Podatek od transakcji finansowych, proponowany przez KE, dotknąłby Polskę w niewielkim stopniu - uważa premier Donald Tusk.

Przewodniczący Komisji Europejskiej Jose Manuel Barroso ogłosił w środę w Strasburgu, że KE przyjęła propozycję podatku od transakcji finansowych w UE. "Jeśli ta propozycja zostanie wdrożona, to może dać 55 mld euro rocznie" - mówił Barroso.

"Jeśli taki podatek od transakcji finansowych zostanie wprowadzony, to Europa będzie miała więcej pieniędzy. Będzie to trochę dyscyplinujące wobec tych instytucji finansowych, banków, funduszy - całego świata finansów - który słusznie czy niesłusznie, ale jednak jest obwiniany w znacznej mierze za obecny kryzys finansowy na świecie" - mówił w środę szef rządu, pytany o pomysł KE.

Tusk powiedział, że nie podejrzewa szefa KE o chęć odwetu na instytucjach finansowych. "Jest taka atmosfera w Europie, by starać się dyscyplinować tych, którzy wytwarzają większość problemów, jeśli chodzi o sytuację finansów globalnych i europejskich. Także z polskiej strony można spodziewać się życzliwego zainteresowania bez szczególnego zaangażowania w tej kwestii" - dodał premier.

Jego zdaniem, "podatek ten dotykałby Polskę w stosunkowo niewielkim stopniu".

Propozycja KE zostanie przedstawiona przed zaplanowanym na początek listopada szczytem G20 w Cannes

Propozycja podatku od transakcji finansowych - jak informowano już wcześniej - dotyczy całej UE, a nie tylko strefy euro. Podatek ma być niski - od 0,01 do 0,1 proc. w zależności od rodzaju transakcji - i byłby stosowany na szeroką skalę. Pomysł polega na tym, by część zysków z tego podatku trafiała do budżetu UE jako tzw. nowe źródła dochodu, a nie tylko do budżetów narodowych.

Propozycja KE zostanie przedstawiona przed zaplanowanym na początek listopada szczytem G20 w Cannes, by dać przykład i zachęcić innych - a zwłaszcza USA - do pójścia w ślady UE. Ale KE podkreśla, że chce, by jej propozycja została przyjęta, nawet jeśli inne gospodarki z G20, w tym USA, nie zgodzą się na wdrożenie tego podatku w skali globalnej.

Problemem są jednak podziały także w samej UE; od dawna przeciwko takiemu podatkowi protestuje Wielka Brytania w obawie, że najbardziej dotknie on londyńskie City.