KE proponuje podatek cyfrowy już za dwa lata. - Analizujemy propozycje Komisji dotyczące opodatkowania gospodarki cyfrowej oraz dynamikę wydarzeń - mówi Filip Majdowski, wicedyrektor departamentu systemu podatkowego w Ministerstwie Finansów.
Filip Majdowski, wicedyrektor departamentu systemu podatkowego w Ministerstwie Finansów / Dziennik Gazeta Prawna
Czy propozycja podatku od transakcji cyfrowych przedstawiona przez Komisję Europejską będzie miała akceptację Polski?
Propozycję odbieramy pozytywnie dlatego, że w ogóle została przedstawiona. Kwestia opodatkowania gospodarki cyfrowej w UE jest intensywnie dyskutowana już od września ubiegłego roku.
Widzimy też przyspieszenie na poziomie światowym.
Sprawa faktycznie nabrała teraz dynamiki. Cieszy nas nie tylko inicjatywa podjęta przez KE, ale też akceptacja w ubiegły piątek, na forum OECD, projektu raportu tymczasowego związanego z podatkiem cyfrowym. Pierwotnie miało to mieć miejsce dopiero w kwietniu, ale propozycje KE spowodowały, że prace w OECD również nabrały tempa. Raport OECD jest ważny, bo zyskał akceptację ponad 110 państw i do pewnego stopnia ustawia też decyzję na poziomie unijnym. W jednym z jego rozdziałów możemy znaleźć wskazówki dla państw, które zdecydują się na wprowadzenie tymczasowego podatku cyfrowego, dotyczące tego, jakie powinny być spełnione minimalne kryteria, by był on zgodny z umowami o unikaniu podwójnego opodatkowania czy WTO. Raport OECD wskazuje, że opodatkowana mogłaby być dostawa usług reklamowych i pośrednictwa, przy czym propozycja KE dodaje to tej listy także sprzedaż danych dotyczących użytkowników.
To są rzeczy, na których nam szczególnie zależało.
Tak, choć nie ukrywam, że w ramach OECD rozważaliśmy szerszy zakres przedmiotowy opodatkowania, m.in. objęcie daniną wartości cyfrowej związanej np. z dostarczaniem muzyki, bo to nie wypełnia w pełni pojęcia dostarczania usług, cloud computing czy też usługi płatności online. Nie chcieliśmy, aby firmy internetowe zaczęły uciekać w inne modele biznesowe, które nie będą podatkiem objęte.
Jak Polska odnosi się do zaproponowanej przez KE stawki podatku? Wcześniejsze dokumenty dopuszczały nawet 5 proc., obecnie postawiono na 3 proc.
To jeszcze może być przedmiotem negocjacji w ramach Rady Europejskiej. Francja, która najmocniej artykułuje potrzebę opodatkowania gospodarki cyfrowej, opowiada się za obniżoną stawką 2 proc., aby pozyskać zgodę wszystkich państw członkowskich i móc jak najszybciej procedować projekt dalej.
Trzeba jednak uczciwie powiedzieć, że sama koncepcja podatku do transakcji cyfrowych zakłada pewne uproszczenia, jak wspomniana sztywna stawka, czy też wyliczenie podatku od wynagrodzenia z tytułu wybranych usług, które nie zawsze musi prowadzić do uczciwego rezultatu. Warto zdać sobie sprawę z tego, że propozycja takiego podatku ma w swoim założeniu prowadzić do zmiany modeli biznesowych wielkich „cyfrowych” firm działających transgranicznie. Innymi słowy, to niedoskonałe protezowe rozwiązanie, które ma stanowić odpowiedź na fakt, iż dotychczasowe zapisy poświęcone stałemu zakładowi nie nadążyły za rozwojem technologicznym oraz że dochód jest w dużej mierze deklarowany w państwach innych niż te, gdzie „powstaje wartość” interfejsu/platformy w drodze wkładu ze strony użytkowników, czy to w postaci ich aktywności, czy danych ich dotyczących. Finalnie chodzi więc o rozwiązanie, które z perspektywy ekonomicznej, niekoniecznie prawnej, będzie stanowić zamiennik dla CIT, który obecnie może być nieuiszczany.
Ale będą progi wyłączeniowe.
