Fiskus wydaje kolejne interpretacje podatkowe, w których przekonuje pracowników, że powinni płacić daninę od refundowanych przez pracodawcę wydatków za wykorzystywanie własnych samochodów do celów służbowych.
Jakub Wirski doradca podatkowy w kancelarii Wilk Latkowski Łokaj / DGP
Naczelny Sąd Administracyjny zajmował się już taką sprawą i uznał, że skarbówka nie ma racji. Korzystny dla podatników wyrok zapadł 16 października 2019 r. (sygn. akt II FSK 3531/17). Sąd stwierdził w nim, że w takiej sytuacji przychód w ogóle nie powstaje, bo jazdy lokalne są realizowane w interesie pracodawcy, a nie pracownika, który – jeśli zwracane są mu faktycznie poniesione koszty – nie uzyskuje żadnego przysporzenia. O sprawie pisaliśmy w artykule „Zwrot wydatków za jazdy lokalne nie zawsze jest z podatkiem” (DGP nr 204/2019).

Fiskus obstaje przy swoim

Komentujący to korzystne orzeczenie eksperci początkowo byli ostrożni ze względu na brak pisemnego uzasadnienia wyroku. Dziś – po jego pojawieniu się w bazie orzeczeń NSA – są już pewni, że fiskus nie ma prawa pobierać podatku od zwracanych pracownikom wydatków za jazdy lokalne. A już na pewno wtedy, gdy zwrot jest rzeczywisty, a nie zryczałtowany.
Korzystne orzeczenie NSA nie zmieniło jednak podejścia skarbówki, która nadal wydaje w takich sprawach niekorzystne interpretacje podatkowe. Z najnowszej, datowanej na 31 stycznia 2020 r. (sygn. akt 0115-KDIT2.4011.73.2019.1.RS), wyraźnie wynika, że pracownik, który otrzymuje od pracodawcy zwrot kosztów za faktycznie przejechane kilometry, powinien oddać część tej kwoty do budżetu.

Podróż, ale nie służbowa

Przypomnijmy, że chodzi o sytuacje, w których pracownicy używają swoich prywatnych samochodów do celów firmowych w granicach obszaru wskazanego w umowie o pracę jako miejsce zatrudnienia, a więc w podróżach, które nie spełniają definicji podróży służbowych.
Pracodawcy mogą im to rekompensować na dwa sposoby: płacąc ryczałt albo kilometrówkę. W obu przypadkach bierze się pod uwagę stawkę za kilometr wynikającą z rozporządzenia ministra infrastruktury z 25 marca 2002 r. (Dz.U. z 2002 r. nr 27, poz. 271). W przypadku ryczałtu mnoży się ją przez ustalony z góry limit kilometrów za jazdy lokalne, a w kilometrówce – przez faktycznie przejechaną liczbę kilometrów ustaloną na podstawie ewidencji przebiegu pojazdu. W tym drugim przypadku pracownik dostaje więc dokładnie tyle, ile wydał.

Zwrot wydatków

Tak właśnie było w sprawie, która trafiła do fiskusa po korzystnym wyroku NSA. Chodziło o rzeczoznawcę, który wykorzystywał swój prywatny samochód do jazd lokalnych średnio przez 20 dni w miesiącu. Pracodawca zwracał mu koszty na podstawie faktycznie przejechanych kilometrów. Potrącał jednak od nich zaliczki na PIT. W efekcie rzeczoznawca dostawał mniej, niż wydał, na co się nie godził.
Broniąc swojego stanowiska, użył identycznych argumentów, jak NSA w precedensowym i korzystnym wyroku o jazdach lokalnych. Podnosił, powołując się na wyrok Trybunału Konstytucyjnego w sprawie przychodu z nieodpłatnych świadczeń (sygn. akt K7/13), że przychód w ogóle nie powstaje, bo wydatki są ponoszone w interesie pracodawcy. Podkreślał, że zwrot poniesionych kosztów z tytułu używania prywatnego auta w żaden sposób go nie wzbogaca.

Przychód bez zwolnienia

Odpowiedź dyrektora Krajowej Informacji Skarbowej jest sztampą. Wygląda tak, jakby fiskus przekleił swoje stanowisko z wcześniejszych interpretacji. Tych, które zapadły na długo przed korzystnym dla podatników wyrokiem NSA.
Fiskus po raz kolejny stwierdził, że zwrot kosztów z tytułu używania samochodu prywatnego do celów służbowych stanowi przychód. I dodał, że w tym przypadku nie ma co liczyć na zwolnienie. Ulgi przewidziano bowiem w ustawie o PIT wyłącznie dla podróży służbowych (art. 21 ust. 1 pkt 16) oraz dla jazd niebędących podróżami służbowymi, ale odbywanych wyłącznie przez pracowników poczty, lasów czy pomocy społecznej (art. 21 ust. 1 pkt 23b ustawy o PIT). Fiskus wykluczył również możliwość uznania zwracanych kwot za ekwiwalent pieniężny za używany przez pracownika sprzęt stanowiący jego własność, eliminując tym samym zwolnienie z art. 21 ust. 1 pkt 13 ustawy o PIT. Do wyroku TK w sprawie przychodu z nieodpłatnych świadczeń w ogóle się nie odniósł.
OPINIA

Fiskus nie może bagatelizować sądowych orzeczeń

Jakub Wirski doradca podatkowy w kancelarii Wilk Latkowski Łokaj
Na dyrektorze Krajowej Informacji Skarbowej wydającym interpretacje indywidualne ciąży obowiązek uwzględnienia orzecznictwa Trybunału Konstytucyjnego i sądów administracyjnych. NSA wielokrotnie podkreślał, że organy interpretacyjne są zobowiązane do uwzględniania orzeczeń sądowych w swoich rozstrzygnięciach. Należy więc negatywnie ocenić praktykę, która pomija je przy wydawaniu interpretacji.
W orzeczeniu z 16 października 2019 r. (sygn. akt II FSK 3531/17) NSA wprost uznał, że skoro pracownik otrzymuje tylko zwrot wydatków, które obowiązany jest ponosić pracodawca, to z tytułu uzyskania tego świadczenia nie osiąga żadnego przysporzenia, a zatem i przychodu podatkowego. Oznacza to, że w takiej sytuacji bez znaczenia jest treść zwolnienia podatkowego.
Dyrektor KIS nie powinien więc wnioskować z przeciwieństwa, uznając, że skoro zwolnienie świadczenia stanowiącego zwrot w jazdach lokalnych przysługuje określonym grupom podmiotów, to u pozostałych stanowi on przychód. Wyłączenie z przychodu, będące konsekwencją wyroku Trybunału Konstytucyjnego, jest o wiele dalej idące niż zwolnienie na podstawie spornego przepisu.