Pod koniec 2010 r. poprzednia ekipa rządząca podjęła decyzję o podniesieniu o 1 pkt procentowy najwyższych stawek podatku VAT. Miało to być rozwiązanie tymczasowe, bo zaplanowane na trzy lata.
Od tego momentu zdążyliśmy m.in. zorganizować mistrzostwa Europy w piłce nożnej, urodziła się trójka royal babies, w rodzinie Roszków też pojawiła się trójka małych chłopaków, Rosja zajęła Krym, premier rządu, który podniósł podatek, przeszedł do Brukseli i w grudniu kończy kadencję, a czarna dziura została sfotografowana. Tymczasowe rozwiązanie ma się dobrze!
Gabinet Donalda Tuska podniósł podatki i choć rząd zapowiedział powrót do stawek 22 proc. i 7 proc. w 2022 r., to jest to termin na tyle odległy, że te plany mogą jeszcze ulec zmianie wiele razy. Pomijając podatek od spadków, to ostatnim rządem, który podatki obniżał, był rząd Leszka Millera. Od tej pory fiskalizm w Polsce ma się dobrze. Pytanie brzmi, jak długo Polacy to wytrzymają. Kiedy powiedzą „stop”, coraz większemu obciążeniu podatkowemu. Nawet jeżeli nas to nie czeka, to na obniżki podatków do końca 2021 r. raczej się nie zanosi.
W tym roku Dzień Wolności Podatkowej, czyli moment, w którym symbolicznie zaczynamy zarabiać na siebie, a nie na państwo, przypadał dwa dni później niż w 2018 r. I choć rząd jest jeszcze daleko od podwyżek w całym systemie, to w nowej matrycy VAT widzimy ruchy, które ewidentnie są podwyżką dla obywateli.
Zaproponowana w listopadzie 2018 r. nowa tabela VAT zwiększa obciążenie na produkty polskie, a zarazem, by zapewnić neutralność tego rozwiązania dla budżetu, obniża podatek na produkty tradycyjnie wytwarzane przez zagraniczne koncerny. Widać to na rynku żywności. W nowej tabeli VAT z 5 proc. do 23 proc. wzrosło opodatkowanie na napoje owocowe o wysokiej zawartości soku. Obniżka obejmie natomiast chipsy i słone przekąski. Czyli teoretycznie wszystko się zgadza, wychodzimy na zero. A jednak coś jest nie tak.
Napoje owocowe wytwarzane są z polskich owoców, przez polskich producentów, tymczasem żywność wysokoprzetworzona to domena zagranicznych koncernów. Więc ta neutralna budżetowo podwyżka spowoduje, że polskie firmy zapłacą ponad 400 mln zł więcej podatku. Inne konsekwencje są jeszcze bardziej poważne – obciążeni podatkiem producenci napojów z wysoką zawartością soku zmniejszą zapotrzebowanie na rodzime owoce. Mowa o 150 tys. ton rocznie owoców mniej, w tym głównie jabłek. To oznacza dalsze pogorszenie sytuacji na polskiej wsi.
Podatki mają konsekwencje i ustawodawca powinien patrzeć nie tylko na ich wysokość i budżetowe wpływy, ale na wszystkie skutki. Podatki w Polsce są wysokie, ale też skomplikowane. Nowa matryca VAT miała uporządkować stawki i wyeliminować takie absurdy, jak inne opodatkowanie kawy i kawy z mlekiem. Tymczasem została wykonana dalece niedoskonale, bez zastanowienia się nad niefiskalnymi skutkami tych zmian. Obniżka podatku na chipsy to świetny przykład, będący wynikiem uznania smażonych w głębokim tłuszczu ziemniaków za wyrób piekarniczy. To dowód na to, że sam projekt pisany był w sposób oderwany od realiów.
W marcu Sejm wstrzymał prace nad matrycą, ale na ostatnim posiedzeniu do niej wrócił. Rząd, pod naporem krytyki, zapowiedział, że na posiedzeniu sejmowej Komisji Finansów Publicznych wprowadzi stosowne poprawki, tak by odsunąć zagrożenie dla sadowników. Nie znamy jednak nadal szczegółów tych zmian.
Z jednej strony, to dobry znak, posłowie i ktoś w rządzie, w przeciwieństwie do urzędników MF, poszli po rozum do głowy. Na etapie konsultacji pomysł resortu skrytykowali parlamentarzyści wszystkich partii z Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi, a o samym wstrzymaniu głosowania w marcu przesądził prezes partii rządzącej – Jarosław Kaczyński. Do Ministerstwa Finansów dopiero wtedy dotarły wady proponowanej ustawy.
Czy sadownicy mogą jednak być spokojni? Nie znamy przecież szczegółów poprawek, którymi rząd chce ich uratować. Najbardziej korzystne będzie oczywiście pozostawienie stawki bez zmian. Pytanie brzmi: Dlaczego wcześniej ministerstwo nie odpowiedziało na apele branży i ekspertów? Jak przebiegały konsultacje społeczne i czemu potraktowane były jedynie jako obowiązek, a nie głos w dyskusji?
Skoro podatków nie da się obniżyć, to może chociaż je uprościmy. Możemy uporządkować VAT tak, by nie szkodził polskim producentom, a nawet stanowił pozytywne bodźce gospodarcze dla rodzimych firm. To wymaga jednak dyskusji nad kształtem systemu podatkowego.
Z biur MF przy ul. Świętokrzyskiej w Warszawie nie da się zrozumieć całej gospodarki, bo to skomplikowany system. Informacje na temat skutków dla branż dotkniętych zmianami, powinny być uwzględnione w projekcie. Frazesem jest, że podatki powinny być niskie i proste. Jeżeli nie mogą być obniżone, to niech będą chociaż nieskomplikowane i mądre.
Możemy uporządkować VAT tak, by nie szkodził polskim producentom, a nawet stanowił pozytywne bodźce gospodarcze dla rodzimych firm