Ministerstwo Finansów zapowiedziało, że do podatkowych kosztów działalności gospodarczej będzie można zaliczać wynagrodzenie małżonka i małoletnich dzieci. Wszyscy przyklasnęli temu z entuzjazmem, ja mam poważne wątpliwości. Nawet jeśli za tym pomysłem nie kryje się zamiar oskładkowania rodzinnych wynagrodzeń ani inny profiskalny cel, to zapowiadana zmiana budzi zasadnicze zastrzeżenie.
Bo od kiedy to pensja żony nie należy również do męża? I odwrotnie – czyżby wynagrodzenie męża nie miało trafiać do wspólnego małżeńskiego majątku?
Czy mąż ma zaliczać do kosztów podatkowych kwotę, którą w ostateczności będzie mógł sam dysponować? W takim razie pozwólmy każdemu zaliczać do kosztów wypłacaną sobie samemu pensję (osobom samotnym, rozwiedzionym, wdowcom). Jeśli zaczniemy oddzielać wynagrodzenie żony od wspólnego majątku małżonków, to będziemy podważać majątkowy ustój wspólności małżeńskiej. A stąd już prosta droga do wygłaszania farmazonów jak ten o opodatkowaniu dochodu wdowy, gdy po śmierci męża sprzeda ona małżeńskie mieszkanie bez odczekania pięciu lat.
Fiskus przez lata forsował ten pogląd, nie rozumiejąc (albo udając, że nie rozumie), że we wspólności małżeńskiej nie ma czegoś takiego, jak majątek żony i majątek męża. To co należy do jednego, jest też własnością drugiego. Oboje małżonkowie mają równe udziały w majątku wspólnym (zgodnie art. 43 par. 1 kodeksu rodzinnego i opiekuńczego). Bo chodzi o funkcje i cele rodziny, a nie o interes poszczególnych jej członków.
Trafnie ujął to NSA w uchwale z 15 maja 2017 r. (sygn. akt II FPS 2/17): „Wspólność małżeńska (łączna) to wspólność bezudziałowa, a w czasie jej trwania małżonkowie nie mogą rozporządzać swoimi prawami do majątku wspólnego jako całości”.
Tak jak nie można powiedzieć, w jakiej części wspólnie kupione mieszkanie należy do żony, a w jakiej do męża (własność jest bezudziałowa), tak nie można określić, ile ze swojego wynagrodzenia żona może schować do własnej kieszeni. Dopóki małżonków łączy wspólność majątkowa, nie jest możliwe, by pensja żony nie zasilała wspólnego majątku. I by mąż nie miał prawa nią również rozporządzać.
Wszystko to brzmi absurdalnie. Ale czyż absurdem nie jest, by mąż, wypłacając kwotę, którą będzie mógł potem sam wydać, miał mieć z tego tytułu podatkowy koszt? Oczywiście, ustawowy ustrój majątkowy między małżonkami może zostać zniesiony lub ograniczony. Nie chce mi się jednak wierzyć, by Ministerstwo Finansów chciało tą zmianą zachęcać małżonków do podpisywania intercyzy.