Hazard internetowy nie jest w Polsce opodatkowany i - zdaniem ekspertów - budżet może na tym tracić rocznie nawet kilkaset milionów złotych. Według Witolda Lisickiego z Ministerstwa Finansów, jeszcze nie wiadomo, czy w projektowanej nowelizacji ustawy o grach i zakładach wzajemnych znajdą się zapisy dot. e-hazardu.

Przez internet można grać (choć jest to nielegalne w Polsce) m.in. w ruletkę, pokera, czy automaty. Polega to na tym, że gracz zakłada konto na stronie internetowej kasyna i wpłaca na nie pieniądze, za które gra. To co wygra, także jest przelewane na jego konto. Jeśli będzie chciał wypłacić pieniądze, może np. zwrócić się do internetowego kasyna o wydanie karty płatniczej.

Obecnie obowiązująca ustawa hazardowa nie obejmuje internetowego hazardu, który - zdaniem ekspertów - w ostatnich latach rozwija się w Polsce szybko.

Zdaniem Marcina Peterlika z Instytutu Badań nad Gospodarką Rynkową, przez ostatnie 7-8 lat nie znalazł się w Ministerstwie Finansów zespół kompetentnych urzędników, którzy doceniliby wagę problemu i potrafili przygotować odpowiednie rozwiązania instytucjonalne umożliwiające opodatkowanie hazardu w internecie. "Wolę wierzyć w brak kompetencji niż w brak woli. (...) Raz na 2-3 lata temat wraca, a potem nagle znika. Zaniechania dotyczą wszystkich ekip rządzących w ciągu co najmniej ostatnich 8 lat" - powiedział.

Jak dodał, nie ma żadnych oficjalnych danych dot. przychodów z hazardu internetowego i "dopóki nie zostanie on zalegalizowany, żadnych danych nie będzie".

Najbardziej rozrośniętym segmentem internetowego hazardu są zakłady bukmacherskie. "Szacuje się, że nawet dwie trzecie rynku bukmacherskiego w Polsce przeniosło się do internetu, a budżet na samej internetowej "bukmacherce" może tracić co najmniej 150 milionów złotych rocznie. A dochodzą jeszcze m.in. kasyna, poker" - dodał Peterlik.

Zauważył, że nowa wersja projektu nowelizacji ustawy o grach i zakładach wzajemnych ma być gotowa w październiku, ale w tak krótkim czasie niemożliwe jest przygotowanie odpowiednich regulacji dla hazardu w internecie. "Sytuacja więc pewnie pozostanie bez zmian. (...) W praktyce oznaczać to będzie rezygnację przez rząd z pieniędzy, które leżą na ulicy" - dodał.

Witold Lisicki, rzecznik wiceministra finansów Jacka Kapicy powiedział, że nie wie, czy w projektowanej nowelizacji znajdą się zapisy dot. e-hazardu. "Według obecnie obowiązujących przepisów hazard internetowy w Polsce jest nielegalny, bo nie ma go w katalogu gier zawartych w ustawie. Jeśli ktoś chce prowadzić gry i zakłady wzajemne, to musi mieć zezwolenie, musi to robić we wskazanych punktach" - powiedział. Zaznaczył przy tym, że granie w internecie - to wykroczenie zagrożone grzywną.



Nie muszą się jednak obawiać organizatorzy gier w sieci, jeśli zarejestrowali swoje strony internetowe za granicą - w krajach, w których e-hazard jest dozwolony. Jak wyjaśnił Lisicki, nie ma wówczas możliwości karania w Polsce za urządzanie hazardu.

Dodał, że nowelizacja ustawy o grach i zakładach wzajemnych była zaplanowana na dwa etapy. "Pierwszy miał polegać na uporządkowaniu rynku, a następny miał dotyczyć m.in. e-hazardu. Takie były założenia" - powiedział. Rozwiązania prawne dot. e-hazardu trzeba będzie notyfikować w Unii Europejskiej.

Według rzecznika, w Ministerstwie Finansów nie były robione analizy dotyczące potencjalnych przychodów budżetu, gdyby e-hazard był opodatkowany. "Ze strony branży docierają w tej sprawie różne sygnały. Ja część tych rzeczy przyjmuję z przymrużeniem oka. Wszystko okaże się przy pracach nad projektem" - powiedział PAP.

W połowie października minister w kancelarii premiera Michał Boni zapowiedział, że w przyszłej ustawie mają się znaleźć m.in. uregulowania dotyczące silniejszej kontroli nad automatami o niskich wygranych oraz przepisy dotyczące ścigania za nielegalny hazard internetowy.

Wydawca magazynu o hazardzie "E-Play" Iwo Bulski przyznał, że budżet państwa na braku opodatkowania e-hazardu może tracić rocznie kilkaset milionów złotych - nawet 700-800 mln zł. "Kolejne rządy nie robią jednak nic, by zalegalizować ten biznes. Faktycznie e-hazard nie istnieje w świetle prawa, ale połowa zysku z hazardu w Polsce pochodzi właśnie z sieci. Co więcej, e-hazard staje się też coraz popularniejszy i jego zyski rosną" - powiedział.

Jak dodał, w Polsce pierwsze serwisy internetowe umożliwiające grę na pieniądze pojawiły się na przełomie XX i XXI wieku. "Obecnie mamy 20 mocnych graczy, którzy z zagranicy prowadzą serwisy w sieci po polsku. Serwery znajdują się za granicą i wszystkie te firmy działają w tych krajach całkowicie legalnie" - wyjaśnił.

"Na świecie państwa dążą do liberalizacji hazardu, bo czegoś, co jest w internecie, faktycznie nie da się zakazać. Politycy i urzędnicy powinni wziąć pod uwagę, że jest to duży rynek o dużej dochodowości i przy odpowiednich regulacjach prawnych zyskowny dla budżetu" - podsumował.

Również b. prezes Totalizatora Sportowego Mirosław Roguski o zaniedbania dot. e-hazardu oskarża polityków. "Są one winą kilku ekip rządzących. Ministerstwo Finansów deklarowało kilkakrotnie, że problem ten zostanie uregulowany w tak zwanym II etapie prac legislacyjnych. Nigdy nie określono, kiedy rozpocznie się ten proces. Dyskusja w tej sprawie toczy się kilka lat, a odpowiednie zapisy nie znalazły się w żadnej nowelizacji" - powiedział.