Są one zgodne z wcześniejszą propozycją Komisji. W projekcie dyrektywy zapisano wyłączenie z opodatkowania globalnego przychodu danej firmy na poziomie 750 mln euro. Będzie to powiązane z progiem sprzedaży usług w UE na poziomie 50 mln euro. To dotyczy tymczasowego podatku od usług cyfrowych. Będą nim objęte usługi pośrednictwa i reklamowe. W przypadku tych drugich daniną będzie objęty nie tylko właściciel platformy, na której są umieszczane reklamy, ale i podmiot, który jest za to odpowiedzialny.
Jak to będzie wyglądało w praktyce? Kto zapłaci podatek od usług reklamowych?
Tu nie chodzi o opodatkowanie reklamodawców. To byłoby niecelowe i nieefektywne, a przy zaproponowanych progach znacznie mniej firm płaciłoby taką daninę. W tym przypadku podatek obejmie podmioty świadczące usługi reklamowe przy wykorzystaniu interfejsu.
Jakie firmy zajmujące się pośrednictwem w dostarczaniu usług zapłacą podatek?
Mówimy o platformach kojarzących strony transakcji związanych z zakupem różnego rodzaju usług lub towarów. Przy czym wcale nie musi dojść do zawarcia transakcji. Wystarczy, że firma zapewniająca platformę będzie miała przychody ze swojej działalności. Ważne jest to, że koncepcja KE odrywa się od tego, skąd przychodzi płatność. Jeżeli mamy platformy operujące z zagranicy i np. sprzedawcę z Azji, a konsumenta z UE, to nie będziemy zwracali uwagi na to, skąd przychodzi płatność za umiejscowienie oferty na platformie, ale na to, gdzie jest kupujący, czyli użytkownik platformy. W ten sposób będzie oceniane, któremu państwu w UE należy się część podatku.
Cały czas mówimy o dyrektywie związanej z podatkiem tymczasowym.
To będzie akt prawny zobowiązujący kraje UE do wprowadzenia tego rozwiązania, o ile spotka się z akceptacją Rady Unii Europejskiej.
Taki proces może potrwać, bo są kraje przeciwne opodatkowaniu gospodarki cyfrowej. Czy wcześniej możemy wprowadzić to rozwiązanie na poziomie np. Polski?
Oczywiście. Dyrektywa da państwom czas, by przygotować przepisy. Zaplanowano, że podatek powinien wejść w życie od 1 stycznia 2020 r. Jeśli byłaby wola polityczna w części państw członkowskich, aby wprowadzić pewne rozwiązania jednostronne wcześniej, to teoretycznie istnieje taka możliwość. Ale praktycznie nikt się na to pewnie nie zdecyduje.
Czyli najwcześniej podatek od transakcji cyfrowych zobaczymy w Polsce w 2020 r.?
Jeżeli na forum Rady UE okaże się, że część krajów powie „nie” dyrektywie, to potencjalnie trzeba będzie się zastanowić nad podjęciem działań w tzw. wzmocnionej współpracy w ramach grupy państw członkowskich, które pragną iść do przodu szybciej, a ostatecznie nawet zastanowić się nad potrzebą jednostronnego działania. Poparcie dla inicjatywy na szczeblu UE wyrazili już premier Mateusz Morawiecki i minister finansów Teresa Czerwińska. W sprawach podatkowych potrzebna jest zgoda wszystkich państw członkowskich. Liczymy, że taki konsensus uda się uzgodnić. Jeśli uda się wypracować finalną wersję dyrektywy – na razie KE przedłożyła projekt – wówczas pewnie lepiej będzie poczekać na implementację dyrektywy. Wtedy nie ma potrzeby, żebyśmy działali szybciej, ale finalna decyzja jeszcze nie zapadła.
Ile mogłyby w Polsce wynieść dochody budżetowe z takiego podatku?
Robiliśmy symulacje, ale to jest trudne do oszacowania. W UE mówi się o stratach rzędu 40–50 mld euro związanych z szeroko rozumianą gospodarką cyfrową i e-commerce. To oczywiście nie oznacza, że takie będą wpływy z tego podatku w skali Unii. KE szacuje, że przy założeniu stawki na poziomie 3 proc. mogą one wynieść w całej UE do 5 mld euro. Ale o wysokości dochodów z podatku od transakcji cyfrowych dowiemy się dopiero po jego wprowadzeniu. Obecnie jest to tzw. szary obszar gospodarki.
Podatek będzie przerzucany na użytkowników i klientów. Czy będą jakieś mechanizmy, aby temu zapobiec?
Aby wspomóc małe i średnie firmy funkcjonujące w gospodarce cyfrowej, zaproponowano progi wyłączeniowe. Dzięki nim mają się one stać bardziej konkurencyjne cenowo. Nawet jeśli wydaje się, że podatek będzie przerzucany na klientów, to za pomocą progów liczymy, iż wzmocnimy pozycję średnich przedsiębiorstw, które zdobędą część rynku cyfrowego.
