W ciągu czterech lat liczba automatów o niskich wygranych wzrosła ponad trzykrotnie - z 15,4 tys. do 47 tys. Wzrastają też wpływy fiskusa z podatków od gier. Z roku na rok spada natomiast liczba wykrytych automatów działających nielegalnie - wynika z informacji Służby Celnej.

Jak poinformował rzecznik prasowy szefa Służby Celnej Witold Lisicki, w 2005 r. na rynku działało 15,4 tys. automatów, rok później ich liczba wzrosła do 22,4 tys., w 2007 r. było ich 46 tys., a w pierwszej połowie tego roku ich liczba wyniosła 47 tys.

Lisicki powiedział PAP, że jednocześnie spada liczba ujawnianych urządzeń działających nielegalnie, czyli takich, które zainstalowano bez zezwolenia. W 2004 r. zarekwirowano 3345 automatów, w 2005 r. - 2454, w 2006 r. - 1574, w 2007 r. - 984, a w ubiegłym roku - 564. "Spadek jest znaczny. W 2005 r. ujawnione nielegalne automaty stanowiły ponad 15 proc. działających legalnie, a w 2008 r. tylko ok. 1,5 proc." - powiedział rzecznik SC.

Hazard na automatach o niskich wygranych umożliwiła nowelizacja ustawy o grach i zakładach wzajemnych, która weszła w życie w połowie 2003 r. Z raportów rocznych o realizacji ustawy wynika, że z tytułu podatku od automatów fiskus uzyskał w 2004 r. zaledwie 14,4 mln zł. Zryczałtowany podatek wyniósł 75 euro od każdego automatu miesięcznie.

Potem stawka podatku stopniowo wzrastała, dziś wynosi 180 euro od automatu. Rosły także dochody fiskusa. W 2005 r. wyniosły 56,1 mln zł, w 2006 r. - 114,2 mln zł, w 2007 r. 155 mln, w 2008 r. - 294 mln zł, a w pierwszej połowie tego roku - 232 mln zł.

"Na automaty nałożono prosty, łatwy do rozliczenia, ryczałtowy podatek"

Gwałtowny wzrost liczby automatów o niskich wygranych Witold Lisicki tłumaczy kilkoma czynnikami. "Przede wszystkim dziedzina ta jest ciągle stosunkowo młoda. Na automaty nałożono prosty, łatwy do rozliczenia, ryczałtowy podatek. Poza tym prawo zakwalifikowało automaty o niskich wygranych na pograniczu hazardu i rozrywki. W efekcie uzyskanie zezwolenia na prowadzenie punktu gier jest znacznie łatwiejsze i tańsze niż w przypadku prowadzenia kasyna czy salonu gier" - wyjaśnił Lisicki.

Dodał, że kasyna i salony mają tzw. limity lokalizacyjne, zgodnie z którymi na 250 tys. mieszkańców może przypadać jedno kasyno, a salon - na 100 tys. osób. Punkty automatów o niskich wygranych muszą być co prawda oddalone co najmniej o 100 metrów od kościołów i szkół, ale dystans te mierzy się "najbliższym szlakiem komunikacyjnym". Oznacza to, w niektórych przypadkach są one znacznie bliżej takich obiektów.

"Rozporządzenie z marca tego roku ograniczyło patologię, która ujawniła się na rynku automatów o niskich wygranych. Uniemożliwiło kontynuację gry i kumulowanie wygranych do kwot przekraczających 15 euro" - powiedział rzecznik SC.

Wyjaśnił, że praca nad rozporządzeniem trwała ponad rok, ponieważ na jego wprowadzenie potrzebna była zgoda Komisji Europejskiej. Zaznaczył, że co prawda od wejścia w życie rozporządzenia liczba automatów przestała rosnąć, jednak wcześniej operatorzy spodziewający się zmian zarejestrowali na starych zasadach dużą liczbę nowych urządzeń.

Lisicki dodał, że firmy posiadające automaty próbują także omijać zakaz umieszczania maksymalnie trzech urządzeń w jednym punkcie gier - po prostu dzielą lokale na mniejsze. Na problem ten zwrócił uwagę szef Służby Celnej Jacek Kapica w piśmie do dyrektorów Izb Skarbowych. Wyjaśnił, że podczas prac nad nowelizacja ustawy o grach i zakładach wzajemnych (która stała się przyczyną tzw. afery hazardowej) pojawił się pomysł, by poszczególne punkty nie mogłyby być zlokalizowane w odległości mniejszej niż 100 metrów od siebie. Takiego rozwiązania nie ma na razie w projekcie.

Witold Lisicki poinformował ponadto, że nowa ustawa o Służbie Celnej, która czeka na wejście w życie, daje celnikom m.in. uprawnienia do przeprowadzenia eksperymentów w punktach gier. Dzięki temu funkcjonariusze będą mogli się szybko dowiedzieć (bez konieczności wywożenia urządzenia), czy na automatach można wygrać więcej niż 15 euro.