Jeżeli spółki osobowe zostaną objęte podatkiem od osób prawnych, to wspólnicy będą musieli znaleźć inne możliwości płacenia podatku raz, a nie dwukrotnie – uważają eksperci.
Zmian na 2021 r. ma być tak dużo, że trudno je zliczyć. Z 250 tys. euro do 2 mln euro wzrośnie limit przychodów uprawniający do ryczałtu od przychodów. Co więcej, będą go mogli płacić m.in. prawnicy, księgowi, doradcy, architekci.
CIT natomiast zapłacą spółki komandytowe, niektóre jawne oraz te, które przy likwidacji wydają majątek wspólnikom. Uszczelnienia nie ominą amortyzacji i rozliczania strat.
Fiskus zyska również kontrolę nad spółkami nieruchomościowymi, a firmy o rocznych przychodach ponad 50 mln euro będą go informować o strategii podatkowej. Za to więcej małych firm będzie mogło płacić 9-proc. CIT.
Opublikowany w zeszłym tygodniu projekt nowelizacji ustaw o PIT i CIT zakłada objęcie CIT-em:
  • spółek komandytowych,
  • jawnych (w przypadku nieujawnienia wspólników),
  • likwidowanych spółek, jeśli wskutek likwidacji wydają majątek rzeczowy swoim wspólnikom.
– Kierunek takiej polityki podatkowej jest oczywisty – zapewnienie wzrostu przychodów budżetowych, nawet kosztem małych przedsiębiorców – komentuje Krzysztof Dyba, doradca podatkowy w kancelarii DLA Piper.

Już nie transparentne

Najwięcej kontrowersji wzbudza opodatkowanie spółek komandytowych. MF przekonuje, że na tej zmianie część podatników wręcz skorzysta, bo ma to być jeden z elementów uszczelniania systemu.
– Chodzi o uczciwych i mniejszych, których Ministerstwo Finansów chce wspierać. Stracą natomiast nieuczciwi, spółki prowadzące agresywną politykę podatkową, w szczególności w wymiarze międzynarodowym – tłumaczył podczas zeszłotygodniowej konferencji minister finansów Tadeusz Kościński.
Obecnie spółki komandytowe nie są objęte podatkiem dochodowym, bo jako spółki osobowe, nieposiadające osobowości prawnej, są transparentne podatkowo.
Podatek płacą wspólnicy spółki: komandytariusze i komplementariusze. Jeżeli są osobami fizycznymi, to regulują PIT według skali podatkowej (17 i 32 proc.) lub stawki liniowej 19 proc. Oprócz tego płacą daninę solidarnościową w wysokości 4 proc. nadwyżki dochodu ponad 1 mln zł.
Jeżeli wspólnik spółki komandytowej jest osobą prawną (np. spółką z ograniczoną odpowiedzialnością), to płaci podatek dochodowy według stawki 19 proc. lub – jeśli jest mały – 9 proc. CIT.

Co z podwójnym opodatkowaniem

Propozycja objęcia spółek komandytowych CIT-em nie oznacza w każdym przypadku podwójnego opodatkowania dochodu – raz na poziomie spółki i drugi raz na poziomie wspólnika w momencie wypłaty dywidendy. MF zaproponowało bardziej skomplikowaną regulację, co jednak nie zawsze zapobiegnie podwójnemu opodatkowaniu.
Projekt zakłada, że komplementariusz, czyli wspólnik odpowiadający majątkiem za zobowiązania spółki, będzie mógł odliczyć od swojego PIT podatek dochodowy zapłacony przez spółkę. Zmiany mają być więc dla komplementariusza neutralne.
Podatkiem będzie objęty realnie i ekonomicznie tylko dochód osiągnięty przez pasywnego inwestora, czyli komandytariusza, ale tylko powyżej kwoty wolnej równej 120 tys. zł rocznie – tłumaczy MF.
W samym projekcie zostało to inaczej zapisane – wynika z niego, że komandytariusz nie będzie musiał płacić podatku od 50 proc. przychodów, nie więcej jednak niż 60 tys. zł z jednej spółki (czyli nie więcej niż 5 tys. zł miesięcznie z jednej spółki), a i to pod warunkiem, że spełni określone warunki. Nie może:
  • posiadać bezpośrednio lub pośrednio ponad 5 proc. udziałów (akcji) w spółce posiadającej osobowość prawną lub spółce kapitałowej w organizacji będącej komplementariuszem w tej spółce komandytowej,
  • być członkiem zarządu komplementariusza spółki komandytowej,
  • być podmiotem powiązanym ze wspólnikiem lub członkiem zarządu.
– Samo już wskazanie takich warunków jednoznacznie wskazuje, że celem wcale nie jest walka z optymalizacjami międzynarodowymi, a z polskimi, często rodzinnymi firmami. Nie wyłączono bowiem powiązań osobistych (w tym rodzinnych) – komentuje Piotr Liss.
Podobnie widzą to inni eksperci.
– Proponowane warunki zwolnienia z opodatkowania są tak skonstruowane, że praktyczne jego znaczenie będzie marginalne – ocenia Grzegorz Szysz, doradca podatkowy i partner w Grant Thornton.
To by oznaczało, że w większości spółek komandytowych dojdzie jednak do podwójnego opodatkowania.
Dodaje, że komplementariusz, a także komandytariusz (bo nie ma przepisu wyłączającego), jeśli będą osobą prawną, będą mogli skorzystać ze zwolnienia dywidendowego z art. 22 ust. 4 ustawy o CIT, jeśli będą posiadać udziały nieprzerwanie przez okres 2 lat.
Natomiast „dywidenda” dla wspólnika będącego osobą fizyczną będzie opodatkowana 19-proc. PIT na zasadzie kasowej (w momencie jej wypłaty).
Sama spółka komandytowa, jeśli spełni warunki dotyczące limitu przychodów (2 mln euro), będzie mogła płacić 9 proc. CIT.

