W kryzysie inwestorzy giełdowi powinni przyjrzeć się sprawozdaniom finansowym swoich oferentów, zagłębić się w noty do sprawozdań i sprawdzić każdą linię bilansu, rachunku wyników i sprawozdania z przepływów pieniężnych. Pozwoli im to uniknąć ryzyka.

Na przestrzeni lat zawód księgowego czy audytora był postrzegany z powagą i kojarzony z nudą. Przedstawiciele tych zawodów według naszych wyobrażeń zawsze byli zakopani w papierkach, rachunkach i słupkach. Widzieliśmy ich jako ludzi spędzających za biurkiem trzy czwarte swojego życia; w wielkich okularach, otyłych i w czarnych zarękawnikach, aby nie brudzili sobie białych rękawów koszul.

Zmiana stereotypu

Era komputerów, które zastąpiły wysłużone już liczydła, zmieniła ten stereotyp. Obecnie nieograniczone możliwości fantazji i nadludzkiej pomysłowości, a także duże możliwości poszerzania horyzontów zamieniły czterookich buchalterów w kreatywnych doradców największych zarządów.

Nie na darmo członków tej nowej grupy społecznej, często należącej do elity finansowej świata, niejaki David Brooks – amerykański publicysta – określił terminem Bobo. Dlaczego Bobo? Połączył dwa dalekie od siebie słowa: bourgeois i boheme. Pierwsze oznacza mieszczanina, drugie – artystę. Dlaczego tak? Według Brooksa oba słowa określają przedstawicieli odrębnych, wykluczających się światów, mających inny poziom wartości. Mieszczanie byli przedstawicielami świata ładu i pieniądza, artyści natomiast to kwintesencja cyganerii i uwielbienia dóbr niematerialnych.

Gdy w świecie finansów zaczęły dominować komputery i nadeszła epoka informacyjna, oba te światy wymieszały się ze sobą, co potem zręcznie nazwano kapitałem intelektualnym. Transformacje na świecie, a zwłaszcza zmiany w latach 80., zapoczątkowały deregulację gospodarki, przyspieszyły integrację, prywatyzację oraz wyzwoliły przedsiębiorczość. W tym właśnie okresie Bobo porzucili stare praktyki biznesu, a ich naczelnym hasłem, hasłem świata pieniądza, stało się powiedzenie Greed is good, co oznacza chciwość jest dobrem.

Znaczenie przypowieści

Dziś gospodarką rządzą finansiści, ludzie, dla których często sama gra jest najważniejsza, zwłaszcza ta na skalę globalną. Trafnie zilustrował te przemiany Jan Krzysztof Bielecki, w przypowieści o krowach, gdzie dokonał porównania tradycyjnego kapitalizmu z kapitalizmem à la Bobo.

W tym pierwszym właściciel dwóch krów sprzedał jedną, aby kupić byka. W ten sposób stworzył stado, którym zajmował się do końca swojego życia zawodowego. Był przykładnym członkiem swojej społeczności, a gdy przeszedł na emeryturę, sprzedał stado i żył ze zgromadzonego dorobku.

W tym drugim, gdy właściciel ma dwie krowy, to udaje, że ma trzy, po czym sprzedaje je swojej firmie, która jest notowana na giełdzie. Do tego celu używa na przykład akredytywy otwartej przez swojego szwagra w banku, następnie dokonuje konwersji długu na kapitał zakładowy, w wyniku czego otrzymuje wartość czterech krów. W tym samym czasie występuje o ulgę podatkową, która odpowiada wartości pięciu krów. Prawa z udoju mleka przenosi na Kajmany do firmy dyskretnie kontrolowanej przez większościowego udziałowca, a dzięki temu on może wykazać w swoich księgach posiadanie sześciu krów z opcją na zakup jeszcze jednej. Właściciel sprzedaje krowę, by pozyskać łaski, na przykład nowego prezydenta Stanów Zjednoczonych, a to na koniec pozwala i tak wykazać ciągle sześć krów. W ten sposób właściciel rozmnaża stado bez udziału byka, ale na mocy audytu Andersena. I tak ten wirtualny świat pozwala zapomnieć o uczciwości, a zasada Chciwość jest dobrem staje się nadrzędna.

