- Jedynym sposobem, który pozwoliłby na odciążenie Naczelnego Sądu Administracyjnego, jest przedsąd, jak w Sądzie Najwyższym - mówi Jacek Brolik w rozmowie z DGP.
Jacek Brolik, sędzia Naczelnego Sądu Administracyjnego fot. fot Wojtek Górski / Dziennik Gazeta Prawna
Ze sprawozdań o działalności sądów administracyjnych wynika, że liczba skarg w sprawach dotyczących interpretacji podatkowych wyraźnie się zmniejszyła.
Tak, przede wszystkim w sądach wojewódzkich. W Naczelnym Sądzie Administracyjnym nadal notujemy duży wpływ. Jedynym sposobem, który pozwoliłby na odciążenie sądu kasacyjnego jest przedsąd, jak w Sądzie Najwyższym. Dopóki go nie będzie, dopóty rozpoznawać będziemy merytorycznie wszystkie kasacje, w szczególności według kolejności ich wpływu, bez względu na to, czy dotyczą decyzji, a więc spraw, na rozwiązanie których podatnicy z niecierpliwością czekają, czy interpretacji dotyczących stanów przyszłych i często jedynie hipotetycznych. Bez znaczenia jest również w tej chwili kwota – spory o 100 zł rozpoznajemy na równi z tymi za 5 mln zł. Wielu skarżących bezpodstawnie traktuje NSA jak czwartą instancję postępowania administracyjnego.
Z danych Ministerstwa Finansów wynika, że w 2017 r. wydano 10 tys. interpretacji mniej. Być może przedsąd wcale nie będzie konieczny, bo problem sam się rozwiąże?
Uważam, że zmniejszenie liczby spraw do rozpoznania wpłynęłoby na wzrost poziomu rozpoznania tych, które rzeczywiście i często bardzo pilnie wymagają oceny prawnej. NSA jest sądem rangi Sądu Najwyższego, nie może być traktowany jak zakład pracy i oceniany z punktu widzenia jego wydajności.
Chyba nie jest pan fanem interpretacji podatkowych?
Nie jestem bezkrytyczny. Nie uważam, że interpretacje powinny zostać zlikwidowane, jednak najwyższa pora, żeby podatnicy zdali sobie sprawę z ich rzeczywistej roli. To tylko informacja o stosowaniu i wykładni prawa, a nie absolutna gwarancja bezpieczeństwa. Interpretacja nie uniemożliwia wszczęcia kontroli czy postępowania podatkowego, a w ich toku może się okazać, że w rzeczywistości stan faktyczny jest inny, niż ten podany we wniosku o wydanie interpretacji. Ochrona prawna wynika z zastosowania się do interpretacji, nie można natomiast zastosować się do oceny prawnej stanu faktycznego, który nie zaistniał, na przykład był nieprawdziwy. W takiej sytuacji interpretacja nie daje podatnikowi ochrony. To samo dotyczy opinii zabezpieczających. Lepiej tworzyć prawo na tyle jasne, żeby jego stosowanie nie było zagadką, niż wydawać interpretacje.
Ale przepisy są, jakie są. Ich wykładnia bywa odmienna nawet w ramach NSA. Czy nie uważa pan, że ograniczanie liczby wydawanych interpretacji pogorszy tylko sytuację podatników?
Myślę, że dla podatników ważne i przydatne są tylko interpretacje prawidłowo i rzetelnie wydane oraz dobrze wykorzystane. W przypadku stosowania prawa ilość nie przechodzi w jakość. Za dużo interpretacji i niewiedza co do ich realnego znaczenia powoduje chaos i dezinformację.
Czy pana zdaniem to dobrze, że dyrektor KIS nie wydaje interpretacji podatkowych, gdy zajdzie uzasadnione przypuszczenie, że w sprawie znajdzie zastosowanie klauzula przeciwko unikaniu opodatkowania?
Stanę w obronie tego rozwiązania, mimo że nie mam, jak sądzę, „krwiożerczego” usposobienia do podatników. Moim zdaniem jest ono naturalną konsekwencją tego, że w sprawach interpretacyjnych nie prowadzi się jakiegokolwiek postępowania dowodowego. A bez tego organ nie jest w stanie sprawdzić, czy klauzula przeciwko unikaniu opodatkowania będzie miała rzeczywiście zastosowanie. Z tego powodu prawo wymaga tylko uzasadnionego przypuszczenia, nie zaś udowodnienia.
Nie sądzi pan, że to nie w porządku, gdy podatnik zamiast 40 zł za interpretację musi wydać 500 razy więcej na opinię zabezpieczającą?
Po pierwsze, nie musi, tylko może. Posiadanie interpretacji czy opinii zabezpieczającej nie jest obowiązkowe. Po drugie, jak już powiedziałem, podatnik nigdy nie będzie miał absolutnej pewności bezpieczeństwa dzięki wydaniu interpretacji czy opinii zabezpieczającej. Mówienie podatnikom, że tak jest, to wprowadzanie ich w błąd.