Wehikuł optymalizacyjny

– Od 2010 r. liczba spółek komandytowych wzrosła aż siedmiokrotnie. W 2010 r. było ich 6,5 tys., a obecnie jest ich ponad 40 tys. – mówił podczas konferencji wiceminister Sarnowski.
Z uzasadnienia projektu wynika, że w latach 2010–2014 podatnicy tworzyli ok. 2–3 tys. takich spółek rocznie, a w latach 2015–2019 – ok. 5 tys. rocznie.
Zdaniem Ministerstwa Finansów zachętą do ich tworzenia jest optymalizacja podatkowa polegająca na hybrydzie spółki komandytowej i z o.o. Najczęściej polega to na tym, że spółka z o.o. zostaje jedynym komplementariuszem obowiązanym do reprezentowania spółki. Ona też, jako komplementariusz, odpowiada całym majątkiem za zobowiązania spółki komandytowej. W rzeczywistości jednak odpowiedzialność ta jest ograniczona do wysokości kapitałów własnych spółki z o.o. (bo na tym polega ograniczona odpowiedzialność w spółce z o.o.).
W efekcie hybryda spółki komandytowej i z o.o. pozwala na osiągnięcie korzyści podatkowej w postaci jednokrotnego opodatkowania dochodu z działalności gospodarczej przy jednoczesnym ograniczeniu odpowiedzialności za zobowiązania spółki komandytowej.
Krajowa Administracja Skarbowa wie o tym nie tylko z przeprowadzonych kontroli, ale i ze zgłoszeń schematów podatkowych.
Z analiz KAS wynika także, że spółki komandytowe są często używane do wyprowadzania z Polski nieopodatkowanego dochodu do rajów podatkowych. Ma się tak dziać z wykorzystaniem firm zakładanych np. na Cyprze i w Luksemburgu. Polska, według obliczeń MF, traci na tym 2 mld zł rocznie.
– Można zaryzykować tezę, że działania związane z wykorzystaniem spółek komandytowych mogą odpowiadać za 10 proc. polskiej luki CIT – powiedział wiceminister Jan Sarnowski.
Dodał, że to nie jest tylko nasz problem, OECD wprost rekomenduje objęcie spółek osobowych CIT. – Zrobiło to już 12 państw Unii Europejskiej, w tym np. Portugalia, Hiszpania, Litwa, Czechy, Słowacja i Węgry – wskazał Jan Sarnowski.

Z armaty do muchy

Eksperci nie zgadzają się z tezą, że celem hybrydy spółek komandytowych i spółek z o.o. jest optymalizacja podatkowa.
– W wielu przypadkach taka konstrukcja nie jest ustanawiana dla celów podatkowych, tylko dla potrzeb optymalizacji ryzyka. Przy pewnej wielkości przedsięwzięcia lub pewnych rodzajach działalności ryzyko jest na tyle duże, że podatnik godzi się ponosić wyższe koszty (pełna księgowość, sprawozdawczość itd.), aby zabezpieczyć swój wypracowany przez lata majątek – tłumaczy Piotr Liss, partner w RSM Poland.
Uważa, że pod hasłem walki z optymalizacją podatkową MF wprowadza zmianę, która krzywdzi właściwie tylko rdzennie polskie małe i średnie firmy.
Przyznaje, że w niektórych przypadkach spółki komandytowe są wykorzystywane do optymalizacji międzynarodowych, ale – jak mówi – trudno zrozumieć, dlaczego zamiast operacji celowanej wycięcia zgorzeli (lub zamiast wykorzystać istniejące narzędzia, np. klauzulę przeciw unikaniu opodatkowania), ucina się całą nogę.
Zwraca też uwagę, że taki sam efekt optymalizacyjny dają inne przepisy. – Przykładem jest podatkowa grupa kapitałowa. Czy ona też jest optymalizacją podatkową, którą należy zlikwidować? – pyta Piotr Liss.