Jednak i w tym bajkowym królestwie zaczynają pokazywać się czarne chmury, które były zapowiedzią nadchodzącego kryzysu, a wraz z nim zaczęły wychodzić na jaw afery korupcyjne na dużą skalę, gdyż jak powiedział jeden z wielkich inwestorów Gdy śniegi topnieją, brud staje się widoczny.



Początki kryzysu

I tak w tym okresie Korea Południowa i kraje z tego regionu zaczęły przyglądać się powiązaniom politycznym z biznesem. Za nimi była Rosja, która ogłosiła niewypłacalność, a potem Argentyna. Możni tego świata ciągle mieli nadzieję, że załamanie gospodarcze dotyczy innych, nie ich, nie Europy, zwłaszcza Zachodniej czy chociażby Stanów Zjednoczonych. Jednak gospodarka globalna to nie tylko uczestnictwo w światowym sukcesie, lecz także brzemię światowego kryzysu. Drobne korekty notowań na rynkach finansowych wówczas już nie pomogły. Analitycy giełdowi ciągle byli pełni optymizmu, ale wszelkie sygnały wskazywały, że gospodarka światowa idzie w kierunku recesji.

Gdy pokazało się światełko w tunelu, Enron – amerykański potentat – ogłosił niewypłacalność. Było to w roku 2002. Dopóki trwał okres silnego wzrostu, dopóty wiele niedoskonałości Bobo czy wręcz oszustw udawało się ukryć. Kiedy natomiast przyszło spowolnienie gospodarki, cała prawda wyszła na jaw. Jak powiedział J.K.Galbraith, to recesja a nie raporty firm audytorskich wyjawiła prawdę o kondycji finansowej wielu giełdowych gigantów.

Lawina ruszyła…

Teraz znowu stoimy przed takim problemem. Jak nie powielać błędów? Jak ustrzec się przed katastrofą? Odpowiedź jest prosta – należy dokładnie prześledzić historię największych upadków, gdyż jak mówi przysłowie Człowiek uczy się na błędach.

Jak wiemy, Enron pociągnął za sobą wiele innych przedsiębiorstw, zwłaszcza tych małych, całkowicie od niego zależnych. Nie róbmy tak! Nie stawiajmy całego swojego biznesu na jedną kartę, nie bądźmy niewolnikami jednego giganta! W przypadku Enronu do niezgodnych z prawdą sprawozdań finansowych przyznała się również jedna z firm audytorskich należących wówczas do tzw. wielkiej piątki – Arthur Andersen. I lawina ruszyła...

Amerykańscy giganci giełdowi rozpoczęli kampanię oczyszczania się z grzechów przeszłości. Pewien autor artykułu w Timesie twierdził, że sprawozdania finansowe przedstawiane przez przedsiębiorstwa zioną atmosferą spotkań Anonimowych Alkoholików. Sam szef General Electric pisał w liście do czytelników: Nazywam się Jeffrey Immelt i mam chroniczną skłonność do opacznych technik księgowania. Wyznał wówczas, że aż 43 mld dol. amerykańskich zostało zaksięgowanych na kontach pozabilansowych (co oznacza, że nie są wykazane w bilansie), tak jak robił to Enron. Nawet Warren Buffett przyznał się wówczas do niezbyt rzetelnego funkcjonowania jego firmy w roku poprzednim, mimo że firma wypadła zadowalająco.

… Trzeba ją zatrzymać

A gdyby tak dzisiaj przyjrzeć się sprawozdaniom finansowym największych spółek giełdowych, gdyby tak zagłębić się w noty do sprawozdań i sprawdzić każdą linię bilansu, rachunku wyników i sprawozdania z przepływów pieniężnych? Czy spowodowałoby to lawinę z przeszłości?

