Nie uciekniemy przed exit tax ani raportowaniem schematów podatkowych, ale polska wersja przepisów niewiele da fiskusowi, a przedsiębiorcom utrudni życie i zahamuje rozwój - mówi Andrzej Ladziński partner zarządzający w kancelarii GWW Tax.

Przed nami kolejna fala zmian w podatkach, wręcz rewolucyjna i nie tylko dla podatników. Co budzi największe kontrowersje?

Pomysł stosowania exit tax wobec osób fizycznych. To propozycja wysoce problematyczna i prowadząca do absurdów. Obowiązek podatkowy powstanie nie w momencie sprzedaży aktywów, lecz wyprowadzki za granicę. W ocenie TSUE jest to niezgodne z regulacjami UE. Oznacza, że aby zapłacić podatek, trzeba mieć albo pożyczyć pieniądze, niezależnie od tego, co się stanie z aktywami. Weźmy prosty przykład, wdowiec zakochuje się i idąc za głosem serca wyjeżdża z Polski. W kraju zostawia dzieci. Umiera za granicą, wcześniej oczywiście zapłacił exit tax. Co staje się z jego majątkiem? Aktywa wracają do dzieci, ale one nie odzyskają zapłaconego już podatku. Exit tax jest po to, żeby opodatkować ruchy związane z celową zmianą rezydencji pod kątem ucieczki od podatku, a takich sytuacji po wejściu w życie przepisów nie będzie za wiele. Przepisy zaś będą działać w przypadku każdej zmiany rezydencji, także w typowo ludzkich sytuacjach, czyli wtedy, kiedy ktoś nie zamierza się swoich aktywów pozbyć.

Czyli problemem nie jest to, że exit tax będzie, ale że obejmie też osoby fizyczne? Nie bardzo jednak mamy możliwość ucieczki od niego, bo jego wprowadzenie wynika z unijnej dyrektywy.

W dyrektywie jest zapisane, że rozszerzenie jej o kategorię osób fizycznych jest niekorzystne i lepiej tego nie robić. My zaś idziemy właśnie w tym kierunku. Widać, że dla Ministerstwa Finansów nie ma znaczenia, czy przepisy będą zgodne z unijnymi swobodami i konstytucją, czy ich stosowanie jest jasne czy nie. Mają odstraszać przed zmianą rezydencji. Jeśli przyniosą taki skutek, to będą martwe, bo nie trzeba ich będzie stosować. Problem więc znika.

A patrząc z punktu widzenia firm?

Problemem jest objęcie exit taxem transferu aktywów trwałych za granicę, np. przeniesienia linii produkcyjnej. Nikt raczej tego nie robi w celu optymalizacji podatkowej, tylko z powodu strategii biznesowej, np. chęci zdobycia nowych rynków. Irytujące przy tym jest to, że nieuczciwy podatnik, jeśli będzie chciał uciec przed podatkiem od sprzedaży aktywów zmieniając rezydencję, zrobi to i nie zapłaci należnego podatku. Żaden exit tax go przed tym nie powstrzyma, bo projektowane przepisy nie są pod tym względem szczelne.

Czy pomysł Ministerstwa Finansów nie stoi w sprzeczności z rządową Strategią na rzecz odpowiedzialnego rozwoju, w której jednym z głównym celów jest ekspansja zagraniczna firm?

Tak, skoro przepisy staną na przeszkodzie lepszemu wykorzystaniu aktywów, to powinniśmy mówić o barierze rozwojowej polskich firm.

Kolejna zmiana to obowiązek raportowania schematów podatkowych (z ang. Mandatory Disclosure Rules –MDR). Nie można się chyba dziwić, że MF chce walczyć z agresywnymi optymalizacjami?

Tylko znów podchodzimy do dyrektywy unijnej w taki sposób, że tworzymy problemy, które później będziemy próbowali bohatersko rozwiązywać. W Wielkiej Brytanii raportowanie MDR wdrożono ponad dekadę temu i efekt był taki, że w pierwszym okresie zgłoszono służbom skarbowym kilkaset schematów, które faktycznie wykorzystywały nieszczelności brytyjskiego systemu podatkowego. W Polsce zaraportowane zostaną przede wszystkim lub nawet wyłącznie te schematy, które generują korzyści podatkowe akceptowane i promowane przez MF, czyli na przykład wynikające z zastosowania ulgi badawczo-rozwojowej. Nie zostaną natomiast zaraportowane schematy służące uniknięciu podatku. Nie mamy bowiem obowiązku doniesienia na samego siebie, czyli zgłaszania schematu podlegającego pod ogólną klauzulę unikania opodatkowania, a więc takiego, którego zastosowanie rodzi odpowiedzialność karną skarbową.

Warto też pamiętać, że w ciągu ostatnich paru lat uszczelniono CIT i PIT na poziomie poszczególnych ustaw, a pierwsze raportowanie schematów podatkowych miało miejsce, gdy do pracy w Ministerstwie Finansów przyszły osoby z rynku i objęły kierownictwo w departamentach podatkowych. W wyniku tego doszło do wygaszeniu zjawiska typowych optymalizacji podatkowych, które wykorzystywały nieszczelności polskiego systemu podatkowego. Pamiętajmy, że fala optymalizacji podatkowych w Polsce wynikała tylko i wyłącznie z tego, że obowiązujące przepisy pozwalały na zgodne z prawem obniżenie podatków. Polscy przedsiębiorcy nie chcą unikać zapłaty podatku dochodowego, czyli działać poza przepisami.

Ile schematów dostanie Krajowa Administracja Skarbowa rocznie? Setki, tysiące?

