Wszystko wskazuje na to, że minimalny podatek dochodowy od nieruchomości komercyjnych pozostanie na dobre w przepisach o PIT i CIT. Nasz kraj doszedł bowiem ostatnio do porozumienia z Komisją Europejską, która prowadzi postępowanie w sprawie polskiej daniny.
Efektem tego porozumienia jest autopoprawka rządu do projektu nowelizacji PIT, CIT i zryczałtowanego podatku dochodowego od niektórych przychodów osiąganych przez osoby fizyczne (w pierwotnej wersji projekt miał wyeliminować błędy popełnione w ubiegłorocznej nowelizacji, m.in. w zakresie regulacji dotyczących środków trwałych nabytych w drodze spadku i darowizny, i nie obejmował podatku minimalnego). Jak przyznała minister finansów Teresa Czerwińska w piśmie do Jolanty Rusiniak, sekretarz Rady Ministrów, rząd złożył autopoprawkę, która ma na celu usunięcie – występującej według Komisji Europejskiej – „dyskryminacji wynikającej z opodatkowania podatkiem minimalnym tylko powierzchni biurowych oraz powierzchni handlowych”.
Kulisy tych negocjacji odsłonił w ostatnią sobotę premier Mateusz Morawiecki podczas konwencji PiS i Zjednoczonej Prawicy. „Odnieśliśmy sukces w trudnych, żmudnych negocjacjach, które toczyły się na zapleczu z Komisją Europejską w zakresie opodatkowania galerii handlowych i wielkich biurowców, wielkich nieruchomości komercyjnych – mówił premier Morawiecki. – Komisja Europejska zgodziła się z naszymi argumentami. I będzie opodatkowanie wielkich galerii handlowych i wielkich biurowców”.
Ale komentatorzy nieoficjalnie przyznają, że gdyby KE faktycznie zgodziła się z argumentami strony polskiej, to rząd nie musiałby składać autopoprawki do projektu nowelizacji PIT, CIT i zryczałtowanego podatku dochodowego, uwzględniającej ustalenia z KE. Autopoprawka de facto ratuje podatek minimalny w Polsce. Postępowanie Komisji Europejskiej dotyczy bowiem niezgodności polskiego rozwiązania z przepisami o pomocy publicznej. Wcześniej z podobnej regulacji musiał zrezygnować Luksemburg, właśnie z powodu niezgodności z jedną z dyrektyw dotyczących podatków dochodowych.
Eksperci podatkowi, odnosząc się merytorycznie do proponowanych przez rząd zmian, przyznają, że ich celem jest upowszechnienie minimalnego podatku, czyli rozciągnięcie go na wszystkie nieruchomości (z pewnymi wyjątkami), które podatnicy wynajmują. A więc nie będzie to jedynie podatek od biurowców i galerii handlowych, ale od wszystkich nieruchomości. W przepisach pozostanie, co prawda, limit 10 mln zł (kwota wolna), ale będzie się on odnosił do podatników, a nie poszczególnych nieruchomości, co przyniesie określone skutki.
– Z publicznie dostępnych informacji wynika, że Komisja zgodziła się, iż rozszerzenie zakresu obowiązywania podatku minimalnego nie będzie naruszało prawa dotyczącego pomocy publicznej i zasad konkurencji – mówi Piotr Paśko, prawnik w Kancelarii Ożóg Tomczykowski. – Premier Morawiecki ogłosił finalizację negocjacji z KE jako sukces, dzięki któremu opodatkowane będą „wielkie galerie handlowe i wielkie biurowce”. Trzeba pamiętać, że opodatkowaniu po zmianach podlegać będą zasadniczo wszystkie wynajmowane budynki. Pytanie więc, czy rosnąca fiskalizacja dla szerszej grupy podatników posiadających jakiekolwiek wynajmowane nieruchomości powinna być rozpatrywana w kategorii sukcesu? – zastanawia się ekspert.
Ministerstwo Finansów proponuje jednocześnie marchewkę, czyli możliwość wystąpienia o zwrot podatku. Nie będzie to jednak takie proste. Resort zastrzegł bowiem, że możliwość uniknięcia podatku minimalnego będzie dotyczyła jedynie sytuacji, gdy organ podatkowy potwierdzi, że podatnik zapłacił PIT lub CIT we właściwej wysokości.
Właściciele nieruchomości komercyjnych, wynajętych, wydzierżawionych lub leasingowanych, będą więc musieli prawdopodobnie dzielić się zyskiem z fiskusem. Co więcej, resort proponuje regulację, która zapobiegnie uchylaniu się od opodatkowania.
Niemilknące kontrowersje
Była to jedna z najważniejszych zmian w PIT i CIT wprowadzonych od początku tego roku. Celem wprowadzenia tzw. minimalnego podatku od nieruchomości komercyjnych było przeciwdziałanie optymalizacjom podatkowym. Mówiąc wprost, chodziło o kolejne uszczelnienie systemu podatkowego. W praktyce, jak twierdziło MF, funkcjonowały bowiem na rynku nieruchomości firmy przynoszące właścicielom określone dochody, ale na skutek rozwiązań optymalizacyjnych do budżetu państwa nie wpływały należne podatki dochodowe. Innymi słowy, firma zarabiała na biurowcu czy centrum handlowym, a fiskus nie miał swojego udziału w tym zysku w postaci należnego podatku.
Dziennik Gazeta Prawna
Maciej Żukowski, dyrektor departamentu podatków dochodowych w MF, tłumaczył na naszych łamach, że każdy, kto inwestuje w nieruchomość komercyjną, zakłada określony zwrot z takiej inwestycji. Średnio wynosi on między 5 a 7 proc. w skali roku.
– Problem polega na tym, że od bardzo wielu takich nieruchomości w ogóle nie jest płacony podatek, mimo wysokiego zwrotu z inwestycji – mówił dyrektor Żukowski. Dodawał, że podatek minimalny w wersji obowiązującej od 1 stycznia br. to w zasadzie połowa daniny, którą musiałby zapłacić podatnik od wspomnianego, średniego zwrotu na kapitale.
Ministerstwu chodziło więc o to, żeby od nieruchomości komercyjnych podatnicy płacili pewną daninę, w zasadzie niezależnie od tego, czy w rzeczywistości przynosi ona zysk czy straty. Taka regulacja budziła więc sprzeciw już od momentu pojawienia się projektu.