Każdy inwestor na giełdzie, szczególnie ten mniejszościowy, powinien przed podjęciem decyzji zajrzeć do sprawozdań finansowych swojego oferenta i nie kartkować jej, ale czytać ze zrozumieniem, bo tam jest prawda o przedsiębiorstwie, nie ma jej w cenie akcji. Cena to tylko spekulacja, a gdy zbyt szybko rośnie, należy spodziewać się kłopotów. Korekty cen to sygnały, aby zajrzeć do sprawozdań finansowych i wychwycić ryzyko, zanim będzie za późno. Często to nie wyrzuty sumienia zmuszają szefów największych przedsiębiorstw do skruchy. Często robią to z obawy, by nie spotkał ich los Enronu czy Andersena.

Niemal codziennie można znaleźć informacje o nowych firmach, które fałszowały swoje księgi rachunkowe, słyszymy nowe wielkie nazwiska osób reprezentujących znane na całym świecie przedsiębiorstwa, oskarżanych o nieuczciwość. Tylko kto z nas, inwestorów, zwraca na to uwagę? Czy błędy innych są dla nas wskazówką? Bo, jak się okazuje, sposobów na przekręty jest cała masa i wykorzystują je wszyscy uczestnicy rynku.

Znane są przykłady firm telekomunikacyjnych, które dokonują między sobą transakcji handlowych polegających na sprzedaży niewykorzystanych mocy, tak aby w ten sposób wygenerować przychody, które są wynikiem transakcji zamiennych. Ale żeby to zauważyć, trzeba zagłębić się w sprawozdania, a w szczególności noty do sprawozdań, gdzie chociażby pokazana jest struktura przychodów.

Inny sposób to na przykład wysyłka do dystrybutora większej ilości towaru, niż zamawiał, dzięki czemu sztucznie zwiększa się sprzedaż, albo ewidencjonowanie sprzedaży towaru już w momencie przyjęcia zamówienia, a nie kiedy następuje jego rzeczywista sprzedaż, jak to robiła na przykład firma Sunbeam. Akurat przypadek Sunbeamu wymaga oddzielnej prezentacji, gdyż stosowane tam metody przerosły wszelkie oczekiwania i wyobrażenia o księgowości.



Szczególna czujność

Należy szczególnie uczulić swoją uwagę na koniec roku finansowego, gdyż wówczas następuje kumulacja oszukańczych metod, aby spełnić oczekiwania inwestorów, analityków giełdowych, a co najgorsze właścicieli.

Zmniejszenie zadłużenia to też przykład nieograniczonej kreatywności. Można w pasywach bilansu aktywować leasing, który skutecznie zmniejszy zadłużenie. Wiele firm ucieka się do tej metody, ukrywając w ten sposób swoją niewypłacalność albo zbyt niski wskaźnik płynności bieżącej. Aby zadowolić akcjonariuszy, wykazuje się przychody operacyjne jako zysk, który nie ma miary w pieniądzu, a jest wyłącznie na papierze.

Jak widać, możliwości jest wiele, każdy z przypadków należy rozszerzyć i omówić szczegółowo. Powiedzenie Polak potrafi można dzisiaj zamienić na Księgowość potrafi, dlatego też kreatywni Bobo są dzisiaj prawą ręką zarządów, którzy chociażby w ten sposób chcą zwiększyć swoje notowania u właścicieli.

Lekarstwo na zło

Jak pokazują powyższe przykłady, gdy okazało się, że Enron i Andersen to nie jedyne przypadki, nastąpiła szybka reakcja amerykańskiego Kongresu. Tak samo szybko zareagowali Brytyjczycy. W Stanach Zjednoczonych Kongres i Senat przyjęły ustawę autorstwa senatora Paula Sarbanesa i reprezentanta Oxley’a, która w sposób szczegółowy określa, co wolno, a czego nie wolno robić w działalności przedsiębiorstw. Jednak jest ona na tyle obszerna i interesująca, że przedstawienie jej podstawowych założeń wymaga gruntownego opracowania. Jako przykład chciałabym tylko nadmienić, że powołała ona nowe ciało nadzorcze, jakim jest Public Company Accounting Oversight Board, którego zadaniem jest ustalenie reguł i standardów audytu oraz nadzór nad spółkami notowanymi na nowojorskiej giełdzie. Ustawa ta, co najważniejsze, wprowadza zasadę pięcioletniej rotacji firm audytorskich, aby zapobiec nadmiernej przyjaźni.