Trudno powiedzieć. Na pewno nie dostanie tych, które chciałaby poznać, czyli pozwalających uniknąć podatku. Administracja podatkowa zbroi się na wojnę, która już była. I została przez skarbówkę wygrana. Większość wprowadzanych dzisiaj działań na poziomie ordynacji podatkowej czy ustaw o podatkach dochodowych byłaby potrzebna i skuteczna dekadę temu. W tej chwili jest to uszczelnianie tego, co zostało już uszczelnione.

To spytam inaczej: czy KAS jest w stanie zrobić użytek z tego, że dostanie od doradców czy przedsiębiorców schematy podatkowe?

Na razie rozumiem, że nie. Departament, który ma się tym zajmować dopiero powstanie i będzie liczył ok. 60 osób.

Czyli zostaną zgłoszone normalne optymalizacje, tworzone lege artis?

Nawet nie, bo trudno uznać za optymalizację skorzystanie z ulgi na badania i rozwój czy założenie działalności w specjalnej strefie ekonomicznej. A przecież przynosi to korzyść podatkową. Koledzy doradcy podatkowi śmieją się, że nawet zatrudnianie pracowników z Ukrainy będzie podpadać pod transgraniczne schematy podatkowe, bo mamy wybór formy umowy – zlecenie czy o pracę. Przepisy są zbyt ogólne i pozostawiają zbyt wiele pola do interpretacji. Banki czy SKOK-i też będą musiały raportować schematy.

Które MDR powinny być więc zgłaszane do KAS, żeby to miało sens?

Te, które wskażą na luki w systemie. Ale takich raportów nie będzie, bo luk już właściwie nie ma. A jeśli są, to nie są rozpowszechnione, również dlatego, że – jak już powiedziałem - ich ewentualne wykorzystanie stoi w kolizji z ogólną klauzulą przeciwko unikaniu opodatkowania. Gotów jestem zaryzykować twierdzenie, że większość obecnych luk wynika z przepisów, które weszły w życie w ostatnich latach w ramach działań uszczelniających. Czyli z tych przepisów, za które odpowiedzialność ponoszą osoby forsujące obecne rozwiązania dotyczące raportowania schematów podatkowych. Myślę, że tak silna determinacja we wprowadzeniu obowiązku raportowania schematów podatkowych bierze się właśnie z chęci poznania, co kryje się w tym, co zostało już zrobione. Głód wiedzy po stronie MF jest tak silny, że raportować trzeba będzie nawet samo planowanie schematu. Absurd.

Skarbówka myśli na wzór policji z „Roku 1984” Georga Orwella?

Jako doradca muszę wyposażyć się w gruby brulion i zapisywać w nim na wszelki wypadek każdy pomysł na obniżenie podatku, który przyjdzie mi do głowy po 1 listopada 2018 r. Oczywiście, żadnego brulionu sobie nie kupię, a na pewno nie będę raportował własnych myśli. Nie sądzę, żeby ktokolwiek przejął się tym absurdalnym przepisem. Wróćmy do tego, co rzeczywiste. W Wielkiej Brytanii po wejściu w życie obowiązku raportowania zostało zgłoszonych kilkaset typów schematów. Po ich zebraniu ruszył proces legislacyjny, który pozwolił na wykorzystanie zgromadzonej wiedzy i uszczelnienie systemu. Po tym liczba raportowanych schematów spadła praktycznie do zera. U nas sytuacja jest odwrócona i dlatego budowanie teraz systemu raportowania schematów nie ma w zasadzie sensu. Jesteśmy w momencie, w którym raportowanie schematów w projektowanym kształcie będzie dla biznesu nowym, dość znaczącym ciężarem biurokratycznym i finansowym, a administracji podatkowej nie da żadnego efektu. Szef KAS zalany zostanie wieloma informacjami, które wcale nie będą dla niego interesujące.

Koszty tej operacji to po stronie administracji ok. 15 mln zł, nikt nie oszacował, ile one wyniosą po stronie biznesu, a będzie to wielokrotnie więcej. Ministerstwo niestety nie policzyło, ilekroć więcej. Według mnie, biorąc pod uwagę liczbę średnich i dużych przedsiębiorstw w Polsce, możemy szacować je na poziomie co najmniej kilkudziesięciu milionów złotych, a może nawet kilkuset.

Krajowa Informacja Skarbowa zostanie zalana wnioskami o interpretacje podatkowe w zakresie przepisów o raportowaniu schematów podatkowych. Jeśli dzisiaj mamy 25 tys. wniosków o interpretację podatkową rocznie, to tyle może pojawić się w ciągu jednego kwartału po wprowadzeniu raportowania MDR. Nie wykluczyłbym, że nastąpi paraliż w procesie wydawania interpretacji podatkowych jako takich. Najprawdopodobniej więc istotnie zwiększy się też liczba postępowań przed sądami administracyjnymi.

MF zapowiada, że wyda w tej sprawie dodatkowe objaśnienia.

Ta zapowiedź to przede wszystkim przyznanie się do winy, że przygotowane przez MF przepisy nie odpowiadają konstytucyjnemu standardowi przyzwoitej legislacji. Przywołuje również w pamięci słusznie minione czasy prawa powielaczowego. W istocie jest to przekaz, że posłowie głosują, ale ministerstwo mówi, co jest prawem. Jest to absolutnie niedopuszczalne pomieszanie ról pomiędzy władzą ustawodawczą i wykonawczą. A na koniec i tak będzie chaos i nikt nic nie będzie wiedział nic na pewno. A zapowiadany wzrost wpływów podatkowych? Będzie, ale z tytułu zmian wprowadzonych w PIT i CIT. I zapewne pod ten wzrost „podepnie” się również skutki wdrożenia schematów podatkowych.