Wymóg zamknięcia ksiąg

Projekt zakłada, że spółki komandytowe z tzw. łamanym rokiem podatkowych (niepokrywającym się z kalendarzowym) będą musiały obowiązkowo zamknąć księgi na 31 grudnia 2020 r. – Tym samym od 1 stycznia 2021 r. wszystkie spółki komandytowe zostaną objęte CIT. W ten sposób MF zabezpieczyło się na wypadek prób obejścia (opóźnienia) wejścia w życie przepisów przez podatników.

Jaki będzie efekt

MF zakłada, że w 2021 r. z tytułu objęcia spółek komandytowych CIT-em do budżetu państwa wpłynie dodatkowo ponad 1,7 mld zł. Eksperci uważają jednak, że jeśli spółki komandytowe przestaną być atrakcyjne, to rynek czeka tsunami.
– Wiele z nich przekształci się w spółki jawne lub z o.o. Część podatników (korporacje) przerzuci się na PGK.
Co wytrwalsi założą kilkanaście spółek komandytowych po to, by z każdej czerpać po 60 tys. zł bez podatku. Oczywiście za chwilę i to rozwiązanie może być wskazane jako obejście prawa podatkowego – uważa Piotr Liss.
Część jawnych też zapłaci CIT
CIT ma płacić także część spółek jawnych. Dziś, podobnie jak spółki komandytowe, są one transparentne podatkowo. Podatek dochodowy (PIT) płacą tylko ich wspólnicy.
CIT-em nie zostaną objęte wszystkie spółki jawne, ale tylko te, w których wspólnicy nie zostali i nie zostaną ujawnieni organom podatkowym. Z projektu wynika, że spółka jawna będzie podatnikiem CIT, jeżeli:
• jej wspólnikami nie są wyłącznie osoby fizyczne, oraz
• nie złoży ona przed rozpoczęciem roku obrotowego (lub aktualizacji – w przypadku zmian) informacji o podatnikach PIT oraz CIT posiadających, bezpośrednio lub za pośrednictwem podmiotów niebędących podatnikami podatku dochodowego, prawa do udziału w zysku tej spółki.
To oznacza – jak tłumaczy dr Jowita Pustuł, doradca podatkowy i radca prawny w J. Pustuł i Współpracownicy Doradztwo podatkowo-prawne – że nie zmienią się zasady opodatkowania działalności prowadzonej za pośrednictwem spółki jawnej, o ile wspólnikami takiej spółki są wyłącznie osoby fizyczne. Natomiast jeśli wspólnikiem spółki jawnej będą np. osoby fizyczne i osoba prawna bądź spółka komandytowa, to zasady opodatkowania będą zależeć od tego, czy organy podatkowe będą mieć dane pozwalające na identyfikację wszystkich wspólników.
Chcąc więc uniknąć CIT, spółki jawne będą musiały przekazywać organom podatkowym dane wspólników.
Zdaniem Krzysztofa Dyby, doradcy podatkowego w kancelarii DLA Piper, opodatkowanie części spółek jawnych uderzy w podstawową i najprostszą formę spółki prawa handlowego wykorzystywaną do prowadzenia działalności gospodarczej.
– Nie przewidziano w tych regulacjach żadnego minimum wielkości spółki. Wystarczy, że nie poinformuje ona fiskusa o wspólnikach, a zostanie podatnikiem CIT, nawet gdy dane o wspólnikach (bezpośrednich i pośrednich) organ podatkowy mógłby z łatwością znaleźć w rejestrze przedsiębiorców – komentuje ekspert.
Podkreśla, że spółka jawna zostanie podatnikiem CIT także wtedy, gdy w porę nie zaktualizuje danych o podmiotach uprawnionych do jej zysku. – Wystarczy zatem spóźnienie się spółki z dokonaniem zgłoszenia zmiany wspólnika, by została ona objęta opodatkowaniem – mówi Krzysztof Dyba.
Podkreśla też, że uzyskanie statusu podatnika będzie dla spółki jawnej „dożywotnie”, bo intencją projektodawców jest, by taka spółka płaciła podatek dochodowy do dnia jej likwidacji lub wykreślenia z rejestru. Nie ma też miejsca na jakąkolwiek korektę.
Jowita Pustuł zwraca natomiast uwagę na przepisy przejściowe. Wynika z nich, że jeśli dojdzie do wypłaty na rzecz wspólników spółki jawnej zysków wypracowanych przez taką spółkę przed 1 stycznia 2021 r., to będą stosowane dotychczasowe zasady opodatkowania.
– To oznacza, że wypłata tego rodzaju zysków nie będzie opodatkowana, nawet jeśli spółka jawna w momencie dokonywania takiej wypłaty będzie już podatnikiem CIT – tłumaczy Pustuł.
Spółki w Polsce (dane za 2019 r.)
Jawne – ponad 35 tys.
komandytowe – 40,5 tys.
komandytowo-akcyjne – 3,7 tys.
z o.o. – prawie 430 tys.