Epidemia sprawiła, że przedsiębiorcy jeszcze bardziej niż dotychczas domagają się rozliczeń według metody kasowej. Nie wystarczy, jak mówią, ulga na złe długi, bo wymaga ona odczekania 90 dni. A w tym czasie niejednej firmy może już nie być.
Chodzi o przesunięcie momentu powstania obowiązku podatkowego na dzień otrzymania zapłaty za dostarczony towar lub wyświadczoną usługę.
– Firmy dotknięte kryzysem zapewne nie będą w stanie uregulować takich należności, a ich dostawcy muszą już dzisiaj, pomimo braku otrzymania zapłaty, odprowadzić VAT – zwraca uwagę Roman Namysłowski, partner w CRIDO.
Wskazuje, że dzięki metodzie kasowej dostawcy towarów i usług do branż dotkniętych kryzysem nie wpadliby sami w spiralę zadłużenia i utraty płynności finansowej.
– Dzisiaj rozwiązanie to jest dostępne wyłącznie dla małych podatników, a potrzebne jest wszystkim przedsiębiorcom odczuwającym skutki pandemii – uważa ekspert.
Na razie w tarczy antykryzysowej nie uwzględniono takiego rozwiązania. Aktualne pozostają więc dotychczasowe zasady.

Czym jest metoda kasowa

Dzięki tej metodzie przedsiębiorca płaci podatek dopiero, gdy sam dostanie zapłatę od odbiorców swoich towarów i usług. Tym samym łatwiej mu utrzymać płynność finansową, gdy kontrahenci spóźniają się z płatnościami.
Metoda ta została ustanowiona dla małych podatników. Mimo zbieżności nazw w przepisach o VAT i o podatku dochodowym, nie należy jej mylić, ponieważ jest ona różnie uregulowana.

W VAT

Zasadą jest, że obowiązek podatkowy VAT powstaje z chwilą dokonania dostawy towarów lub wykonania usługi (art. 19a ust. 1 ustawy o VAT). Natomiast przy kasowym rozliczaniu (art. 21 ust. 1 ustawy) obowiązek ten powstaje:
  • z dniem otrzymania całości lub części zapłaty – gdy towar jest dostarczany lub usługa świadczona na rzecz czynnego podatnika VAT;
  • w dniu otrzymania całości lub części zapłaty, lecz nie później niż 180. dnia, licząc od dnia wydania towaru lub wykonania usługi – gdy odbiorcą towaru lub usługi jest inny podmiot niż czynny podatnik VAT.
Istnieją wyłączenia od stosowania metody kasowej, nie dotyczy ona np. transakcji z wykorzystaniem bonu jednego przeznaczenia czy wewnątrzwspólnotowego nabycia towarów.
Spójrzmy zatem, kto może korzystać z tej metody. Zgodnie z ustawą o VAT małym podatnikiem jest ten:
  • u którego wartość sprzedaży (wraz z kwotą podatku) nie przekroczyła w poprzednim roku podatkowym 1,2 mln euro (dla 2020 r. jest to 5248 tys. zł), lub
  • kto prowadzi działalność, o której mowa w art. 2 pkt 25 lit. b ustawy o VAT (czyli np. prowadzi przedsiębiorstwo maklerskie, zarządza funduszami inwestycyjnymi), gdy kwota jego prowizji lub wynagrodzenia za wykonane usługi (wraz z kwotą VAT) nie przekroczyła w poprzednim roku podatkowym 45 tys. euro (dla 2020 r. jest to 197 tys. zł).
Podatnik traci prawo do rozliczania się metodą kasową począwszy od rozliczenia za miesiąc następujący po kwartale, w którym przekroczy limit przewidziany dla małego podatnika.
O wyborze metody kasowej należy pisemnie zawiadomić naczelnika urzędu skarbowego. Jest na to czas do końca miesiąca poprzedzającego okres, za który podatnik będzie stosował metodę kasową. Podobnie wygląda rezygnacja z tej metody, z tym że podatnik może to zrobić dopiero po upływie 12 miesięcy, w trakcie których rozliczał się kasowo. Termin na zawiadomienie naczelnika urzędu skarbowego o rezygnacji upływa z końcem kwartału, w którym podatnik stosował metodę kasową.

W PIT i CIT

W podatkach dochodowych przedsiębiorcy co do zasady rozliczają się metodą memoriałową. To oznacza, że opodatkowaniu podlega przychód należny, niezależnie od tego, czy podatnik faktycznie dostał zapłatę.
– W praktyce w metodzie memoriałowej przychód powstaje na papierze – zauważa Bartosz Głowacki, partner w MDDP. Nie ma wątpliwości, że wprowadzenie metody kasowej poprawiłoby płynność finansową przedsiębiorcy, a może nawet pomogłoby mu przetrwać.
Ekspert podkreśla, że metoda kasowa jest już stosowana w odniesieniu do odsetek czy dywidend. Tu przychód powstaje w momencie jego faktycznego otrzymania.
Metoda kasowa ma także zastosowanie w odniesieniu do niektórych kosztów. Dotyczy to np. wypłaty wynagrodzeń (lub postawienia ich do dyspozycji), zapłaty składek na ubezpieczenia społeczne, odsetek od pożyczek czy odpisów na zakładowy fundusz świadczeń socjalnych. W tych przypadkach koszt poniesiony to wydatek rzeczywiście zapłacony.
Zasadniczo jednak na gruncie przepisów o PIT metoda kasowa oznacza co innego niż w świetle ustawy o VAT. Jest zwana metodą uproszczoną, bo pozwala nie przyporządkowywać kosztów do przychodów ani nie dzielić ich na bezpośrednio związane z przychodami i takie, które są związane pośrednio. Taką możliwość rozliczania kosztów mają podatnicy prowadzący księgę przychodów i rozchodów, a więc u których suma przychodów netto w poprzednim roku nie przekroczyła 2 mln euro (dla 2020 r. jest to 8 746 800 zł).
Nie o taką metodę jednak zabiegają przedsiębiorcy, którzy odczuwają teraz skutki koronawirusa. Dla nich najważniejsze jest to, by mogli nie płacić podatków, gdy nie dostają zapłaty od kontrahentów.

Ulga na złe długi

W praktyce umożliwia im to dziś ulga na złe długi, ale dopiero po 90 dniach czekania na zapłatę. Co więcej, owe 90 dni musi upłynąć od umówionego terminu płatności (wynikającego np. z faktury), więc w rzeczywistości okres oczekiwania może być jeszcze dłuższy.
W VAT wierzytelność nieuregulowana w ciągu 90 dni może stanowić podstawę do korekty należnego podatku (pod warunkiem, że dłużnik jest czynnym podatnikiem VAT i nie jest w trakcie postępowania upadłościowego, restrukturyzacyjnego ani w likwidacji).
Natomiast w podatku dochodowym wierzyciel ma prawo po 90 dniach (od upływu terminu płatności) zmniejszyć podstawę obliczenia zaliczki na podatek.