Już dziś są kraje, które mówią stanowczo „nie” podatkowi cyfrowemu, np. Irlandia. Pamiętamy też, że nie udało się wprowadzić podatku od transakcji finansowych. To wskazuje, że trzeba chyba poważnie przygotowywać się do decyzji o wprowadzeniu własnych rozwiązań.
Widzę różnicę między podatkiem od transakcji cyfrowych i finansowych. Ten drugi po raz pierwszy na forum unijnym pojawił się w 2011 r., później jego projekt był odświeżany. Państwa europejskie indywidualnie eksperymentowały z nim już wcześniej. Najbardziej znany przypadek to Szwecja z przełomu lat 80. i 90. Po wprowadzeniu podatku od transakcji finansowych biznes uciekł z tego kraju i przeniósł się do Londynu. Gdy z inicjatywy francuskiej powrócono później do koncepcji przygotowania takiego podatku dla UE, Szwedzi zdecydowanie się temu sprzeciwili. Jednak w przypadku podatku cyfrowego takich negatywnych doświadczeń nie ma, bo nikt tego typu przepisów jeszcze na dużą skalę nie wdrożył. Tutaj bardzo ważny w dyskusji jest głos Stanów Zjednoczonych. Konstrukcja podatku przygotowana przez KE pokazuje, że dużo firm europejskich nie będzie nim objętych, za to dotknie on przedsiębiorstwa z państw trzecich.
Sekretarz skarbu USA Steven Mnuchin powiedział, że Stany Zjednoczone są zdecydowanie przeciwne podatkowi cyfrowemu.
Rozmawiałem kilka dni temu z przedstawicielem amerykańskiej administracji, który jest odpowiedzialny za międzynarodową politykę podatkową. Amerykanie woleliby rozwiązanie docelowe i długoterminowe i dyskusję o tym, jak podzielić bazę podatkową czy władztwo podatkowe związane z gospodarką cyfrową. Artykułują obawy i sprzeciw związany z rozwiązaniami tymczasowymi.
KE zaproponowała też dyrektywę pokazującą docelowe rozwiązanie i rekomendację.
Rozwiązanie docelowe dla UE to tzw. wirtualny stały zakład, czyli rozwiązanie zakładające, że prawo do opodatkowania zostanie przyznane państwu, gdzie m.in. usługa cyfrowa jest świadczona na rzecz użytkownika z tego państwa, a nie państwu położenia siedziby firmy, która ją świadczy. Teraz KE nazywa to istotną obecnością cyfrową. Państwa, w których taka obecność zostanie zidentyfikowana, będą mogły opodatkować te firmy „klasycznym” podatkiem dochodowym.
Czy podatek od transakcji cyfrowych będzie musiał zostać zniesiony, gdyby udało się wypracować zgodę na rozwiązanie docelowe?
Tak. Założenie jest takie, że na początek będzie to rozwiązanie tymczasowe, aby w szybki sposób wyrównać warunki konkurencji pomiędzy podmiotami działającymi w gospodarce „realnej” i cyfrowej. Potrzeba natychmiastowego efektu wynika z tego, że rozwiązanie docelowe będzie wymagało zmian do umów o unikaniu podwójnego opodatkowania w formie bilateralnych negocjacji lub nawet poprzez zmianę konwencji MLI. Druga dyrektywa będzie zobowiązywała państwa członkowskie do wprowadzenia rozwiązania docelowego w relacjach pomiędzy państwami członkowskimi i w relacjach bezumownych, czyli gdy dane państwo członkowskie nie będzie łączyła umowa o unikaniu podwójnego opodatkowania z państwem rezydencji podatkowej przedsiębiorstwa świadczącego usługi cyfrowe. Rekomendacja Komisji proponująca rozwiązanie docelowe dotyczy zaś relacji członków UE z krajami trzecimi. Jej celem jest podjęcie negocjacji związanych z umowami o unikaniu podwójnego opodatkowania z takimi państwami, jak USA czy Chiny. Nie jest wykluczone, że te negocjacje będzie chciała prowadzić KE w imieniu całej UE. Sprawa jest jednak delikatna, bo do tej pory takie umowy były zawierane bilateralnie, a teraz część kompetencji musiałaby być scedowana na Komisję. Państwa członkowskie mogą się więc na taką propozycję zapatrywać sceptycznie.