Na podniesieniu kosztów uzyskania przychodów zyskają najbardziej ci podatnicy, którzy nie skorzystali na zwiększeniu kwoty wolnej, a zarabiają poniżej średniej krajowej.
Kto i ile zyska na podwyżce kosztów uzyskania przychodów / DGP
Na podstawie danych o liczbie podatników PIT i ich dochodach za 2017 r. przeprowadziliśmy symulację korzyści z podniesienia kosztów uzyskania przychodów. Oparliśmy ją na nieoficjalnych zapowiedziach polityków dotyczących zmniejszania obciążeń fiskalnych. Licząc, uwzględniliśmy nowy sposób liczenia kwoty wolnej oraz uznaliśmy za zrealizowane zapowiedzi o pięciokrotnym zwiększeniu kosztów uzyskania przychodów.
Wyniki? Prawie 2 mln osób, które przepracowały w ciągu roku kilka miesięcy, w niepełnym wymiarze pracy, biorąc sporadyczne zlecenia i zarabiając w sumie nie więcej niż 3091 zł, na takiej zmianie i tak by nie zyskały. A to dlatego, że przy tak niskich dochodach w ciągu roku ustalona w 2016 r. kwota wolna załatwia sprawę. I tak nie płacą żadnego podatku, więc zmiany w koszcie uzyskania przychodu nie zwiększą im płacy netto.
Co innego w przypadku tych, którzy zarabiają rocznie w okolicach 13 tys. zł. Kwota 13 tys. to próg dochodów, powyżej którego płatnicy rozliczają kwotę wolną „po staremu”, czyli obniżają zaliczkę na podatek o 556,02 zł. Z danych przedstawionych nam przez Ministerstwo Finansów wynika, że podatników z dochodem w przedziale 10–15 tys. zł rocznie jest 1,25 mln, a średni miesięczny przychód w ich przypadku to nieco poniżej 1100 zł. Dla nich pięciokrotny wzrost kosztów uzyskania przychodów oznaczałby podwyżkę pensji netto średnio o 10 proc. z ok. 840 zł do 930 zł.
Wyliczenia, jakie przeprowadziliśmy, wyraźnie potwierdzają zasadę, że na zwiększeniu kosztów uzyskania przychodów najwięcej uzyskają osoby zarabiające mało, bo w ich przypadku obniżenie tzw. klina podatkowego jest najbardziej zauważalne. Im pensja niższa od średniej krajowej, tym większe zmniejszenia klina. Dla przykładu ponad 1 mln osób ze średnim przychodem miesięcznym na poziomie 1500 zł dostanie ok. 100 zł na rękę miesięcznie więcej. To wzrost płacy netto o 8,5 proc. Ale już w przypadku średniej krajowej (dziś ok. 5000 zł brutto) kwota netto rośnie o 2,3 proc. A przy pensji brutto rzędu 7100 zł do kieszeni podatnika trafi o 1,6 proc. więcej przy zapowiadanym wzroście kosztów uzyskania przychodów.
Zdaniem ekspertów rozwiązania, których efektem będzie obniżanie klina podatkowego, są pożądane ze względu na sytuację na rynku zatrudnienia. – Taki kierunek byłby racjonalny, gdyż zwiększałby stopień opłacalności pracy. Jak pokazuje wiele analiz, to właśnie poziom opodatkowania najniższych płac ma swoje konsekwencje w postaci zachęcania do aktywności zawodowej. Taka zmiana mogłaby przyczynić się do zmniejszenia dysproporcji w aktywności zawodowej między Polską a krajami wyżej rozwiniętymi – mówi Łukasz Kozłowski, ekspert Federacji Przedsiębiorców Polskich, zwraca uwagę, że w większości krajów OECD funkcjonują rozwiązania, które obniżają poziom klina podatkowego dla osób zarabiających nieco powyżej minimalnego wynagrodzenia.
Rywalizacja na gesty pod adresem zarabiających będzie jednym z istotnych elementów kampanii wyborczej. Już w grudniu PO pokazała program „Niższe płace”, który ma polegać na zmniejszeniu obciążeń składkami i podatkami zwłaszcza wobec osób o niższych dochodach. Z kolei konkurent PO, Wiosna Roberta Biedronia, mówi o podwyżce minimalnej płacy do 3200 zł do 2022 r., co wymusiłoby podwyżki także innych płac.
W tej kadencji PIS już raz szukał rozwiązania zmniejszającego klin podatkowy, była nim jednolita danina, proponowana przez ówczesnego szefa Stałego Komitetu Rady Ministrów Henryka Kowalczyka. Ale projekt nie zyskał poparcia Mateusza Morawieckiego i przepadł.