorazowej sprzedaży przez bank wierzytelności kredytowych, które nie były spłacane w terminie, w związku z czym cena odbiegała znacznie od ich wartości nominalnej.
To niezwykle ważne orzeczenie, także z punktu widzenia stosowania tych przepisów w Polsce. Co więcej to orzeczenie będzie miało znaczenie nie tylko dla transakcji, które będą dokonywane w przyszłości, lecz także dla już zawartych, o ile kupujący nie jest zabezpieczony interpretacją indywidualną organu podatkowego uzyskaną przed zakupem wierzytelności.
Skoro bowiem taka sprzedaż nie podlega VAT, to w wielu przypadkach będzie opodatkowana PCC. Tymczasem dotychczas często podatku tego nie pobierano, twierdząc, że stroną czynności jest podatnik VAT. To daje przedstawicielom fiskusa podstawę do skontrolowania wszystkich takich transakcji.