Po trzecie, odmowa interpretacji ze względu na klauzulę dotyczy wyłącznie „dużych” spraw, w których korzyść podatkowa przekracza 100 tys. zł. Pojawiają się wprawdzie głosy, żeby obniżyć lub znieść ten próg – wtedy rzeczywiście regulacja ta objęłaby wszystkie sprawy podatkowe – ale mam nadzieję, że tak nie będzie.
A nie boi się pan, że szef Krajowej Administracji Skarbowej może nadużywać swojego uprawnienia i tym samym doprowadzić do zmierzchu instytucji interpretacji?
Nadużywać można każdej kompetencji. Nawet jeśli tak by się stało, to cóż? Skończą się interpretacje podatkowe w sprawach dotyczących bardzo dużych wartości. Jak już powiedziałem, podatnik nie musi mieć interpretacji, a gdy organ odmówi mu jej wydania, nie musi występować o opinię zabezpieczającą, która kosztuje 500 razy więcej. To możliwość, a nie obowiązek.
Czyli zostawimy podatników samych sobie z przepisami, których nie da się zrozumieć i które nawet NSA różnie interpretuje?
Myślę, że dla podmiotu, który obawia się negatywnej reakcji na działania w celu osiągnięcia korzyści podatkowej powyżej 100 tys. zł, zapłacenie wpisu od opinii zabezpieczającej może być ryzykowne, ale możliwe. Opinie i odmowy wydania interpretacji z powodu uzasadnionego przypuszczenia osiągnięcia korzyści podatkowych ponad 100 tys. zł nie będą natomiast dotyczyły innych, zwykłych spraw, których w rzeczywistości jest większość. Optymalizacja podatkowa nie jest zakazana, byle tylko podatnik nie wykonywał czynności sztucznych w celu osiągnięcia korzyści podatkowej, której wartość – od kwoty 100 tys. zł – uzasadnia zastosowanie klauzuli przeciwko unikaniu opodatkowania.
Nie niepokoi pana, że wydawanie interpretacji przez dyrektora Krajowej Informacji Skarbowej, jest całkowicie zależne od opinii szefa KAS?
To akurat bardzo ciekawe zagadnienie, bo żaden przepis działu dotyczącego interpretacji nie wskazuje na to, by opinia szefa KAS była dla dyrektora KIS formalnie wiążąca. Zakładam jednak, że racjonalny ustawodawca nie doprowadziłby do sytuacji, żeby w ramach jednego ministerstwa dwa podmioty toczyły spór prawny co do oceny jednego stanu faktycznego. Wydaje się więc, że opinia jest faktycznie wiążąca. W przeciwnym wypadku po co byłaby wydawana. Czy mnie to niepokoi? Nie, wszak Ministerstwo Finansów to instytucja zorganizowana hierarchicznie, w której opinie szefa KAS to też praca wielu podległych mu urzędników, fachowców, jak mniemam.
A czy sąd może nakazać dyrektorowi KIS wydanie interpretacji wbrew opinii szefa KAS?
Sąd nakazać wydania interpretacji nie może, choć jego rozstrzygnięcie rzeczywiście może do tego prowadzić. Sąd uchyla jedynie postanowienie, na skutek którego podatnik nie otrzymał interpretacji. To powoduje, że organ musi jeszcze raz zająć się sprawą. Nie oznacza to jednak, że po wyroku sądu podatnik na 100 proc. otrzyma korzystną interpretację.
Co do stwierdzenia „wbrew opinii szefa KAS” to zakładam, że chodzi pani o to, kto jest dla szefa KIS ważniejszy – sąd czy minister? To zupełnie nie tak. Uchylając postanowienie, sąd nie kontroluje wprost opinii szefa KAS, a jedynie zaskarżoną interpretację. Sama opinia szefa KAS nie jest dla sądu wiążąca. Organ jest zaś związany oceną prawną wyroku. I tak koło się zamyka.
Czy gdy w grę wchodzi klauzula przeciwko unikaniu opodatkowania, organ powinien odmówić wszczęcia postępowania, czy wydania interpretacji?
Chodzi pani o rozbieżne wyroki NSA? Rzeczywiście w wyroku o sygn. akt II FSK 3819/17 sąd, w którego składzie uczestniczyłem, orzekł, że w takiej sytuacji odmawia się wydania interpretacji. Natomiast np. w wyroku o sygn. akt II FSK 290/18, że odmawia się wszczęcia postępowania.
Rozbieżność w orzecznictwie rzeczywiście jest, ale spór ma charakter prawniczy. Dla podatników różnica jest tylko taka, że odmowę wydania interpretacji skarży się od razu do sądu administracyjnego, a przy odmowie wszczęcia postępowania składa się wcześniej zażalenie i dopiero idzie się do sądu.
Czyli w tym drugim przypadku wydłuża się droga zaskarżenia, ale oba postanowienia są zaskarżalne?
Oczywiście, że tak. To nieprawda, że odmowa wszczęcia postępowania jest z jakichś innych powodów gorsza. W jednym i drugim przypadku sąd może uchylić postanowienie organu.
Niedługo różnice te zanikną, bo w znowelizowanej ordynacji podatkowej będzie wprost napisane, że w takiej sytuacji organ wydaje postanowienie o odmowie wszczęcia postępowania, na które podatnik będzie składał zażalenie. De facto połączono więc oba stanowiska NSA.