Jeżeli udowodnimy, że napis umieszczony na tablicy rejestracyjnej samochodu promuje markę naszej firmy, wydatek na tablice będzie kosztem podatkowym.
Na tradycyjnej tablicy rejestracyjnej umieszczany jest unikalny numer (kombinacja liter i cyfr), umożliwiający identyfikację każdego pojazdu. Koszt takich tablic to ok. 180 zł za sztukę. Jednak za dodatkową opłatą (ok. 500 zł za jedną tablicę) właściciel pojazdu może sam ustalić treść wyróżnika pojazdu. Gdy zdecyduje się umieścić na niej np. nazwę swojej firmy, będzie mógł uznać wydatek na taką tablicę za koszt podatkowy.
– Nazwa firmy umieszczona na tablicy rejestracyjnej samochodu pomaga promować markę, którą posługuje się dana firma. Może to być sama nazwa firmy albo nazwa marki, pod którą sprzedawane są produkty firmy, bo to nie zawsze są tożsame pojęcia – tłumaczy Hubert Cichoń, ekspert z Deloitte.
Co do zasady nie ma wątpliwości, że nazwa marki na tablicach rejestracyjnych może zostać uznana za działalność marketingową, której celem jest promowanie marki. Oznacza to, że podatnik, który zdecyduje się na taką formę promowania, może uznać koszt rejestracji jako pełny koszt podatkowy. Wydatki na tablice będą kosztem nawet wtedy, gdy zostaną umieszczone na prywatnym samochodzie pracownika danej firmy, jeżeli oczywiście firma będzie miała do tego prawo. Jednak w ostatnim wymienionym przypadku mamy do czynienia ze świadczeniem pracownika na rzecz pracodawcy, które powinno być odpłatne. Hipotetycznie więc właściciel firmy produkującej bakalie może nie tylko umieścić na tablicach rejestracyjnych nazwę swojej firmy, ale także wyrazy: orzeszki, migdały czy pistacje, jeżeli tylko jest w stanie udowodnić, że wyrazy te używane są do promocji firmy, np. pojawią się w konkretnej kampanii reklamowej.
– Istnieje ryzyko, że organy podatkowe uznają, że jest to działalność z zakresu reprezentacji, ponieważ nie ma precyzyjnych regulacji, które by pozwalały jednoznacznie rozgraniczyć pojęcie reprezentacji i reklamy – zwraca uwagę Hubert Cichoń. Jest to jednak małe ryzyko.