Ustawa wprowadza również szerokie zmiany w prawie karnym, które umożliwiają stawianie przed sądem za celowe fałszowanie danych, niszczenie dokumentów lub ich ukrywanie, karę pozbawienia wolności do lat 20.

Szczegółowość tej ustawy wywołała wielki opór, gdyż do tej pory w Stanach Zjednoczonych obowiązywała zasada To co nie jest zabronione, jest dozwolone. Gdy znikła zasada przyzwoitości, a zysk zastąpił moralność, Bobo rozkoszowali się wszechwładną wolnością. Jak teraz będą funkcjonować, gdy wszystkie kraje powoli zaostrzają w tym względzie przepisy kontroli? Jak poradzą sobie w świecie zakazów?

Brytyjski ACCA postuluje powrót do etyki w biznesie, gdyż inaczej nawet najbardziej szczegółowe prawa i zapisy prędzej czy później będą omijane.

Życie po Enronie stało się bogate nie tylko w wielkie debaty, lecz także stało się elementem programów edukacyjnych renomowanych uczelni biznesowych. Nową zasadą wpajaną adeptom rachunkowości na uczelniach amerykańskich i brytyjskich jest hasło Greed is not good any more, co oznacza, że Chciwość nie jest już dobrem.
Historia Andersena, firmy audytorskiej i konsultingowej, nauczyła nas, że problemy z uczciwością mają również ci, którzy na tej uczciwości i jej badaniu zarabiają.

Codzienna praktyka

W praktyce jest jednak o wiele gorzej niż w teorii. Wszystkie duże przedsiębiorstwa mają kodeksy postępowania, wewnętrzne regulacje określające zasady działania, nakazujące troskę o wszystkich interesariuszy i promujące uczciwość.

W naszym kraju niestety nie ma nawet kodeksów postępowania, które obowiązywałyby wszystkie przedsiębiorstwa, zwłaszcza giełdowe. Tempo transformacji sprzyjało rozwojowi kultury szybkiego drobienia się czy nawet błyskawicznego działania. W dodatku zmieniające się w zastraszającym tempie zarządy spółek, w zależności od układów politycznych, bez lub przy współpracy Urzędu Ochrony Państwa, nie czują odpowiedzialności za swoje działania, a polegają na dojściach i układach. Nie jest tajemnicą, że często kumoterstwo i pomoc kolegi z ministerstwa obniża koszty transakcji bardziej skutecznie niż rzetelne przygotowanie się do przetargu. Największą rolę, prawie na każdym kroku, odgrywa korupcja, która działa jednak krótkoterminowo. W długim horyzoncie czasu etyczne zachowanie w biznesie jest bardziej opłacalne. Dzisiaj na nowo zaczyna liczyć się reputacja przedsiębiorstwa. Aby przywrócić zaufanie do rynku, ważniejsze od wielomilionowego zysku jest zdecydowane działanie w celu uspokojenia spanikowanych inwestorów czy wścibstwa kontrolerów finansowych.

W Polsce dopiero w 2002 roku Wiesław Rozłucki ogłosił przyjęte przez radę i zarząd giełdy zasady ładu korporacyjnego dla spółek notowanych na giełdzie. Zapowiedział również powołanie Sądu Rynku Kapitałowego.

Powtarzając za słowami Fredericka Hayecka, że nie ma rynku bez rozliczania się za swoje czyny i odpowiedzialności, należy wierzyć, że kiedy na rynku wystąpi popyt na uczciwość i przejrzystość działań, na normy ładu korporacyjnego, to menedżerowie szybko przyswoją sobie te zasady, a Bobo nie będą im już potrzebni.